Duraczenie przynosi efekt. Prawie 70 procent obywateli domaga się TEGO

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pexels
REKLAMA

Cofanie się w rozwoju postępuje. Do tej pory ludzie starali się wymyślać coraz lepsze i coraz szybsze środki transportu. Teraz, nie dość, że urzędowo dopuszcza się jedne auta, a drugich zakazuje, to jeszcze w modzie są skrajne ograniczenia prędkości. A ludzie jeszcze się z tego cieszą…

68 proc. Holendrów zgodziłoby się na ograniczenie prędkości na terenie zabudowanym do 30 km/h – wynika z badania Veilig Verkeer Nederland (VVN), organizacji zajmującej się bezpieczeństwem ruchu drogowego. Obecnie obowiązuje tam ograniczenie do 50 km/h, jednak samorządy największych holenderskich miast, m.in. Amsterdamu i Rotterdamu, chciałyby jego obniżenia właśnie do 30 km/h.

REKLAMA

W ubiegłym roku burmistrzowie czterech holenderskich metropolii – Amsterdamu, Hagi, Rotterdamu i Utrechtu – wystąpili do rządu z apelem o wprowadzenie ograniczenia prędkości na terenie ich miast.

Argumentowali, iż pomogłoby to znacząco zmniejszyć liczbę śmiertelnych wypadków na drogach, i przypomnieli badania, z których wynika, że 80 proc. wypadków drogowych z ofiarami śmiertelnymi ma miejsce na terenie obszarów zabudowanych.

W przeszłości dawaliśmy samochodom za dużo miejsca w miastach, teraz najważniejsza jest jakość życia. Jeśli chcemy lepiej chronić pieszych i rowerzystów, musimy podjąć działania – przekonywali samorządowcy.

Okazuje się, że ich zdanie podziela większość mieszkańców Niderlandów. Z opublikowanych we wtorek badań VVN wynika, iż obniżenie prędkości na obszarze zabudowanym do 30 km/h popiera ponad dwie trzecie Holendrów. 66 proc. respondentów twierdzi, że użytkownicy dróg poruszają się zbyt szybko na obszarach zamieszkanych.

Ryzyko śmiertelnych obrażeń jest znacznie niższe w przypadku kolizji przy prędkości 30 kilometrów na godzinę – twierdzi Wendy Weijermars z Fundacji Badań Naukowych nad Bezpieczeństwem Ruchu Drogowego (SWOV), cytowana przez dziennik „Algemeen Dagblad”.

REKLAMA