Europosłowie na szubienicy. Po dwukrotnym umarzaniu sprawy, jest kara dla organizatorów

Zdjęcia Europosłów na szubienicach. Foto: yt/ Silesia Flesz TVS
Zdjęcia Europosłów na szubienicach. Foto: yt/ Silesia Flesz TVS
REKLAMA

Karę po 9 tys. zł orzekł Sąd Okręgowy w Krakowie wobec organizatorów manifestacji z 2017 roku, podczas której na atrapach szubienic powieszono zdjęcia europosłów. Sąd uniewinnił jej uczestników. Wyrok jest nieprawomocny. Wcześniej prokuratura dwukrotnie umarzała sprawę.

Sąd uznał, że sama forma happeningu mieści się w granicach debaty publicznej, jednak ukarał dwóch organizatorów manifestacji za kierowanie gróźb pozbawienia życia z powodu przynależności politycznej. Wyrok zapadł w piątek przed Sądem Okręgowym w Krakowie.

REKLAMA

„W swoich wypowiedziach nawiązali nie tylko do krytycznej oceny ich zachowania jako zdrajców, ale także nawiązali wprost do konsekwencji, jakie mogą spotkać europarlamentarzystów, zestawiając je z konsekwencjami, jakie spotkały niektórych przywódców konfederacji targowickiej, a do których nawiązywał obraz Norblina, tj. publicznego wykonywania kary śmierci” – podała w ustnym uzasadnieniu SSO Agnieszka Senisson.

Chodzi o hasła, które organizatorzy wypowiadali podczas manifestacji. Jak dodała sędzia, w połączeniu kontekstu wizerunku portretów znajdujących się na atrapach szubienic i historycznych losów ujętych przywódców konfederacji targowickiej słowa o „ostrzejszym rozliczeniu polityków” oraz zdanie o tym, że „nie braknie szubienic dla zdrajców” zostały użyte jako groźby wobec tych, których portrety znalazły się na atrapach szubienic.

„Taki sposób krytyki zmierzający do wywołania strachu w politykach za pomocą gróźb pozbawienia życia zdecydowanie wykracza poza wykonywanie konstytucyjnego prawa do wolności słowa” – podkreśliła SSO Agnieszka Senisson.

Happening dopuszczalny, ale kara musi być

Sąd uniewinnił też pięciu oskarżonych uczestników manifestacji, a w uzasadnieniu sędzia podkreśliła, że działania uczestników nie wykroczyły poza wyrażenie swojego sprzeciwu wobec politycznej postawy europosłów.

Jak stwierdził sąd, samo przeprowadzenie happeningu z wykorzystaniem atrap obrazujących szubienice wraz z umieszczeniem na nich portretów polityków – jako forma wizualnego przekazu negatywnej oceny ich działalności poprzez skojarzenia z konfederacją targowicką – mieści się w granicach debaty publicznej. Przypomniał, że zgodnie z orzecznictwem sądów europejskich i krajowych politycy muszą być przygotowani „na ostrą krytykę swoich działań, w tym także w formie przenośni, cytatów i alegorii”.

„Sam happening, jakkolwiek mieszczący się w zakresie wolności wypowiedzi, niewątpliwie wpisuje się w brutalizację języka debaty. Z punktu widzenia społecznego jest to wysoce niepożądane i sąd wyraźnie zwraca na to uwagę” – zastrzegła sędzia. Wyrok zostanie podany do publicznej wiadomości.

Z rozstrzygnięciem wobec uczestników manifestacji nie zgadza się reprezentujący europosłów adw. Józef Marcinkiewicz, który w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że nie można oddzielić udziału oskarżonych uczestników z zachowaniem organizatorów zdarzenia, ponieważ „nie doszłoby ono do skutku, gdyby te osoby nie uczestniczyły w tym”.

„Zdaniem sądu te osoby znalazły się tam przypadkowo, nie miały zamiaru identyfikować się z zachowaniem głównych oskarżonych. Moje zdanie jest tutaj odmienne. Będzie to przedmiotem apelacji z naszej strony” – zapowiedział.

Europosłowie na szubienicy. Co się wydarzyło w 2017 roku

Podczas manifestacji w listopadzie 2017 r. na pl. Sejmu Śląskiego w Katowicach na szubienicach powieszone zostały zdjęcia sześciorga europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce. Byli to Róża Thun, Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka i Julia Pitera.

Proces organizatorów i uczestników demonstracji ruszył w marcu ub.r. przed Sądem Okręgowym w Krakowie. „Przerwana została tama samokontroli, jeśli chodzi o groźby i wyrażanie nienawiści w stosunku do mnie. Ta sprawa się nie kończy, bo od tamtego czasu do naszego biura dzwonią jakieś osoby z groźbami, przysyłają też listy albo maile” – mówiła na pierwszej rozprawie Róża Thun. Jeden z organizatorów wyjaśniał natomiast, że ich celem nie było urażenie i wzbudzenie poczucia zagrożenia, ale „obywatelski sprzeciw wobec głosowania przeciwko Polsce”.

W rezolucji, której treść stała się przyczyną zorganizowania manifestacji, polski rząd został wezwany do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności. PE wyraził m.in. zaniepokojenie proponowanymi zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, które „mogą strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce”. W dokumencie znalazł się też apel PE do polskiego rządu, by potępił – jak napisał Parlament – „ksenofobiczny i faszystowski” Marsz Niepodległości.

Większość PO wstrzymała się od głosu, ale sześcioro europosłów poparło ten dokument.

Dwukrotnie umarzana sprawa wróciła na wokandę

Wcześniej katowicka prokuratura, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, dwukrotnie je umorzyła, nie dopatrując się przestępstwa. W połowie lutego 2021 roku pełnomocnik europosłów przesłał do Sądu Okręgowego w Katowicach subsydiarny akt oskarżenia przeciwko organizatorom i uczestnikom demonstracji. Kilka miesięcy później Sąd Najwyższy zdecydował, że sprawę rozpozna krakowski sąd.

„Należy docenić doniosłość orzeczenia sądu, który uznał, że zachowania, których dopuścili się główni oskarżeni, nie mogą być aprobowane, nie mogą być uznane za happening” – powiedział po ogłoszeniu wyroku adwokat Józef Marcinkowski.

Proces ruszyć miał na początku lutego ub.r., ale jeden z adwokatów reprezentujących organizatorów i uczestników manifestacji, chciał wyłączenia ze składu orzekającego sędziego Macieja Czajki. Zarzucił aktywnie działającemu w stowarzyszeniu sędziów Themis Czajce, zaangażowanie w „spór polityczny po jednej ze stron”; sędzia pozostał jednak w składzie.

Wcześniej katowicka prokuratura, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, dwukrotnie je umorzyła, nie dopatrując się przestępstwa. Krytycznie oceniła jednak sposób wyrażania swoich poglądów przez uczestników zgromadzenia.

REKLAMA