Transpiwo nikomu nie smakuje

Piwo Bud Light.
Piwo Bud Light. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: domena publiczna
REKLAMA

Masowy bojkot promującej transseksualizm marki piwa Bud Light to jeden z nielicznych współcześnie przykładów tego, jak zdrowo myśląca większość może przeciwstawić się radykalnej mniejszości.

Podczas gdy nad Wisłą wciąż jeszcze przerabiamy gejowsko-lesbijski etap rewolucji obyczajowej w krajach zachodnich, bycie zwykłym homoseksualistą jest już dawno passé, a najwięcej atencji można uzyskać, dokonując samoidentyfikacji jako nastoletnia dziewczyna.

REKLAMA

Tak właśnie uczynił utrzymujący się z pracy aktora 26-letni Dylan Mulvaney, któremu sceniczne doświadczenie wydatnie pomogło w odegraniu wielkiego spektaklu pod nazwą „zmiana płci”. Począwszy od marca 2021 roku, szczupłej budowy Amerykanin objawił na chińskim TikToku, że właśnie zaczyna swoją podróż ku nowej tożsamości płciowej, a jego zaimki brzmią odtąd „ona/jej”.

Miliony followerów

Z całym szacunkiem dla uroku osobistego pana Mulvaneya uniwersum osób pragnących usilnie oszukać Stwórcę i wmówić wszystkim, że są przedstawicielami innej płci niż ta biologiczna, widziało już dużo więcej kandydatów na „transpiękność”. Nie przeszkodziło mu to jednak w zrobieniu błyskotliwej kariery i pozyskaniu aż 11 mln fanów na TikToku oraz 2 mln na Instagramie. Przez ostatnie dwa lata Mulvaney zamieszczał regularnie nagrania dokumentujące proces „feminizacji” swojego ciała, a jego materiały przyciągały rekordowe ilości interakcji.

Nie od dziś wiadomo, że jedną z istotnych przyczyn tak wielkiej plagi transseksualizmu jest powszechne wśród wyznawców tej niebezpiecznej ideologii marzenie, że za sprawą swojej aktywności w mediach społecznościowych zaczną zarabiać bez większego wysiłku znaczne pieniądze. Zdecydowanej większości influencerów transgenderyzmu nigdy się to nie udaje, lecz Mulvaney zdołał stać się twarzą kampanii reklamowych m.in. firmy Nike oraz producenta kosmetyków Ulta Beauty. W ramach tej drugiej 26-latek firmował hasło: „Piękno dziewczęcości”.

Tiktokowa seria „Dni dziewczęcości”, w ramach której Amerykanin dzielił się doświadczeniem swojego psychicznego zaburzenia, również okazała się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Wedle różnych szacunków za lokowanie rozmaitych produktów i usług zdołał kasować nawet 100 tys. dolarów miesięcznie. Jako regularny męski aktor raczej nigdy nie zbliżył się do podobnych zarobków.

Transpiwo

Już w momencie, gdy Mulvaney zaczął reklamować damskie kosmetyki, zrobiło się o nim głośno po prawej stronie sceny politycznej. Politycy i publicyści zaczęli wzywać do bojkotu firmy Ulta Beauty, ale jako że ogromnej większości są w nabywcami kosmetyków, trudno było uzyskać zdecydowaną, męską reakcję. Ta nadeszła dopiero w momencie, gdy wizerunek Mulvaneya pojawił się na puszkach i butelkach z piwem Bud Light. Piwo to zdecydowanie wciąż bardziej męski napój, dlatego kampania z transinfluencerem w roli głównej zderzyła się niemal ze ścianą. Już w pierwszym tygodniu od momentu uruchomienia nowej serii reklam marka zanotowała spadek sprzedaży o 6 proc., a w kolejnych nawet o ok. 20 proc. Jakby tego było mało, kurs akcji właściciela marki Bud Light firmy Anheuser-Busch zaczął szybko spadać. W pewnym momencie wielkość strat można było szacować na nawet 4-5 mld dolarów. Obecnie giełdowa kapitalizacja koncernu została już odbudowana, lecz głównie dzięki temu, że właściciel pospiesznie wycofał się z kampanii z udziałem transaktywisty. Co więcej, zarząd Anheuser-Busch zdecydował się zerwać współpracę z agencją reklamową, która wymyśliła całą koncepcję firmowania sprzedaży piwa przy pomocy Mulvaneya.

