Niezidentyfikowany wojskowy obiekt latający pod Bydgoszczą. Sprawa została „wygaszona”?

Miejsce znalezienia szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego w lesie w okolicach miejscowości Zamość k. Bydgoszczy, 27 bm. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie sprowadzenia zdarzenia powszechnie niebezpiecznego w związku ze znalezieniem koło Bydgoszczy szczątków obiektu wojskowego. (tż/awol) PAP/Tytus Żmijewski
Miejsce znalezienia szczątków niezidentyfikowanego obiektu wojskowego w lesie w okolicach miejscowości Zamość k. Bydgoszczy, 27 bm. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła śledztwo w sprawie sprowadzenia zdarzenia powszechnie niebezpiecznego w związku ze znalezieniem koło Bydgoszczy szczątków obiektu wojskowego. (tż/awol) PAP/Tytus Żmijewski
REKLAMA

Czy niezidentyfikowany obiekt wojskowy, który odnaleziono w lesie pod Bydgoszczą, wleciał w polską przestrzeń powietrzną, został zauważony, a następnie zniknął z radarów i nikt już się nim nie interesował? Wiele na to wskazuje. Nowe informacje w sprawie, które ujawnia „Fakt”, są bulwersujące i stawiają pod znakiem zapytania zdolności obronne państwa polskiego.

Pod koniec kwietnia poinformowano, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Od razu zostało w tej sprawie wszczęte śledztwo.

REKLAMA

Dzień później dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski wyjaśnił, że „trwają intensywne dochodzenia, sprawdzenia, intensywny dialog między różnego rodzaju instytucjami”. Jak wskazał, chodzi o ustalenie, w jaki sposób sprzęt mógł się tam znaleźć i jakie jest jego pochodzenie.

Generał Piotrowski nawiązał też do wydarzeń z połowy grudnia ub.r., gdy Rosjanie przeprowadzili jeden ze zmasowanych ataków powietrznych na Ukrainę, wskazał też na próby działań psychologicznych podejmowane przez Rosję.

– Powstały pewne hipotezy, mamy pewne wątki, które można byłoby powiązać ze zdarzeniem w Zamościu pod Bydgoszczą – powiedział w oświadczeniu dla mediów.

Teraz z informacji, które ujawnia „Fakt”, wynika, że śledztwo dotyczy głównie tego, kto odpowiada za to, że rakiety przestano szukać.

Kiedy w jednostce dyżurnej rakieta pojawiła się na radarach, poderwano parę dyżurną, ale piloci nie odnaleźli obiektu. Chwilę po tym rakieta zniknęła z ekranów i sprawa została, jakby to powiedzieć, wygaszona twierdzi informator „Faktu”.

To jest nie do pomyślenia i stawia pod znakiem zapytania zdolności obronne państwa polskiego.

Ta rakieta przeleciała przez połowę naszego kraju i wylądowała w lesie, a znalazł ją turysta. Mnie jako oficerowi i żołnierzowi jest wstyd – mówi w rozmowie z „Faktem” wysoki oficer ze Sztabu Generalnego Wojska Polskiego.

REKLAMA