Rosja nie likwiduje granicy z formalnie anektowanymi terenami Ukrainy

Rosyjska granica
Rosyjska granica. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Flickr, Peretz Partensky, CC BY-SA 2.0
REKLAMA

Władze Rosji z obawy o bezpieczeństwo nie zamierzają likwidować posterunków na granicy pomiędzy terytorium swojego kraju a nielegalnie anektowanymi terenami Ukrainy, co świadczy o tym, że tereny te nie są traktowane jako równoprawne podmioty, a ich mieszkańcy jako pełnoprawni obywatele – ocenia w najnowszym raporcie amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

Według analityków think tanku rozkazy umocnienia i rozbudowania posterunków na granicy z anektowanym obwodem ługańskim na wschodzie Ukrainy świadczą o tym, że Rosja zamierza utrzymać kontrole ze względów bezpieczeństwa.

REKLAMA

ISW odnotowuje, że po swojej podróży do okupowanego obwodu ługańskiego Władimir Putin skrytykował urzędników za stan posterunku na granicy Rosji i okupowanego regionu i polecił wzmocnienie go, w tym zwiększenie jego przepustowości, obsługi i poprawienie infrastruktury drogowej.

Amerykański think tank zwraca również uwagę, że rosyjscy tzw. blogerzy wojenni wskazywali posterunki i kontrole celne jako jedną z przyczyn opóźnienia zaopatrzenia dla armii agresora na Ukrainie. ISW ocenia, że niezdolność do zintegrowania okupowanych terytoriów jest przeszkodą dla frontowej logistyki.

„Putin prawdopodobnie próbuje zmniejszyć te opóźnienia przez zwiększenie personelu i przyspieszenie kontroli, jednocześnie nie rozważając możliwości usunięcia tych przeszkód” – pisze ISW, przypominając, że wcześniej Rosja zaostrzyła kontrole bezpieczeństwa na Moście Krymskim, łączącym ją z okupowanym Krymem.

Utrzymanie posterunków może też mieć na celu „zapobieganie masowemu odpływowi mężczyzn, uciekających przed przymusową mobilizacją z terytoriów okupowanych”.

„Istnienie posterunków jest kolejnym potwierdzeniem, że rosyjskie władze nie postrzegają mieszkańców okupowanej Ukrainy jako swoich obywateli i rządzą się tam jak siła okupacyjna, którą są w istocie, pomimo nieustannych zapewnień, że nielegalnie okupowane tereny to część Rosji” – podkreśla ISW.

REKLAMA