Czy w 2023 roku padnie światowy rekord migracji?

Dzień migranta fot. ilustr
fot. ilustr
REKLAMA

Rekordy inwazji migrantów biją w tym roku kolejne kraje świata. Wielka Brytania ma najwyższy wskaźnik w historii, liczba migrantów w Australii podwoiła się w stosunku do wskaźników sprzed pandemii COVID-19, rekordy padają w Hiszpanii. Oczekuje się, że w tym roku do USA przeniesie się prawie 1,4 miliona ludzi, czyli jedną trzecią więcej niż przed okresem pandemii. W 2022 r. saldo migracyjne w Kanadzie wzrosło ponad dwukrotnie. Nawet w Niemczech liczby migrantów są wyższe, niż w czasach „kryzysu migracyjnego” w 2015 r.

Rzecz jasna trzeba tu rozróżnić migrantów przybywających legalnie od „nielegalników”, czy brać pod uwagę liczbę uchodźców z Ukrainy. Jednak ta „wędrówka ludów” robi nie tylko wrażenie, ale ma też konkretne skutki ekonomiczne i społeczne.

REKLAMA

Kilka krajów nadal jednak wręcz wspiera imigrację; tłumacząc się np. brakiem rąk do pracy i starzeniem się ich społeczeństw. Migracja jest tu lekarstwem doraźnym, a długofalowe skutki takich działań bywają różne. Część krajów chce sobie wybierać wykwalifikowanych migrantów. Wielka Brytania, Kanada czy Francja chcą wykorzystywać obcokrajowców-studentów, którzy są już w pewien sposób zintegrowani i wykształceni.

Biorąc pod uwagę tylko legalną migrację do Unii Europejskiej, w 2022 r., odnotowano około 3 miliony przbyszów, co w przybliżeniu odpowiada liczbom sprzed pandemii. Frontex z kolei oficjalnie odnotował 330 000 „nielegalnych” przyjazdów., co stanowi wzrost o ponad 64 % w porównaniu do 2021 r.

Dotyczy to wszystkich szlaków, ale głównie szlaku bałkańskiego i szlaku wschodniośródziemnomorskiego. Jednak kraje Unii Europejskiej zarejestrowały 966 tys. składanych wniosków o azyl, co oznacza wzrost o 50% w porównaniu z rokiem poprzednim. Z tych 966 000 wniosków odrzucono 500 000, ale nie ozbacza to, żę osoby te z krajów UE wyjadą… Bilans migracyjny wynosi ponad 800 000 osób o „nieuregulowanym statusie”. Zapewne większość z nich i tak tu pozostanie.

W niektórych krajach przychodzi otrzeźwienie. W UE, Polska, Węgry, Dania, a także Wielka Brytania prowadzą politykę ograniczania imigracji. Migracja to przede wszystkim przepis na konflikty społeczne, wzrost przestępczości, załamanie się procesów integracji, czy nawet ekspansja islamu. Z drugiej strony „polityczna poprawność” ma się dobrze i nakazuje wspierać ruchy migracyjne.

Samą migrację napędzają z kolei kryzysy w krajach Afryki, wojny, globalizacja, ale przede wszystkim „miraż Eldorado” w krajach bogatej Północy. Trzeba jednak pamiętać, że przekroczenie pewnego poziomu liczny migrantów, których zwyczaje, religia, sposób życia, znacznie różnią się od zwyczajów ludności krajów przyjmujących, oznacza problemy, które ostatnio dobrze znamy z codziennego życia Francji, Szwecji, Belgii, czy Wielkiej Brytanii. Kiedy problemy zaczynają przerastać doraźne korzyści, pojawiają się właśnie pomysły europejskiej… „relokacji”.

Źródło: Atlantico

REKLAMA