W cyklu pytań i odpowiedzi na antenie TVASME zapytano Stanisława Michalkiewicza, „czy nie ma Pan wrażenia, że w polskich miastach celowo realizuje się kretyńskie pomysły w zakresie ruchu drogowego, żeby zohydzić ludziom samochody?”.
Jak podkreślał widz, „w moim mieście za grube miliony powstał ćwierć-inteligentny system transportowy, który wcale nie usprawnił ruchu, ale wręcz przeciwnie”.
Pytał, „czy to celowy zabieg czy to po prostu odpowiedzialni za to urzędnicy i inżynierowie to zwykłe tumany, a ten cały interes kręci się wyłącznie dzięki unijnym dotacjom?”.
– Ja myślę, że urzędnicy i inżynierowie to nie są tumany, natomiast rządzą miastami polskimi wariaci w sensie medycznym – odparł Michalkiewicz.
– Na czym polega ich wariactwo? Na tym, że wierzą, że ludzie mają wpływ na zmiany klimatyczne. Zmiany klimatyczne rzeczywiście następują, ale wpływ ludzi na te zmiany jest bliski zera – stwierdził.
– Ale tu konkretne takie właśnie wariackie posunięcia (…) są efektem tej wiary. I to jest problem, bo inżynierowie raczej przynajmniej w swojej specjalności, muszą się trzymać, że tak powiem, realiów, bo mosty nie mogą się walić, samoloty nie mogą spadać – wskazał.
Jak mówił publicysta, „według oficjalnych statystyk, które uważam za stanowczo zaniżone, wariatów w Polsce jest 20 procent, myślę, że ten odsetek jest znacznie większy i obawiam się, że niedługo przekroczy 50 procent”.
– Wtedy wariaci, korzystając z procedur demokratycznych, mogą przechwycić władzę polityczną i niech nas Bóg ma wtedy w swojej opiece. Już teraz nie jest dobrze, a cóż dopiero w takiej sytuacji – skwitował Michalkiewicz.