PiS-owskie rozdawnictwo nie hamuje. Teraz będą odpalać kobietom pięciocyfrowe sumy

Mateusz Morawiecki Źródło: PAP/Darek Delmanowicz
Mateusz Morawiecki Źródło: PAP/Darek Delmanowicz
REKLAMA

„Dziennik Gazeta Prawna” informuje o kolejnym programie rozdawnictwa szykowanym przez PiS. Warszawski rząd chce tym razem przekonać do siebie kobiety i jest gotów rozdać im nawet ponad 20 tys. złotych z pieniędzy, które zabierze w podatkach polskim obywatelom.

Wprowadzając 500+ w pierwszej kadencji swoich rządów, PiS całkowicie zdemoralizował polską scenę polityczną. Obecnie większość partii, poza Konfederacją i Wolnościowcami, jedynie licytuje się na to, która z nich wprowadzi więcej programów rozdawnictwa.

REKLAMA

Niedawno PO-KO zapowiedziała tzw. „babciowe”, na co oczywiście stronnictwo PiSu również musiało czymś odpowiedzieć. Jak się okazuje, partia Jarosława Kaczyńskiego uderzyła od razu z grubej rury, bo aby przekonać do siebie kobiety, jest gotowa jeszcze bardziej nadwyrężyć budżet państwa, podjąć ryzyko zwiększonej inflacji i rozdać nawet ponad 20 tys. złotych.

PiS ma ogłosić pakiet wyborczy dla kobiet jeszcze w tym miesiącu. Kolejny program rządowego rozdawnictwa będzie skierowany do matek dzieci w wieku do lat trzech.

„Po powrocie do pracy ma im przysługiwać m.in. bon szkoleniowy do 7 tys. zł na zdobycie nowych kwalifikacji i kursy zawodowe. Drugie planowane rozwiązanie to grant dla kobiet prowadzących działalność gospodarczą” – pisze „DGP”.

Wysokość grantu ma sięgnąć do sześciu minimalnych wynagrodzeń, co w dzisiejszych realiach przekłada się na kwotę nawet do 20 490 zł.

Dodatkowo warszawski rząd zapowiada korzystniejsze wyliczanie składek dla kobiet, które pracują na część etatu.

„Szczegóły liczy ZUS. To z kolei byłoby rozwiązanie skierowane do kobiet, które chcą łączyć obowiązki rodzicielskie z częściowym powrotem do aktywności zawodowej” – podaje „DGP”.

„PiS szuka sposobu na odzyskanie poparcia w elektoracie kobiecym, które w dużej mierze stracił po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji” – czytamy dalej.

Na to wszystko ktoś jednak będzie musiał pracować, bo komuś te pieniądze będzie trzeba odebrać. Wychodzi więc na to, że koniem pociągowym całego festiwalu PiS-owskiego rozdawnictwa mają być pracujący mężczyźni.

REKLAMA