Skandaliczne słowa ambasadora Ukrainy. Dlaczego Ukraińcy nami pomiatają? Bo mogą, dzięki polityce rządu PiS

Ambasador Ukrainy Wasyl Zwarycz.
Ambasador Ukrainy Wasyl Zwarycz. / foto: screen Twitter
REKLAMA

„Polityką wschodnią państwa polskiego rządzi obecnie oparta na myśleniu życzeniowym i braku zrozumienia i polityki międzynarodowej i kultury elit ukraińskich doktryna nazwana przez jednego z przedstawicieli obozu rządzącego «zakorzenianiem dobrych relacji»” – pisze na Twitterze Krzysztof Bosak, polecając wpis Alberta Świdzińskiego.


– Być może (to brak zrozumienia ze strony władz Ukrainy – red.). Prezydent Zełenski także ma wiele innych spraw na głowie. Ja tutaj niczego nie usprawiedliwiam, ale po prostu staram się zrozumieć. To jest też cecha dyplomacji. To nie jest rzecz ciągle dla Ukraińców najważniejsza, ciągle to zrozumienie jest zbyt słabe. Jestem dobrej myśli, że ta 80. rocznica coś zmieni –
mówił w rozmowie z Onetem rzecznik polskiego MSZ Łukasz Jasina.

REKLAMA

Te słowa w skandaliczny sposób skomentował ambasador Ukrainy Wasyl Zwarycz.

„Jakiekolwiek próby narzucania Prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie co musimy w sprawie wspólnej przeszłości są nieakceptowalne i niefortunne” – napisał Ukrainiec w swoich mediach społecznościowych.

Całą sytuację skomentował analityk Albert Świdziński. Jego wpis podał w mediach społecznościowych jeden z liderów Konfederacji, Krzysztof Bosak.

„To smutne stękanie, że ambasador Ukrainy „wypowiedział się niefortunnie”, że „to woda na młyn” byłoby śmieszne, gdyby nie było żałosne” – twierdzi Świdziński.

„Ambasador Ukrainy wypowiedział się akurat tak, jak powinien. Skoro może pozwolić sobie na okazywanie siły i nie tworzyć precedensu, to czemu miałby zachować się inaczej? Bo jesteśmy bratnie narody? Bo bardzo się kochamy i tak pomogliśmy ukraińskim sierotom?” – dodaje.

„Polskie elity – pomimo silnej pozycji negocjacyjnej – zdają się wierzyć, że Ukrainie należy pomagać bezinteresownie, a w zamian otrzymamy kiedyś, w jakiejś niesprecyzowanej przyszłości, materialne wyrazy wdzięczności, bo «jesteśmy przyjaciółmi»” – pisze analityk.

Świdziński przypomina, że „nie ma czegoś takiego jak przyjaźń między państwami„. „Jesteśmy tak samo przyjaciółmi Ukrainy, co Francji, co Chin, co Niemiec, co Węgier, co Rosji, co USA – i tak samo są to nasze bratnie narody. Po prostu – z jednymi w chwili obecnej nasze interesy są bardziej, a z drugimi mniej sprzeczne”.

Analityk zauważa, że „interesy Ukrainy i Polski są zbieżne – ale istnieje asymetria, bo Ukraina jest znacznie bardziej pilnie i bezpośrednio zagrożona rosyjską agresją”.

„Ukrainie dużo bardziej niż nam zależy żeby nie przegrała, (chociaż i dla nas ma to znaczenie prawie egzystencjalne)” – pisze Świdziński.

„Tę asymetrię należy wyzyskać, należało ją wyzyskiwać od pierwszego dnia konfliktu, mniej lub bardziej subtelnie warunkując każdą formę pomocy Ukrainie koncesjami z jej strony na rzecz Polski. Od transferu wiedzy, przez brain drain, po takie tworzenie prawodawstwa, aby polskie podmioty uzyskiwały dzięki niemu uprzywilejowaną pozycję w procesach prywatyzacji spółek publicznych na Ukrainie, czy też odbudowy tego państwa” – stwierdza.

„Jeżeli tego nie uczyniliśmy, i w żaden sposób nie wykorzystaliśmy asymetrycznej przewagi vis a vis Ukrainy to jest to wyłącznie nasz błąd, i nasz problem. Ukraina w tej sytuacji zachowuje się racjonalnie i przewidywalnie – można jej przedstawicielom co najwyżej zarzucić brak subtelności. To Polska zachowuje się jak nieprzewidywalny romantyk – jak zwykle zresztą” – dodaje.

REKLAMA