Polski rząd na usługach ONZ i EU

Mateusz Morawiecki oraz flagi ONZ i UE.
Mateusz Morawiecki oraz flagi ONZ i UE. / foto: PAP/domena publiczna (kolaż)
REKLAMA

O co chodzi w zamieszaniu wokół rządowej inicjatywy „Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców”? Poniżej publikujemy treść oświadczenia Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci.

W związku z projektem zmian w ustawie „Prawo oświatowe” popularyzowanym pod nazwą „Chrońmy dzieci, wspierajmy rodziców”, który wywołał duże zainteresowanie medialne i społeczne i jest kojarzony z działalnością ruchu rodziców Stop Seksualizacji Naszych Dzieci jak i z naszego Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci, a nawet przypisywane jest nam jego współautorstwo, oświadczamy co następuje:

REKLAMA

1.

Projekt ten jest niepoprawnie nazywany obywatelskim projektem ustawy. Został przygotowany przez partię PiS w toku trwającej aktualnie kampanii wyborczej. Wykorzystano na jego rzecz treści i hasła kojarzące się z działalnością naszej organizacji znane już od ponad 10 lat, które wywołują pozytywne skojarzenia wśród wielu rodziców i nauczycieli. Zbiórka podpisów odbywa się również głównie poprzez struktury partyjne.

Nasze stowarzyszenie nie zostało nawet zaproszone do udziału w tej akcji, pomimo iż od lat działamy na rzecz ochrony dzieci przed demoralizacją i wspierania konstytucyjnych praw rodziców oraz braliśmy udział w pracach zespołów powoływanych deklaratywnie w celu ochrony dzieci na szczeblu rządowym, gdzie przedkładaliśmy rekomendacje w tej kwestii, nie uwzględniono naszych postulatów w proponowanych zmianach ustawy!

Nie możemy poprzeć wprowadzanych zmian ze względu na zawarte w projekcie istotne wady i niedomówienia oraz usiłowanie legalizacji groźnych pomysłów Unii Europejskiej (patrz punkt 3.).

2.

W Projekcie brak definicji kluczowego sformułowania „promowania zagadnień związanych z seksualizacją dzieci” – pojęcie seksualizacji, jak wskazują prawnicy, jest pojęciem miękkim, trudnym dla literalnej interpretacji, powinno się więc je dookreślić możliwie precyzyjnie (choćby w uzasadnieniu ustawy, co uchroniłoby w przyszłości ustawę przed dowolnymi spekulacjami liberalnych prawników). W tej kwestii projektodawca nie podejmuje żadnego wysiłku, co sprawia wrażenie, że bardziej zależy mu na populistycznym i hasłowym wykorzystaniu nośnej społecznie kwestii niż faktycznym rozwiązaniu problemu.

Można by się pokusić o sformułowanie szerszej definicji seksualizacji niż ta, którą wiele lat temu wypracowało APA (lakonicznie przywołana) i która ogranicza się tylko do braku podmiotowości obiektu seksualnego – seksualizacja to coś znacznie szerszego niż postrzeganie siebie jako przedmiot użycia. Niektóre środowiska lewicowe, a nawet Standardy WHO sugerują wręcz walkę z takim traktowaniem osoby, a jednak propagują w inny sposób groźne postulaty seksualne, jak choćby seks międzypokoleniowy, seks za podarunki, seks jako czynność powszednia, konieczna dla zdrowia psychicznego, zachęta do eksperymentów seksualnych, oglądania pornografii jako przyjemności bez znaczenia itp.

Definicja seksualizacji mogłaby w sposób przybliżony wyglądać następująco:

Seksualizacja dzieci to nieadekwatne do wieku i stopnia rozwoju dziecka oraz niezgodne z obowiązującymi normami moralnymi prezentowanie zagadnień związanych z seksualnością człowieka, w tym w szczególności:

1. koncentracja uwagi dziecka na zagadnieniach seksualnych, powiązanie wartości osoby ludzkiej z jej atrakcyjnością oraz aktywnością seksualną, w tym propagowanie podejmowania wczesnej aktywności seksualnej;

2. promocja seksualności w oderwaniu od ryzyk zdrowotnych oraz sfery przeżyć psychicznych, emocjonalnych i relacji zawieranych w przyszłości;

3. prezentowanie dziecku obrazów, sformułowań, pozawerbalnych sugestii, wulgaryzujących obraz sfery seksualności człowieka lub wywołujących u dziecka odczucia erotyczne lub negatywne emocje w dużym natężeniu;

4. prezentowanie zagadnień płciowości kwestionujące płeć biologiczną oraz propagujące różnorodność związków płciowych, w tym kwestionujące racjonalizm małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety.

