
Pokolenie, które walczyło ze swoimi ojcami, stało się sługami swoich dzieci. Nie jest w stanie powiedzieć „nie”. Dla wygody w domach panuje zawieszenie broni: jako rodzic pozwalam ci robić, co chcesz, byle tylko uniknąć napięcia czy konfliktu. To lęk przed przecięciem pępowiny. A to niszczy budowanie własnej autonomii, afirmację własnej tożsamości rodzica czy młodzieńca – mówi w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della sera” psychiatra i socjolog Paolo Crepet.
W wywiadzie dla „Corriere della sera” Paolo Crepet analizuje relacje międzypokoleniowe w świecie dzisiejszego Zachodu. Na pytanie o konflikt pokoleniowy w dzisiejszych realiach Crepet ocenia, że ten konflikt właściwie zaniknął bo „rodzicie chcą być młodsi od swoich dzieci” i nastąpiło pomieszanie ról w rodzinach.
– Nie istnieje już ojciec jako kapitan okrętu, jako punkt odniesienia dla syna czy córki – mówi. – Być może jest to zakończenie antyautorytarnej rewolty z 1968 roku – zastanawia się. Ale jak wskazuje ekspert – teraz pokolenie, które walczyło z ojcami, stało się sługą swoich dzieci. Nie jest w stanie powiedzieć „nie”, przewodzić bez autorytaryzmu.
– Mamy w domach zawieszenie broni: pozwalam ci robić, co chcesz, nie nakładaj na mnie żadnego napięcia emocjonalnego czy konfliktu. A to niszczy budowanie własnej autonomii, afirmację własnej tożsamości rodzica czy młodzieńca. To lęk przed przecięciem pępowiny, przed pełną afirmacją własnej tożsamości. Konflikt pokoleniowy zniknął. A to nie jest dobra rzecz – ocenia Paolo Crepet.
Zdaniem psychiatry i socjologa „chłopięca rewolucja, pragnienie buntu zostały stłumione przez społeczność”, która otoczyła ją skrajnym wspólnym dla trzech pokoleń konsumpcjonizmem.
– Moja mama nie lubiła Beatlesów. Dzisiejsi rodzice lubią Maneskins (włoski zespół muzyczny założony w 2016 r.). Konflikt stał się rodzajem wymiany barterowej. (…) Dziś dziadek kupuje to samo co jego wnuki, to się jeszcze nie zdarzyło w historii ludzkości. Cezura międzypokoleniowa była zbawiennym faktem, każdy przeżywał właściwy moment swojego istnienia jako młodzieniec, rodzic, dziadek.
Paolo Crepet za obecny stan rzeczy w dużej mierze obarcza winą wirtualny świat, w którym tkwią oba pokolenia. – Jeśli masz wszystko, niczego nie szukasz. Jedna z najczęściej używanych aplikacji sztucznej inteligencji przez młodzież nazywa się „Replika”. Czy to nie absurd? Każde pokolenie starało się tworzyć, a nie powielać. Intencją nie było powtórzenie, ale zadziwienie, nie zaakceptowanie mieszanki tego, co istnieje, ale wynalezienie nowego. Stajemy się samotni i cieszymy się z tego. Przestaliśmy ze sobą rozmawiać. W szkołach, w rodzinach, w parafiach, na podwórkach czy na placach. Jeśli chcemy się ocalić, musimy wyjść z tej matni, porzucić to, co oczywiste, żyć na własny, oryginalny sposób. Nie musimy powielać, musimy wymyślać – mówi.
Crepeta niepokoi najnowszy pomysł technologiczny: tak zwane okulary poszerzonej rzeczywistości „Pierwsze, co przychodzi na myśl, to szaleństwo. Świat psychozy zawsze był opisywany jako inny świat, w którym buduje się własne wirtualne życie” – ocenia.
Crepet jest jednak optymistą. Wyraża przekonanie, że włoska tradycja edukacyjna – wymienia tu szkoły pedagogiczne Marii Montessori (włoska lekarka, twórczyni systemu wychowania dzieci zw. metodą Montessori), Mario Lodi (przeprojektował wartość edukacyjną szkoły, zmieniając jej aspekty i metodologie) oraz Lorenzo Milani (ksiądz, który nauczał dzieci w ubogiej i odizolowanej szkole w Barbiana w Toskanii) – zdoła wymyślić nowe sposoby dotarcia do młodzieży. Powróci do zaniechanego obecnie, jego zdaniem, budowania zainteresowania światem.
– Musimy sprawić, by dzieci chciały się obejść bez konwulsyjnego używania telefonów komórkowych – mówi. – Wychodzimy z ciemności szukając drogi. Potrzebujemy słów, zdrowych konfliktów, namiętnych wizji. Zamiast tego otacza nas cisza – konkluduje Paolo Crepet.
Crepet jest szanowanym analitykiem stanu kondycji psychicznej młodzieży. Wydawnictwo Mondadori, ma wydać jego najnowszą książkę poświęconą młodzieży zatytułowaną „Prendetevi la luna” (w wolnym tłumaczeniu „Weźcie sobie księżyc”).