Michalkiewicz: „Widać, że nasz najważniejszy sojusznik coś tam kombinuje”

Stanisław Michalkiewicz.
Stanisław Michalkiewicz. / foto: screen YouTube
REKLAMA

W jednym z najnowszych felietonów, jakie ukazały się na kanale asmeredakcja, Stanisław Michalkiewicz odniósł się do pogłosek dotyczących otrucia białoruskiego przywódcy Aleksandra Łukaszenki.

Michalkiewicz przypomniał, że niedawno w rosyjskiej stolicy odbyła się doroczna parada zwycięstwa. – W tej uroczystości uczestniczył białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka, który podobno w Moskwie zaniemógł. Zaraz pojawiły się pogłoski, że Putin go otruł – powiedział.

REKLAMA

– Wszystko to jest możliwe, Putin – jak wiadomo – zdolny jest do wszystkiego, więc również do tego, żeby otruć Aleksandra Łukaszenkę, ale właściwie po co? Putin może jest zdolny do wszystkiego, ale nie jest chyba głupi – wskazał publicysta.

– Aleksander Łukaszenka, wprawdzie niezbyt chętnie, ale przecież robi wszystko, czego Putin od niego zażąda, więc w jakim celu miałby go w tej sytuacji otruwać? – pytał.

– Jeżeli już ktoś miałby interes w tym, żeby go otruć, to raczej CIA. A żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają, że CIA co najmniej kilkadziesiąt zamachów organizowała na życie Fidela Castro – przypomniał.

W ocenie Michalkiewicza, „jak tyle organizowała (CIA – przyp. red.), żeby zgładzić jednego Fidela Castro, co się zresztą nie udało, to dlaczego nie miałaby zrobić tego samego w stosunku do Aleksandra Łukaszenki?”.

W dalszej części programu publicysta przypomniał też postać Swietłany Cichanouskiej. – Naprowadziło mnie na to podejrzenie zachowanie p. Swietłany Cichanouskiej – stwierdził publicysta.

Przypomniał też, ze Swietłaną Cichanouską „nasi umiłowani przywódcy zabawiali się w mocarstwowość, efektem tej zabawy jak pamiętamy było wepchnięcie Aleksandra Łukaszenki z całą Białorusią w objęcia Putina i Putin go teraz z tych objęć nie chce wypuścić”.

Jak dodał, „tymczasem pani Swietłana ni z tego ni z owego oświadczyła, że gotowa jest wziąć odpowiedzialność za losy narodu białoruskiego, ale – uwaga – dopiero po śmierci Aleksandra Łukaszenki”.

– Jak ten fenomen wytłumaczyć? Pismo święte powiada, że z obfitości serca usta mówią, więc widocznie oficer prowadzący panią Swietłanę Cichanouską mógł jej coś tam jej powiedzieć – skwitował.

Dalej publicysta zwrócił uwagę na jeszcze jedną okoliczność. – To jeszcze nic, bo „kropkę nad i” postawił dowódca słynnego banderowskiego pułku Azow (…), otóż ten dowódca słynnego banderowskiego pułku Azow powiedział, że nie ma się co namyślać, trzeba zaatakować Białoruś i wyraził nadzieję, że niezwyciężona armia polska w tym Ukrainie pomoże – podkreślił.

– To by oznaczało, że niezwyciężona armia polska musiałaby uderzyć na Białoruś od zachodu, przy okazji sforsować ten płot na granicy, który niedawno został postawiony – dodał.

– Widać, że nasz najważniejszy sojusznik coś tam kombinuje, zwłaszcza gdyby tych Ukraińców zabrakło nagle, ale tak się szczęśliwie złożyło, że nasza niezwyciężona armia na razie tego zrobić nie może – skwitował, wyjaśniając, że armia jest teraz pochłonięta konfliktem z ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem.

REKLAMA