Gorąco w Izraelu. Wielka demonstracja przed parlamentem

REKLAMA

Ponad 100 tys. osób demonstrowało przed parlamentem Izraela, wyrażając swe poparcie dla forsowanej przez rząd reformy sądownictwa. Premier Benjamin Netanjahu podziękował swym zwolennikom za manifestację, która „ogrzała mu serce” – relacjonuje portal Times of Israel.

Jak podaje portal, uczestnicy demonstracji nieśli flagi Izraela i wzywali Kneset do przyjęcia ustawy o reformie sądownictwa.

REKLAMA

„Jestem głęboko wzruszony niezwykłym poparciem obozu narodowego, który tego wieczora pojawił się tłumnie w Jerozolimie” – powiedział do zebranych Netanjahu.

W pewnej chwili uczestnicy wieczornej demonstracji zapalili latarki swoich telefonów, by powitać ministra sprawiedliwości Jariwa Lewina, który jest uważany za jednego z głównych architektów projektowanych zmian w sądownictwie. „Naród żąda reformy wymiaru sprawiedliwości” – skandował tłum.

Lewin powiedział zebranym, że uważa, iż kompromis w sprawie ustawy o zmianach w sądownictwie jest możliwy, a on popiera rozmowy mające umożliwić zawarcie takiego porozumienia. Minister zapewnił jednak, że zrobi wszystko co w jego mocy, aby Kneset przyjął ustawę o reformie sądownictwa.

Przeciwnicy reformy, która ma znacznie osłabić pozycję Sądu Najwyższego i dać politykom możliwość wpływania na wybór sędziów, organizują masowe demonstracje w całym kraju od kilkunastu tygodni. Protesty trwają mimo tymczasowego wstrzymania prac nad reformą.

Netanjahu, wobec groźby upadku jego gabinetu, ogłosił pod koniec marca w przemówieniu do narodu, że czasowo wstrzymuje plany rządu dotyczące kontrowersyjnej reformy, aby uniknąć „wojny domowej”. Zapowiedział, że przerwa w pracach nad nowym prawem potrwa do następnej sesji parlamentu, która rozpocznie się 30 kwietnia.

Po wstrzymaniu prac nad reformą rozpoczęły się pod patronatem prezydenta Izraela Icchaka Herzoga rozmowy między przedstawicielami partii tworzących rząd i opozycją dotyczące planowanych zmian w sądownictwie.

Reforma wymiaru sprawiedliwości zakłada m.in. zwiększenie kontroli rządu nad procesem wyborów sędziów Sądu Najwyższego, a także możliwość uchylania jego orzeczeń większością 61 głosów w 120-osobowym parlamencie.

(PAP)

REKLAMA