Potężne fiasko kampanii z transseksualistą w roli głównej starano się później tłumaczyć tym, że Mulvaney nie firmował wcale piwa Bud Light jako takiego, lecz jedynie otrzymał niewielką serię spersonalizowanych puszek na własny użytek. W tego rodzaju tłumaczenia nikt jednak nie wierzy, gdyż dla wszystkich stało się jasne, że transideologia odnotowała właśnie jedną z najbardziej spektakularnych porażek w swoich dotychczasowych dziejach. Nie była to być może porażka zwiastująca rychły koniec zalewającej nas ze wszech stron propagandy, lecz wydarzenie pokazujące, że możliwe jest jeszcze skuteczne stawianie oporu. Bez względu na to, jak bardzo korporacyjna machina promocji dewiacji nie starałaby się uczynić z Mulvaneya esencji kobiecości, Amerykanie swoją odmową zakupu piwa pokazali, że mają jeszcze w swoich rękach skuteczne narzędzie walki.

Bojkot Bud Light rozszedł się po Stanach Zjednoczonych szerokim echem i zakreślił tym samym granice transpropagandy. O ile Big Techu zwyczajnie nie da się zbojkotować, ponieważ zdominował przestrzeń cyfrowej wymiany informacji oraz przechowywania danych, o tyle pomniejsze firmy muszą się odtąd bać, aby nie przesadzić z promocją społecznej patologii. Za reklamy z udziałem LGBT można wprawdzie dostać dodatkowe punkty w ratingu ESG, lecz zbyt nachalna forma przekazu może sprawić, że wywołane bojkotem straty będą potężne.

Bóg Bidena kocha transów

Sprawa Dylana Mulvaneya jest również ciekawa o tyle, że wyraźnie zachęcony swoją popularnością zaczął w ostatnim czasie wzywać do penalizacji „misgenderingu”, czyli nieuznawania wymyślonej przez transseksualistów rzekomo nowej płci. Pierwszy transseksualista Stanów Zjednoczonych stał się tym samym nie tylko ulubieńcem wielkich korporacji, ale także lewicowych polityków. W październiku ubiegłego roku Mulvaney pojawił się nawet na specjalnej konferencji w Białym Domu i w świetle kamer opowiadał Joe Bidenowi o swoim doświadczeniu zmiany płci. Jak na „katolickiego” prezydenta przystało, Biden zapewnił nawet Mulvaneya, że Bóg go kocha.

Jak zauważyła część dociekliwych mediów, Mulvaney nie jest bynajmniej postacią znikąd. Jego rodzina wydała już we wcześniejszych pokoleniach kilku prominentnych bankierów. Zgodnie z rodzinną tradycją jemu również przypadł udział w bardzo dochodowym przedsięwzięciu. Niezgłębione pokłady dziewczęcości ukryte w ciele 26-letniego mężczyzny to przecież prawdziwa żyła złota.

Udany bojkot Bud Light sprawił, że w lewicowych mediach wybrzmiał prawdziwy chór oburzenia na „transfobicznych” Amerykanów. Jeżeli jednak w całym tym żałosnym spektaklu rzeczywiście pojawił się do element fobiczny, to dotyczył w pełni uzasadnionego lęku milionów osób przed tym, aby takie postaci jak Mulvaney nie niszczyły społecznego wizerunku kobiety. Trudno bowiem nie zauważyć, że swoimi zachowaniami transbiznesmen przyczyniał się tak naprawdę do wyśmiewania i poniżania prawdziwej kobiecości. Odgrywana przez niego tragifarsa została wreszcie zdemaskowana jako coś szczególnie żałosnego.

Ogromna hucpa, jaką stanowi błyskotliwa kariera Mulvaneya, to tak naprawdę wielki test dla całego amerykańskiego społeczeństwa. To być może jedna z ostatnich szans na to, aby postawić tamę promocji dewiacji w tak skrajnej formie. Jeśli Amerykanie nie obronią kobiecości przed zawodowymi rewolucjonistami z TikToka, to zapłacą za to ogromną cenę w postaci rozkładu życia społecznego. Skuteczny bojkot daje nikłą nadzieję na to, że jeszcze nie wszystko stracone.

REKLAMA