Kreatorzy inflacji. Morawiecki zapowiada dużą podwyżkę płacy minimalnej. Warzecha: Arogancja i manipulacja!

Łukasz Warzecha i Mateusz Morawiecki/Fot. screen YouTube/PAP
Łukasz Warzecha i Mateusz Morawiecki/Fot. screen YouTube/PAP
REKLAMA

Rada Ministrów przyjęła we wtorek propozycje wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę i minimalnej stawki godzinowej, które mają obowiązywać w 2024 r. Zaproponowano, by od stycznia najniższa pensja wynosiła 4242 zł brutto, a od lipca wzrosła do poziomu 4300 zł brutto.

Zgodnie z zapisami ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę w przyszłym roku najniższe pensje wzrosną dwa razy.

REKLAMA

Rada Ministrów – do 15 czerwca – przedstawi Radzie Dialogu Społecznego propozycję wysokości minimalnego wynagrodzenia za pracę i minimalnej stawki godzinowej.

Rząd po wtorkowym posiedzeniu poinformował, że od 1 stycznia 2024 r. najniższa pensja wyniesie 4242 zł, a od 1 lipca – 4300 zł.

W 2024 r. wzrosłaby także minimalna stawka godzinowa dla określonych umów cywilnoprawnych – od 1 stycznia wynosiłaby 27,70 zł, a od 1 lipca – 28,10 zł.

Zgodnie z szacunkami liczba osób objętych podwyższeniem minimalnego wynagrodzenia za pracę wyniesie 3,6 mln.

Morawiecki tłumaczy, Warzecha komentuje

Podczas konferencji prasowej Morawiecki mówił, że „zrobi wszystko, aby polskie wynagrodzenia rosły jak najszybciej”.

To jest nasze podstawowe dążenie. Nasi oponenci przez lata przekonywali, że takim optymalnym, liberalnym modelem rozwoju gospodarczego jest model taniej siły roboczej. My odchodzimy od tego (…) na wszystkich możliwych odcinkach frontu, we wszystkich możliwych obszarach – stwierdził premier.

Dla dobra ludzi pracy, dla dobra klasy średniej zrobimy wszystko, aby polskie wynagrodzenia rosły jak najszybciej. Temu też służyła dzisiejsza debata na Radzie Ministrów – poinformował.

Publicysta Łukasz Warzecha zauważył, że pensje nie powinny rosnąć od ustawowej regulacji, bo to droga do katastrofy gospodarczej.

„Ależ to jest arogancja i manipulacja! „Model taniej siły roboczej” wynika z sytuacji rynkowej i walczyć z nim należy poprzez m.in. tworzenie korzystnych warunków dla innowacji. Natomiast władzuchna po prostu klepie rozporządzenia o podwyższeniu wynagrodzenia minimalnego, za co płacą przedsiębiorcy, i tym się teraz chwali” – skomentował Warzecha.

Kreatorzy inflacji i spirali płacowo – cenowej

Jeśli zapowiedzi Morawieckiego spełnią się, oznacza to, że płaca minimalna wzrośnie o niemal 18 proc. Jeszcze niedawno ten sam Morawiecki mówił, że taka polityka to kurs na hiperinflację.

Otóż mamy także takich polskich twórców inflacji. To ci, którzy proponują, aby natychmiast podnieść wynagrodzenia np. o 20 proc. To są twórcy inflacji. Oni proponują taki scenariusz, z jakim mieliśmy do czynienia w Turcji. Niektórzy mają krótką pamięć, ale przypomnijmy sobie. Rok, dwa lata temu Turcja to inflacja na poziomie 12-15 proc. Brzmi znajomo? Dziś w Turcji inflację mamy na poziomie 60 proc. A więc ci, którzy proponują takie recepty, chcą doprowadzić do hiperinflacji. Dlaczego? Zapytajcie ich – mówił w kwietniu 2022 roku Morawiecki podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Dziś Morawiecki proponuje właśnie takie recepty, czyli doskonale wie, co robi. Morawiecki nakręca spiralę cenowo – płacową. Podwyżka płacy minimalnej sprawi, że w teorii będziemy zarabiać więcej, ale niekoniecznie będziemy bogatsi.

Koszty płacy minimalnej zostaną oczywiście przeniesione na konsumentów, czyli na nas wszystkich. Koszty utrzymania jeszcze bardziej wzrosną wzrosną. Więcej będziemy płacić za jedzenie, za fryzjera, za budowę domu, za usługi. Za wszystko.

Wiele osób myśli, że ludzie zarabiają w Polsce mało, dlatego że pracodawcy nie chcą płacić więcej. Tymczasem wynagrodzenia są ustalane na podstawie popytu i podaży. Także w zależności od lokalnych uwarunkowań gospodarczych. Nie można sztucznie dekretować podwyższania wynagrodzeń, ponieważ może mieć to bardzo niekorzystne konsekwencje gospodarcze.

Budżety płacowe nie są z gumy. Wreszcie skończy się to tak, że osoby zarabiające najniższą krajową dostaną stosunkowo dużą podwyżkę, a osoby zarabiające więcej dostaną bardzo małe podwyżki albo w ogóle. Pensje będą coraz bardziej zbliżone, zgodnie z zasadą socjalistyczną „równiejsze”, ale konsekwencją tego będzie zniechęcenie do podnoszenia kompetencji, do uczenia się, do zdobywania nowych umiejętności, do rozwoju, bo nie będzie za to gratyfikacji finansowych. Pieniądze pójdą na podnoszenie płacy minimalnej.

Najbardziej na tym wzbogaci się… rząd. Licząc szacunkowo i zaokrąglając do pełnych liczb, gdy płaca minimalna wzrasta o 500 zł brutto (a wzrośnie więcej), to w rzeczywistości pracodawca będzie musiał płacić o ok. 600 zł miesięcznie więcej, a do samego pracownika trafi ok. 350 zł więcej. Dzięki wzrostowi płacy minimalnej teoretycznie o 500 zł, państwo dla siebie od każdej pensji miesięcznie weźmie po 250 zł. Wzrośnie także średnia płaca, co z kolei oznacza wzrost składek na ZUS. Samonakręcająca się maszyna. Końca szaleństwa, w postaci socjalistycznej i szkodliwej polityki rządowej, nie widać.

REKLAMA