Niestety nie w Polsce. Szef banku centralnego sprzeciwił się lawinie obietnic głównych partii

Janis Sturnaras
Janis Sturnaras. / foto: Flickr, Chatham House, CC BY 2.0
REKLAMA

Janis Sturnaras, kierujący Bankiem Grecji, ostrzegł polityków przed skutkami obietnic wyborczych i „fiskalnym populizmem”. – Byłoby nie do pomyślenia, by wybory naraziły na szwank osiągnięcia, które uzyskaliśmy kosztem bardzo wielu wyrzeczeń – stwierdził w środę Sturnaras, cytowany przez portal Greek Reporter.

Przed planowanymi na 21 maja wyborami rządząca Nowa Demokracja i opozycyjna Syriza zapowiedziały znaczące wsparcie dla poszczególnych grup społecznych. Nowa Demokracja chce wprowadzić 150 euro dla każdej osoby, która osiąga pełnoletniość, obniżyć o 10 procent podatek od nieruchomości i zwiększyć dodatki rodzinne. Zapowiedziała także, że podniesie przeciętny dochód pracownika o 1500 euro w ciągu czterech lat.

REKLAMA

Syriza zobowiązała się do podniesienia o 10 procent pensji budżetówki, o 7,5 proc. – emerytur, a także obniżenia VAT na żywność i benzynę. Chce także zwiększyć kwotę wolną od podatków oraz podnieść wydatki na ochronę zdrowia do 7,5 proc, a na edukację – do 5 proc.

Szef banku centralnego przypomniał, że choć spadek zadłużenia kraju jest znaczący, to Grecja jeszcze nie stała się miejscem atrakcyjnym dla inwestorów. Wyraził nadzieję, że nowy rząd będzie realizował zobowiązania i nie będzie łamał zasad zrównoważonego budżetu, a także podejmie „właściwe reformy, które umożliwią szybszy wzrost gospodarczy”.

Podczas kryzysu finansowego w 2009 Grecja stała się niewypłacalna, co spowodowało panikę na rynkach finansowych. Ateny uzyskały pomoc, ale w zamian za podjęcie radykalnych oszczędności. Ateny musiały znacząco zmniejszyć wydatki, zredukować zatrudnienie w strefie budżetowej, podnieść podatki, obniżyć emerytury. Gwałtownie wzrosło bezrobocie, a gospodarka skurczyła się o ponad 25 proc. Ostatnie pożyczki mają zostać spłacone w 2070 roku.

REKLAMA