Donald Trump wysłał gratulacje do Kim Dzong Una. Republikanie krytykują

Kim Dzong Un i Donald Trump.
Kim Dzong Un i Donald Trump. / fot. PAP/Newscom
REKLAMA

Kilku kandydatów Partii Republikańskiej (GOP) zaatakowało w weekend byłego prezydenta USA Donalda Trumpa za przekazanie gratulacji dyktatorowi Korei Północnej Kim Dzong Unowi z okazji wybrania jego kraju do Rady Wykonawczej Światowej Organizacji Zdrowia (WHO).

Trump zamieścił gratulacje dla Kim Dzong Una w piątek na Truth Social – amerykańskim serwisie społecznościowym, uruchomionym w 2022 r. przez Trump Media&Technology Group. Wśród oburzonych wiadomością była m.in. Nikki Haley, współpracowniczka Trumpa, która za czasów jego prezydentury pełniła funkcję ambasadora USA przy ONZ.

REKLAMA

Kim Dzong Un to bandyta i tyran, który testował pociski balistyczne przeciwko naszym sojusznikom. Groził nam. (…) Musimy przestać być mili dla krajów, które nienawidzą Ameryki – podkreśliła Haley.

Kandydat GOP na prezydenta, gubernator Florydy Ron DeSantis, wyraził zaskoczenie z powodu piątkowego postu Trumpa. Nazwał przy tym Kim Dzong Una „morderczym dyktatorem”.

Gubernator Arkansas As Hutchinson, który również rozpoczął swoją kampanię wyborczą do Białego Domu, zwrócił uwagę, że Trump nie powinien chwalić tyrana. „Sankcjonujemy przywódców, którzy uciskają swój naród. Nie wywyższamy ich na światowej scenie” – skomentował na Twitterze.

Z krytyką Trumpa wystąpił ponadto Mike Pence, były wiceprezydent w jego gabinecie, który wkrótce także ma ogłosić kandydaturę do Białego Domu.

Niezależnie od tego czy jest to mój były kolega, czy ktokolwiek inny, nikt nie powinien chwalić dyktatora z Korei Północnej. (…) To czas, w którym powinniśmy jasno powiedzieć światu, że opowiadamy się za wolnością i stoimy po stronie tych, którzy także są za nią – przekonywał Pence.

Amerykańska stacja CNBC przypomniała, że Trump był pierwszym urzędującym prezydentem USA, który odwiedził Koreę Północną od końca wojny koreańskiej w 1953 roku. Z kolei rzecznik kampanii wyborczej Trumpa Steven Cheung przekonywał, że były prezydent „nigdy nie miał relacji z nikim z Korei Północnej”.

REKLAMA