W zbyt dużych butach de Gaulle’a

Emmanuel Macron.
Emmanuel Macron. / foto: PAP/Abaca
REKLAMA

Nasila się krytyka polityki zagranicznej Paryża. Nadsekwańskie media zdają się mówić jednym głosem. Pytają, w co właściwie gra prezydent Francji? Pogubił się, przeliczył czy stracił kontakt z rzeczywistością? Sam Macron twierdzi, że wszedł w buty de Gaulle’a – i widzi siebie w roli pośrednika między Wschodem a Zachodem.

Emmanuel Macron twierdzi, że idzie w ślady generała de Gaulle’a i szuka „trzeciej drogi” w polityce zagranicznej oraz „równowagi sił” dla Europy. Odrzuca logikę „dwóch bloków” (Wschodu i Zachodu) i jest za równym dystansem wobec dwubiegunowego świata rywalizacji Chin i USA.

REKLAMA

Jak stwierdza „Le Figaro”, Macron prowadzi grę wobec dwóch dyktatorów – Władimira Putina i Xi Jinpinga – którzy „zawarli sojusz, by przeciwstawić się zachodnim demokracjom, narzucając nowe reguły gry”. Dziennik dodaje, że „wojna na Ukrainie i sytuacja, która grozi wojną na Tajwanie, będą miały decydujące znaczenie dla porządku światowego XXI wieku: albo komunistyczne Chiny i ich wasale, w tym Rosja, albo zachodnie demokracje”.

Ta sama gazeta stwierdziła, że Emmanuel Macron „myślał, że przywdziewa buty generała de Gaulle’a, występując przeciwko Stanom Zjednoczonym w Cieśninie Tajwańskiej, a w rzeczywistości potknął się o geopolityczny dywan Azji i Pacyfiku, kluczowe pole bitwy o globalną stabilność w XXI wieku”.

Rzeczywiście Charles de Gaulle prowadził niezależną od USA i NATO politykę wobec Związku Sowieckiego i wykorzystywał rolę „pośrednika” pomiędzy Wschodem a Zachodem do umacniania roli Francji. Był też na tyle „wyrywny”, że uznał komunistyczne Chiny Mao już w 1964 roku, cofając poparcie dla Czang-Kai-szeka i Republiki Chińskiej (Tajwanu). Jednak dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki… Pomysł „strategicznej autonomii” Europy wobec Chin i Stanów Zjednoczonych, który zgłosił Macron, okazuje się – zdaniem licznych komentatorów nad Sekwaną – fatalny.

>Z wizytą u Smoka

Macron wybrał się z wizytą do Pekinu. Stwierdził bowiem, że istnieje ryzyko dla Europy „wypadnięcia z historii” i ma „pomysł”, jak temu zaradzić. W wywiadzie dla „Les Echos”, którego udzielił podczas powrotu z Państwa Środka, tłumaczył, że „kiedy zaczęliśmy wprowadzać elementy prawdziwej europejskiej autonomii strategicznej, po wybuchu wojny na Ukrainie, zaczęliśmy w pewnym odruchu paniki podążać za polityką amerykańską”. Macron nie widzi w tym nic dobrego, bo Europa ma walczyć o „strategiczną autonomię”, a owo słowo „autonomia” pojawiło się w wywiadzie dziewięć razy. Pytany o napięcia wokół Tajwanu Macron powiedział, że Europa „nie powinna uczestniczyć w dalszym napinaniu relacji między Stanami Zjednoczonymi a Chinami” i dodał, że UE nie „może zboczyć ze swojej linii postępowania, pomimo obecnych kryzysów geopolitycznych na Tajwanie czy na Ukrainie”.

Macron dostrzegł silniejszą zależność Europy od Waszyngtonu od czasu inwazji Rosji na Ukrainę i wprowadzenia międzynarodowych sankcji wobec Moskwy – i nie uważa tego za korzystne. Wyjściem ma być właśnie budowanie „strategicznej autonomii”. Dziwnym trafem – jak komentują ci bardziej złośliwi obserwatorzy nadsekwańskiej polityki – Amerykanie, którzy ratowali Francuzów w dwóch wojnach światowych, są ciągle przez Paryż wypychani z naszego kontynentu.

