To prawdziwa plaga w restauracjach. Właściciel wpadł na kontrowersyjny pomysł

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Młody restaurator z Toskanii, zirytowany tym, że ludzie rezerwują stolik w jego lokalu, a potem nie przychodzą, zapowiedział, że będzie brał numer karty kredytowej. Wywołał tym samym dyskusję wśród właścicieli lokali, którzy przyznają, że prawdziwą plagą jest to, że klienci nie przychodzą mimo rezerwacji.

Nie wystarczy już zapisywanie numeru telefonu, dzwonienie dzień wcześniej z prośbą o potwierdzenie obecności – powiedział Lorenzo Tosi, który ma restaurację niedaleko miasta Lukka w środkowych Włoszech.

REKLAMA

To, że ludzie rezerwują stolik, a potem nie przychodzą to „brak szacunku, który jest nie do przyjęcia” – stwierdził restaurator na łamach lokalnego dziennika „Il Tirreno”.

Podał przykład z ostatniego weekendu: zarezerwowano u niego cztery stoliki łącznie dla 18 osób. Nikt nie przyszedł. Wcześniej w związku z tym, że miał przygotowane dla gości stoliki, musiał odmówić innym klientom, którzy pytali o wolne miejsca.

Rozmawiam z kolegami w naszych stronach, sytuacja jest identyczna – dodał.

Często – jak wyjaśnił – ludzie nie odbierają telefonu, kiedy do nich dzwonimy. W jednej piątej przypadków odpowiadają nam, że zapomnieli. Bo może zarezerwowali miejsca w kilku restauracjach, wybrali jedną z nich, a o innych już nie pamiętali.

Dlatego restaurator postanowił zmienić strategię: będzie przyjmować rezerwację razem z numerem karty kredytowej w ramach tak zwanej preautoryzacji. Jeśli klient nie przyjdzie, lokal pobierze opłatę.

REKLAMA