Maltretowany ośmiolatek z Częstochowy przyjął ostatnie namaszczenie. Najbliższe dni decydujące

Szpitalny korytarz. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Szpitalny korytarz. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
REKLAMA

Stan ośmiolatka z Częstochowy, maltretowanego przez ojczyma, pogarsza się. Ojciec poinformował, że chłopczyk przyjął ostatnie namaszczenie. Opowiedział też, jak wyglądało jego ostatnie pożegnanie z synem. Najbliższe dni będą decydujące.

Z każdą godziną jest coraz gorzej, serce wydolne jest tylko na 3 procent, mózg jeszcze pracuje… Liczę na cud i proszę o to Boga oraz wszystkich, którym zależy na moim dziecku. Módlmy się o cud i wyprośmy go dla Kamilka – powiedział w rozmowie z „Faktem” ojciec chłopca.

REKLAMA

Ojciec opowiedział też, jak wyglądało w sobotę jego pożegnanie z synem.

Przytuliłem go. Potrzymałem za rączkę… Kamilku, nie zostawiaj nas, czeka na ciebie braciszek – powiedział tata skatowanego chłopca.

Kamilek płakał, on słyszał, co do niego mówię… Zobaczyłem łzy na jego oczach – dodał pan Artur. Powiedział też, że przy szpitalnym łóżeczku modlił się ksiądz, który udzielił ostatniego namaszczenia.

U skatowanego ośmiolatka postępują choroba oparzeniowa, niewydolność oddechowa i zakażenie organizmu.

Maltretowany Kamilek

Sprawa maltretowania chłopca wyszła na jaw po zgłoszeniu złożonym przez biologicznego ojca dziecka 3 kwietnia br. Interweniowała policja. Dziecko z ciężkimi obrażeniami przetransportowano do szpitala śmigłowcem. Lekarze z GCZD mówili 5 kwietnia o jego rozległych oparzeniach: głowy, tułowia oraz kończyn i złamaniach kończyn. Sygnalizowali walkę o życie dziecka i perspektywę jego długiego leczenia.

5 kwietnia prokurator zarzucił ojczymowi dziecka, 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca br. usiłował pozbawić życia swojego pasierba, polewając go wrzątkiem i umieszczając na rozgrzanym piecu węglowym. W ten sposób spowodował ciężkie obrażenia ciała – oparzenia głowy, klatki piersiowej i kończyn.

Podejrzanemu zarzucono też, że znęcał się nad ośmiolatkiem ze szczególnym okrucieństwem – poprzez bicie, kopanie po całym ciele oraz przypalanie papierosami i spowodowanie u niego licznych złamań kończyn oraz rany oparzeniowe.

Matka chłopca Magdalena B. jest podejrzana o narażanie swego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Nie reagowała bowiem na zachowania męża i nie udzieliła dziecku pomocy. Prokuratura zaznacza, że spoczywał na niej szczególny obowiązek opieki nad dzieckiem.

Dawid B. przyznał się do popełnienia zarzucanych mu przestępstw. Odmówił złożenia wyjaśnień. Do winy przyznała się także matka chłopca, ona składała wyjaśnienia. Oboje zostali aresztowani na trzy miesiące.

Zarzuty dla innych członków rodziny

Pod koniec kwietnia prokuratura informowała też o postawieniu zarzutów nieudzielenia pomocy siostrze matki Kamila, a następnie mężowi tej kobiety. Wszyscy mieszkali w tym samym domu. Grozi im za to kara do trzech lat więzienia, po przesłuchaniu oboje trafili pod dozór policji.

Jak wcześniej informował Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Częstochowie, rodzina ośmiolatka była od marca 2021 r. objęta wsparciem pracownika socjalnego. Wcześniej nie było informacji wskazujących, że dziecko może doświadczać przemocy.

Częstochowski sąd zdecydował, że najmłodsze dzieci, które mieszkały z Dawidem i Magdaleną B., trafią do pieczy zastępczej, a starsze do placówki opiekuńczo-wychowawczej. Magdalena B. ma szóstkę dzieci – dwójkę najmłodszych z obecnym mężem Dawidem B., a czwórkę pozostałych z innymi dwoma mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się ubiegłym roku.

REKLAMA