Legia, która grała od 6 minuty w „10” zdobyła Puchar Polski. Stało się to jednak dopiero po rzutach karnych. W ten sposób warszawski klub zdobył puchar po raz 20. w swojej historii. Finał odbywał się na PGE Narodowym w stolicy.
Grając przez prawie cały mecz w dziesiątkę, Legia pokonała w rzutach karnych 6-5 broniący trofeum Raków Częstochowa. Po 90 minutach i dogrywce było 0:0. W meczu roiło się od żółtych kartek. Otrzymali je: Legia – Paweł Wszołek, Josue, Tomas Pekhart, Rafał Augustyniak, Bartosz Kapustka, Kacper Tobiasz, Filip Mladenovic. Raków – Zoran Arsenic, Jean Carlos, Vladislavs Gutkovskis, Giannis Papanikolaou. Czerwoną kartkę zobaczył zaś Yuri Ribeiro.
W finale spotkały się dwie najlepsze w tym sezonie drużyny w Polsce. Raków pewnie zmierza po pierwsze w historii Mistrzostwo Polski. Na cztery kolejki przed końcem wyprzedza drugą w tabeli Legię o 11 punktów. Legia prawdopodobnie zostanie wicemistrzem.
Można się było więc spodziewać lepszego poziomu i dramaturgii. Finał tradycyjnie miał uroczystą oprawę, przed meczem odegrano hymn państwowy, a na trybunach był obecny m.in. selekcjoner reprezentacji Fernando Santos.
Na stadionie był prawie komplet – 45 tysięcy widzów. W obecnym sezonie ekstraklasy Raków najpierw pokonał Legię aż 4:0, ale wiosną warszawski zespół zrewanżował się, zwyciężając u siebie 3:1. To zwiastowało emocje w finale PP.
Jednak już na początku spotkania doszło do sytuacji, która ostudziła te nadzieje. Przy pierwszej groźnej akcji Yuri Ribeiro sfaulował wychodzącego na tzw. czystą pozycję Frana Tudora i sędzia Lasyk, po konsultacji z VAR, pokazał obrońcy Legii czerwoną kartkę.
Kartka ustawiła mecz. Atmosfera na boisku i przy ławkach rezerwowych była napięta. Już w pierwszym kwadransie arbiter, oprócz czerwonej, pokazał sporo żółtych kartek, również trenerom obu drużyn.
Grający w przewadze Raków dominował, ale do przerwy utrzymywał się wynik bezbramkowy. Nawet mimo kolejnych dogodnych okazji, jak Gutkovskisa w doliczonym czasie pierwszej połowy, gdy w sytuacji sam na sam znów nie pokonał on Tobiasza.
W drugiej części przewaga wciąż należała do lidera ekstraklasy, ale Legia umiejętnie się broniła i nie pozwalała rywalom na stworzenie stuprocentowych sytuacji. Emocje nastąpiły dopiero w „karnych”.
W serii „jedenastek” aż… jedenaście kolejnych prób było udanych. Pomylił się dopiero – przy stanie 6-5 dla Legii, Mateusz Wdowiak, którego strzał obronił świetnie się spisujący w tym meczy Tobiasz. Bramkarz Legii został wybrany zresztą na najlepszego piłkarza finału.
Zapraszamy na konferencję, zamiast pytań mogą być szampany 😎 🍾 #LEGRCZ pic.twitter.com/2FBjggT56Q
— Legia Warszawa 👑 (@LegiaWarszawa) May 2, 2023
Źródło: PAP