Lębork. Podpalił mieszkanie byłej dziewczyny, zginęło dwoje nastolatków. Wyrok SN

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

25 lat spędzi ostatecznie w więzieniu Maciej D. za podpalenie kamienicy w Lęborku, w której mieszkała jego była dziewczyna. W pożarze zginęło dwoje jej rodzeństwa w wieku 16 i 13 lat. Sąd Najwyższy nie zgodził się na uchylenie wyroku i ponowne osądzenie mężczyzny, czego chciała prokuratura.

Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną Prokuratora Generalnego jako oczywiście bezzasadną. Tym samym utrzymany został wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku, który skazał Macieja D. na 25 lat więzienia. Wcześniej Sąd Okręgowy w Słupsku wymierzył mu karę dożywotniego pozbawienia wolności.

REKLAMA

W uzasadnieniu czwartkowego orzeczenia sędzia Małgorzata Gierszon podkreśliła, że prokuratura w kasacji zarzuciła sądowi apelacyjnemu rażące naruszenie przepisów dot. kontroli odwoławczej i w konsekwencji błędne ustalenia co do zamiaru, który miał mężczyzna, podpalając kamienicę. Prokuratura zarzuciła też rażącą niewspółmierność i łagodność kary.

Mimo obszerności kasacji oba te zarzuty są w stopniu oczywistym bezzasadne (…) Prokurator nie wskazuje, w czym miała się objawiać pozorność oceny dowodów przez sąd II instancji i na czym miałaby polegać dowolność tej oceny (…) Sąd apelacyjny w sposób bardzo skrupulatny, wnikliwy, wzorcowy, bardzo rzadko spotykany przeprowadził kontrolę odwoławczą w tej sprawie – uzasadniała sędzia Gierszon.

Jej zdaniem nie można uznać, że sąd apelacyjny rażąco naruszył przepisy wskazane przez prokuraturę w kasacji. – Nie można mówić, że w ogóle je naruszył. (…) Rozumowanie sądu apelacyjnego jest słuszne, poprawne, a jego ocenie żadną miara nie można przypisać dowolności – dodała sędzia.

SN wskazał też, że w tej sprawie błędem byłoby nieuwzględnienie przez sądy niższych instancji młodego wieku skazanego, który dwa miesiące przed podpaleniem ukończył 18 lat. W uzasadnieniu SN podkreślił też, że skazany mężczyzna przyznał się do spowodowania pożaru i wyraził chęć zadośćuczynienia.

To co napisał sąd I instancji, że skazany jest osobą pozbawioną człowieczeństwa, nie znalazło odzwierciedlenia w materiale dowodowym sprawy – podkreśliła sędzia Gierszon.

Rodzina poszkodowany: To niesprawiedliwe

Ogłoszeniu orzeczenia przysłuchiwała się w czwartek rodzina Darii i zmarłych nastolatków.

To jest niesprawiedliwe. Wyrok sądu I instancji był słuszny. Przez tego człowieka życie straciło dwoje dzieci, a reszta jak ma żyć po tym wszystkim? Nam życia naszych dzieci nikt nie zwróci. Nasz ból nie zniknie, a ten człowiek wyjdzie z więzienia jak będzie miał 42 lata i będzie jeszcze bardziej zdemoralizowany. Wyjdzie i będzie chciał się na nas zemścić. Już się odgrażał – mówili bliscy ofiar.

Do tragicznego pożaru kamienicy przy ul. Pileckiego w Lęborku doszło w nocy z 30 września na 1 października 2018 r. W budynku przebywało wówczas 25 osób z 28 zameldowanych, w tym była dziewczyna podpalacza, Daria.

Za spowodowanie pożaru odpowiadał Maciej D. 18-letni wówczas mężczyzna był chorobliwie zazdrosny o swoją partnerkę, która odeszła od niego z ich dzieckiem i przeprowadziła się do matki. Chłopak wysyłał jej smsy z pogróżkami. Jak ustalili śledczy, ostatecznie mężczyzna podłożył ogień pod drewnianymi schodami, gdzie leżała sterta śmieci. Początkowo skazany przyznał się do podłożenia ognia, potem jednak wyparł się sprawstwa.

W pożarze zginęło dwoje rodzeństwa byłej dziewczyny Macieja D.: 16-letnia Agata i 13-letni Jan. Ciężko poparzony został jej 4-letni brat. Kolejnych siedem osób odniosło obrażenia. Mężczyzna został oskarżony o zabójstwo dwóch osób i usiłowanie zabójstwa czterech innych.

W lutym 2020 r. Sąd Okręgowy w Słupsku skazał Macieja D. na karę dożywotniego więzienia za umyślne spowodowanie pożaru kamienicy, a w efekcie zabójstwo dwóch osób i usiłowanie zabójstwa kolejnych czterech. Sąd ten orzekł też m.in. 200 tys. zł zadośćuczynienia dla matki zmarłych dzieci.

W październiku 2020 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku zmienił ten wyrok i skazał mężczyznę na 25 lat więzienia. Sąd apelacyjny uznał, że Maciej D. działał w zamiarze ewentualnym, a nie bezpośrednim, co oznacza, że nie zakładał świadomie i z premedytacją, że w pożarze, który wywołał, zginą ludzie. Wyrok ten utrzymał ostatecznie SN.

REKLAMA