Liberałowie skręcają w lewo? Pisarski: Konsekwencją będzie „wszystko pożerające państwo”

Mikołaj Pisarski Źródło: Facebook/Mikołaj Pisarski
Mikołaj Pisarski Źródło: Facebook/Mikołaj Pisarski
REKLAMA

Mikołaj Pisarski, prezes Instytutu Misesa i znany libertarianin, krytykuje ostry skręt w lewo, którego dokonują politycy, którzy jeszcze do niedawna uważali się za liberałów.

Definicja liberalizmu nie jest jakaś specjalnie skomplikowana. Chodzi w niej o wolność: wolność gospodarczą, wolność jednostek i wolność od niepotrzebnych państwowych regulacji. Najsłynniejszym polskim liberałem jest Janusz Korwin-Mikke, ale kiedyś do tego grona należał także m.in. Donald Tusk, autor „Idei gdańskiego liberalizmu”.

REKLAMA

W ostatnich latach Platforma zaczęła jednak ostro skręcać w lewo. Politykom tego ugrupowania nie tylko nie przeszkadza już rozdawnictwo PiSu. Co więcej – próbują oni przebić partie rządzącą, chcąc przekupić wyborców własnymi pomysłami socjalnymi. Jednocześnie dalej uważają się za liberałów. Mikołaj Pisarski krytykuje taką postawę.

„«Dzisiejszym liberałom» spod znaku babciowego i kredytów oprocentowanych na 0% marzy się destrukcja pojęć taka jaka dokonała się w USA. Konsekwencja może być tylko jedna: «wszystko pożerające państwo»” – pisze wolnościowiec na Twitterze.

„W «nowym liberalizmie» o którym mówi m. in. Katarzyna Lubnauer nie ma niczego nowego – podobne wezwania (i epitety) padały już na przełomie XIX i XX wieku” – kontynuuje wątek prezes Instytutu Misesa.

„Nowe miały być «tylko» środki do realizacji starego liberalnego celu. Tymczasem – jak pisze Ralph Raico – zarówno w warstwie teoretycznej jaki politycznej praktyce kończyło się zawsze na potworku nieodróżnialnym od rewizjonistycznego socjalizmu” – pisze Pisarski.

„Czy to naprawdę jest kierunek w którym chcą podążać «nowi liberałowie»? A jeśli tak to co właściwie odróżnia ich od etatystycznych partii po lewej i prawej stronie sceny politycznej?” – pyta wolnościowiec.

REKLAMA