
Zdaje się, że wizyta oficjalna w Pekinie francuskiego prezydenta rzeczywiście niezbyt się udała. Emmanuel Macron stwierdził, że istnieje ryzyko dla Europy „wyjścia z historii” i ma „pomysła” – jak mawiał serialowy Kiepski.
Francuski prezydent stwierdził w wywiadzie dla „Les Echos”, że „paradoks polega na tym, że kiedy wprowadziliśmy elementy prawdziwej europejskiej autonomii strategicznej, zaczęliśmy podążać za polityką amerykańską w pewnym odruchu paniki”.
Tymczasem jego zdaniem, Europa ma walczyć o „strategiczną autonomię” i słowo „autonomia” pojawia się w wywiadzie 9 razy. Owa autonomia miałaby się zasadzać na niezależności energetycznej, obronności, własnych sieciach społecznościowych, czy sztucznej inteligencji.
Pytany o napięcia wokół Tajwanu, Macron powiedział, że Europa „nie powinna uczestniczyć w dalszym napinaniu relacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami”. Prezydent uważa, że UE nie „może zboczyć ze swojej linii postępowania, pomimo obecnych kryzysów geopolitycznych na Tajwanie czy na Ukrainie”.
Mówiąc, że nie chce „wchodzić w logikę istnienia dwóch bloków”, lokator Pałacu Elizejskiego dodał, że Europa musi jednak „założyć, że ma zbieżność poglądów ze Stanami Zjednoczonymi”. Jeśli „chodzi o Ukrainę, stosunki z Chinami czy sankcje, trzeba mieć już europejską strategię”.
Macron dostrzega silniejszą zależność Europy od Waszyngtonu od czasu inwazji Rosji na Ukrainę i wprowadzenia międzynarodowych sankcji wobec Moskwy i nie uważa tego za korzystne. Wyjściem ma być budowanie „strategicznej autonomii”.