Amerykańscy szpiedzy w… Seulu

Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay
REKLAMA

Południowokoreańska opozycja wzywa do śledztwa w sprawie afery szpiegowskiej z udziałem Amerykanów. Lider południowokoreańskiej opozycji Lee Jae-myung zwołał nawet w tej sprawie konferencję prasową w Seulu 11 kwietnia.

Afera powstała po ujawnieniu dokumentów, które świadczą, że służby USA obserwują azjatyckiego sojusznika, w tym np. doradców ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Yoon Suk Yeola w temacie dostaw broni na Ukrainę. Nie można wykluczyć, że Amerykanie obserwowali również polsko-koreańskie kontrakty na elektrownie jądrowe (konkurencja) i współpracę zbrojeniową.

REKLAMA

Wiadomość o wycieku danych wywołała krytykę opozycji w Korei Południowej. Twierdzi, że rząd bagatelizuje i ukrywa rozmiary szpiegostwa ze względu na zaplanowaną na kwiecień wizytę prezydenta Yoona w Waszyngtonie.

W grę wchodzą podsłuchy urzędników i opozycja uważa, że Seul powinien domagać się przeprosin od Stanów Zjednoczonych i gwarancji, że taka sytuacja się już nie powtórzy. Opinię taką wyraził lider opozycyjnej Partii Demokratycznej Lee. Otoczenie prezydencja Korei Południowej próbuje bagatelizować wyciek i twierdzi, że chodzi o sfałszowane dokumenty.

Jeden z ujawnionych dokumentów mówi o dostawach i amunicji na Ukrainę. Jednak zasady hadnku bronią w Korei zalecają, aby nie sprzedawać żadnej broni krajom pozostającym aktualnie w stanie wojny. Według tego dokumentu urzędnik sugerował eksport amunicji do Polski w celu obejścia tego zalecenia.

Źródło: AFP

REKLAMA