Niemal nazajutrz po wizycie Macrona Pekin rozpoczął wielkie manewry „okrążenia Tajwanu”. Nic dziwnego, że sojusznicy zastanawiają się nad strategią Macrona polegającą na ciągłym „manewrowaniu”, począwszy od Ukrainy, aż po sytuację wokół Tajwanu. Francuski dziennik „Les Echos” stwierdza, że „u zarania nowej zimnej wojny” prezydent wręczył Xi Jinpingowi „prezent dyplomatyczny na lakierowanej tacy”, a ten jest „zdeterminowany, by ponownie zjednoczyć Chiny, nawet siłą, i zniszczyć małą, ale tętniącą życiem demokrację w Azji. Okazuje się, że Macron, udając „gaullistę”, wręcz się ośmieszył i symbolicznie pokazał koniec Francji jako światowego mocarstwa.

Pekiński tandem

Periodyk „Marianne” zwrócił uwagę, że dla podniesienia rangi swojej wizyty w Pekinie, Macron zabrał ze sobą szefową KE Ursulę von der Leyen. W tym kontekście tygodnik „Marianne” stwierdza: „do tej pory naiwnie wierzyliśmy, że Francja, jako mocarstwo nuklearne i stały członek Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, wciąż jest zdolna do suwerennego prowadzenia swojej polityki zagranicznej”. Zdaniem periodyku, podpieranie się szefową KE, pokazuje, że atrakcyjność Francji skarlała.

„Marianne” stwierdza, że „ten dziwny pekiński tandem” (Macron – der Leyen) jest wskaźnikiem jeszcze poważniejszej degradacji kraju. Francja stała się naprawdę chorym człowiekiem Europy, ze swoimi masowymi demonstracjami przeciwko reformie emerytalnej, zadłużeniem, rekordowym deficytem zewnętrznym na poziomie 160 miliardów, z czego jedna czwarta przypada na Chiny (39,6 mld euro w 2021 r.), milionami biednych i bezrobotnych, niekontrolowaną imigracją (320 tys. zezwoleń na pobyt i 150 tys. osób ubiegających się o azyl tylko w 2022 r.), deindustrializacją, z której korzystają głównie Chiny, niewydolnością elektrowni jądrowych i szpitali. Francja najwyraźniej nie czuje się już na tyle silna, by rozmawiać z Chinami partnersko, i „szuka wsparcia”.

„Marianne” przypomniała, że prezydent już w listopadzie 2022 roku bezskutecznie próbował „wprosić się” na oficjalną podróż kanclerza Olafa Scholza do Pekinu. Zdaniem tygodnika, jednak „Niemcy się z nikim nie dzielą”, bo tego nie potrzebują. Są i tak mocno obecni ekonomicznie w Chinach (działa tam 5200 ich firm). „Olaf Scholz nikogo nie potrzebuje i woli rozmawiać sam na sam z Xi Jinpingiem” – podsumowuje tygodnik.

Macron do Francji zabrał z sobą 50 szefów francuskich firm, a dla oprawy pojechał jeszcze m.in. „eksportowy” muzyk Jean-Michel Jarre, ale to problemy polityki międzynarodowej grały pierwsze skrzypce.
Tygodnik „Marianne” podsumował, że Francja waży coraz mniej na Indo-Pacyfiku, traci też ostatnie przyczółki swojego poczucia globalnego mocarstwa i nawet w Afryce jest „przepędzana” przez Rosjan. „Marianne” dodaje, że straciła także swoją pozycję w Europie – i to właśnie na skutek „nieudolnych francuskich prób mediacji w konflikcie ukraińskim, gdzie po wielu telefonach do Władimira Putina Emmanuel Macron dopiero po pewnym czasie zdecydował się wsiąść do europejskiego i atlantyckiego pociągu, porzucając wszelką chęć wywierania wpływu na przebieg wojny”. Tygodnik dodaje, że „pozostał mu okrutny sarkazm Polaków, Bałtów i Ukraińców, którzy wymyślili nawet słowo makronizm, oznaczający gadanie bez powiedzenia czegokolwiek”.