3.

Projekt zmian w art.86, b), 2f ) ustawy jest groźny choćby w kwestii przyjęcia regulacji Unii Europejskiej odnośnie obowiązkowej edukacji seksualnej. Zakłada on wyłączenie z opinii rady szkoły i rady rodziców z zajęć w czterech przypadkach, gdy są one prowadzone:

1. w ramach zadania zleconego z zakresu administracji rządowej lub

2. w ramach zadań realizowanych przez Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom, o których mowa w art. 8b ust. 2 pkt 2-7 ustawy z dnia 11 września 2015 r. o zdrowiu publicznym (Dz.U. z 2022 r. poz. 1608), lub

3. przez organizację harcerską objętą Honorowym Protektoratem Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej działającą na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, lub

4. przez Polski Czerwony Krzyż, o którym mowa w ustawie z 16 listopada 1964 r. o Polskim Czerwonym Krzyżu (Dz.U. z 2019 r. poz. 179).

Unia Europejska w ramach planów federacyjnych przygotowuje projekt regulacji, w którym kwestie etyczne, dotychczas będące w kompetencji państw członkowskich, zostaną ujednolicone i będą dotyczyły obszaru całej Unii. Wśród nich planowane są między innymi kwestie legalizacji „małżeństw” homoseksualnych i obowiązkowej edukacji seksualnej w szkołach prowadzonej według odgórnych wytycznych. Obowiązkowa edukacja seksualna wprowadzana przez instytucję rządową nie podlegałaby w tym przypadku negocjacji rodzicielskiej. Czy przepis ten wyprzedza przyszłość?

Kwestia jest kuriozalna też z innego powodu, bo to często właśnie samorządy, wydatkujące środki rządowe przeznaczone np. na przeciwdziałanie dyskryminacji w ramach zadań zleconych, inicjują programy, które same w sobie zawierają treści demoralizujące i prowadzą permisywny model edukacji seksualnej. Przykład: gdańskie „Zdrowe love” czy programy prezydenta Warszawy R. Trzaskowskiego.

To Ministerstwo Edukacji akceptowało podręczniki szkolne zawierające treści wywołujące wzburzenie rodziców. W ramach zaś projektu edukacyjnego „Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej”, pod patronatem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, uczniowie, bez powiadomienia rodziców, zabierani byli do kin na filmy prezentujące obrazki pornograficzne.

To programy przeciwdziałania AIDS/HIV znane są z tego, że przemycają często treści demoralizujące dzieci (pokazy stosunków homoseksualnych itp.) pod pozorem przekazywania ważnych informacji o „bezpieczeństwie” homoseksualnym. Każdy ze wspomnianych rodzajów prowadzonych zajęć szkolnych powinien podlegać ścisłej kontroli, gdy dociera do dzieci w placówkach edukacyjnych.

Harcerstwo również nie jest już instytucją zaufania publicznego.

Jednym z przypadków wzbudzających ogromne kontrowersje była działalność założyciela i wieloletniego działacza KPH Roberta Biedronia w ZHP. Zebrano 20 tys. podpisów rodziców wzburzonych propagowaniem homoseksualizmu i permisywnej edukacji seksualnej w strukturach Związku. W ramach przeciwdziałania dyskryminacji młodzieży wyświetlano filmy gejowskie, rozpropagowywano publikacje np. „Sytuacje intymne w pracy wychowawczej”.

Wielu rodziców było wzburzonych i wycofało udział swoich dzieci w ZHP po rozpowszechnieniu się tych informacji.

4.

Brak sankcji – Projekt nie przewiduje sankcji dla organizacji lub pojedynczych pedagogów, którzy prowadziliby zajęcia w sposób sprzeczny z ustawą lub propagowali wśród dzieci wywrotowe idee, np. że istnieje kilkanaście płci i można pomiędzy nimi wybierać swoją tożsamość płciową.

5.

Brak odszkodowań – Projekt nie przewiduje odszkodowań dla rodziców dzieci, których prawa zostały złamane.

Oświadczenie Stowarzyszenia Rodzice Chronią dzieci

REKLAMA