We Francji śledcza komisja parlamentarna pracuje nad zbadaniem obcych wpływów politycznych pełną parą. Na celowniku jest nie tylko Rosja, ale i Chiny. Kolejny fragment raportu komisji wyciekł w czwartek 8 czerwca.
Pierwsze fragmenty raportu ujawnione w ubiegłym tygodniu dotyczyły głównie relacji z Moskwą Marine Le Pen i partii Zjednoczenie Narodowe (RN). Media chętnie się na temat rzuciły, bo wątek „rosyjski” i zaciągnięta tam pożyczka przez Le Pen na kampanię wyborczą, stały się prawdziwym „młotem” na narodowe „czarownice”. Pisano, że RN była „pasem transmisyjnym Kremla” we Francji, chociaż z Moskwą kolaborowała po równo niemal cała klasa polityczna tego kraju.
Teraz dodatkowo pojawił się dodatkowo wątek zagrożenia ze strony Chin. W raporcie jest mowa o lepszym kontrolowaniu się polityków, a przede wszystkim potrzebie ochrony francuskich naukowców.
W temacie rosyjskim w raporcie wymieniono, poza partią Le Pen, zagrożenie „cyberatakami”, „manipulacje informacjami”, ale i „rekrutację byłych polityków”. Wszystko to czyni Rosję „głównym zagrożeniem”. Jednak raport stwierdza, że i Chiny „coraz częściej posuwają się do agresywnych i złośliwych działań”.
Raport wskazuje odpowiedzialność Rosji, która „nie pozostawia żadnych wątpliwości” w sprawie np. „przecieków rozmów Macrona” z 2017 r., wycieku „dziewięciu gigabajtów danych dotyczących kampanii wyborczej” obecnego prezydenta opublikowanych w internecie 5 maja, czyli dwa dni przed drugą turą. Jest też o uwiedzeniu elit, oskarżanych o „naiwność” lub nawet „zmowę” z Rosją. Dotyczy to polityków, wyższych urzędników, a nawet „oficerów armii francuskiej”, którzy prezentowali rosyjski punkt widzenia.
Nie można wykluczyć, że ten dobór faktów służy obozowi prezydenta Macrona do porachunków z opozycją (odwet za ujawnienia powiązań Macrona i politycznej korupcji z firmą konsultingową, czy słynny list wyższych oficerów w obronie francuskich wartości). Raport jakoś pomija rozwijanie czerwonego dywanu przed Putinem w Pałacu w Wersalu, ale to już sprawa bieżącej polityki.
W przypadku wyższych urzędników służby cywilnej, raport parlamentarny wskazuje na potrzebę ostrożności w zatrudnianiu się funkcjonariuszy publicznych kończących karierę w zagranicznych spółkach. Ten sam rodzaj rekomendacji skierowano do byłych polityków. Tutaj raport koncentruje się w szczególności na przypadku byłego premiera François Fillona, który wszedł do dwóch rad nadzorczych rosyjskich koncernów. Jest też przykład Maurice’a Leroya, byłego ministra, który zresztą nadal pracuje dla rosyjskiej firmy deweloperskiej Mosinzhproekt (MIP), odpowiedzialnej za zarządzanie projektami w Wielkiej Moskwie.
Jeśli chodzi o Chiny, „najważniejsze zagrożenie” podobno dotyczy francuskich badań i przedsiębiorstw. Dochodzi do tego chińska infiltracja świata akademickiego i laboratoriów badawczych, m.in. podczas wymiany naukowej.
Źródło: Le Figaro/ AFP