Francja czyli Europa

Negatywne echa wizyty Macrona odbiły się też za Atlantykiem. Najdalej poszedł ze swoim barwnym językiem Donald Trump, który oskarżył prezydenta Francji o „lizanie tyłka” jego chińskiemu odpowiednikowi Xi Jinpingowi. Paryż bronił stanowiska prezydenta Francji, twierdząc, że Europa „musi być w stanie sprawić, by jej wyjątkowy głos został usłyszany”. „Na szczęście Europa ma prawo do własnego stanowiska” – dodał trochę buńczucznie rzecznik rządu Olivier Véran po wypowiedziach Donalda Trumpa. To pełna megalomania ministra, bo jednak Francja to jeszcze nie cała Europa. A nawet w sąsiednim kraju tandemu, który miał prowadzić UE, czyli w Niemczech, „Der Spiegel” pytał: „czy Macron postradał zmysły?”.

Na marginesie wizyty Macrona w Pekinie padły też pytania o „chiński plan pokojowy” dla Ukrainy i Rosji. Skoro Francja zrezygnowała z mediacji (na skutek oporu Rosji), to pierwszoplanowa rola przypadła obecnie Pekinowi i ewentualnie Ankarze. Turcji Macron nie lubi, więc postanowił i w tej kwestii wybadać Jinpinga. Jednak Chiny w roli rozjemcy na kontynencie europejskim to gratka dla Pekinu i wzmocnienie pozycji Xi Jinpinga w globalnym sporze z USA. Chiny mają za sobą udane mediacje między Arabią Saudyjską a Iranem na Bliskim Wschodzie. I znowu Macronowi wydawało się, że idzie śladami de Gaulle’a i wybija się na suwerenną politykę wobec USA. Dla Jinpinga może być jednak tylko „użytecznym idiotą”.

Niedawno francuski parlament uznał Hołodomor na Ukrainie z lat trzydziestych XX wieku za ludobójstwo. Moskwa nazwała to „antyrosyjską i odrażającą gorliwością francuskich deputowanych”. Rzecznik rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa atakowała, że Paryż sam „nie zamknął jeszcze strony ze swoimi zbrodniami z okresu kolonialnego”. Zdaje się, że zawiedzione uczucia dawnej miłości bolą najmocniej po obydwu stronach. Macron jednak stał się wrogiem Rosji, w Europie stracił zaufanie partnerów, a Amerykanie patrzą na niego jeszcze bardziej podejrzliwie.

„Strategiczny błąd”

Marc Julienne, specjalista ds. Azji z Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (IFRI), podsumowywał trzydniową wizytę prezydenta Francji w Pekinie i Kantonie zdaniem, że „nic nie poszło zgodnie z planem Macrona”. Dodał, że np. „szukanie rozwiązania wojny na Ukrainie w Pekinie było iluzoryczne”, bo wszystkie analizy były zgodne co do tego, że Emmanuel Macron nic nie dostanie, i nic nie dostał – dodaje analityk. Jego zdaniem, Xi Jinping nie jest zainteresowany znalezieniem politycznego rozwiązania tego konfliktu, podobnie jak nie jest zainteresowany militarnym wsparciem Władimira Putina. Nie rozumiejąc stanowiska Chin, Francja wysłała partnerom raczej negatywny sygnał w zakresie swojej wiarygodności – twierdzi Julienne.

Analityk krytykował też wybór „trzeciej drogi” między Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Jego zdaniem, można to interpretować jako „równy dystans Francji wobec USA i Chin”. Dodawał jednak, że Amerykanom swoje pretensje można powiedzieć prosto w oczy jako sojusznikowi, a w przypadku Chin Macron tego nie zrobił i nie zrobi. Już Ursula von der Leyen przypomniała „o nierównym dostępie do chińskiego rynku” i krytykowała protekcjonizm Pekinu. Macron wolał przymknąć oczy w zamian za doraźne korzyści, ale według politologa, to „strategiczny błąd”.

Delegacja francuska podpisała kilka kontraktów. Airbus Helicopters podpisał dużą umowę z chińskim leasingodawcą GDAT, która obejmuje dostawę 50 śmigłowców wielozadaniowych H160. Do tej pory, od czasu wyprodukowania się tej maszyny w 2015 roku, udało się sprzedać na eksport tylko 100 takich helikopterów, więc można mówić o sukcesie. Francuzi zawarli także umowy z grupą Wencan, producentem części samochodowych, i XTC New Energy Materials, która dostarcza materiały do akumulatorów litowo-jonowych. Na tym jednak sukcesy się kończą… Pomysł „strategicznej autonomii” budowanej w oparciu o Francję wywołuje żarty nie tylko nad Wisłą…

REKLAMA