Sporo elementów wskazuje, że „marsz na Moskwę” Grupy Wagnera mógł być „ustawką”. Prigożyn oświadczył, że teraz Grupa Wagnera rozpoczyna odwrót, by „uniknąć rozlewu krwi”. Jego oddziały mają się udać do polowych obozów.
Prigożyn w oświadczeniu audio oznajmił, że Grupa Wagnera dotarła na odległość 200 km od Moskwy i w tym czasie „nie przelała ani jednej kropli krwi swych żołnierzy”. Dodał, że „teraz nastąpił moment, gdy może dojść do tego przelewu krwi”, wobec czego „zdając sobie sprawę z odpowiedzialności” za taką sytuację najemnicy rozpoczynają odwrót.
Kancelaria Alaksandra Łukaszenki podała, że rozmawiał on osobiście z Prigożynem i ten zgodził się zatrzymać kolumnę najemników idącą na Moskwę. Mińsk dodał, że Łukaszenka prowadził te rozmowy w porozumieniu z Władimirem Putinem.
Prigożyn przyjął propozycję prezydenta Białorusi i teraz mają zostać podjęte kroki w „celu deeskalacji napięć”. Mińśk podał, że „na stole jest akceptowalna opcja rozwiązania sytuacji, z gwarancjami bezpieczeństwa dla bojowników grupy”.
Rosyjskie FSB poinformowało, że wszystkie informacje rozpowszechniane w sieciach społecznościowych w imieniu Jewgienija Prigożyna o „atakach rakietowych i bombowych przeprowadzonych przez Ministerstwo Obrony na jednostki tyłowe najemników są nieprawdziwe i stanowią prowokację informacyjną”.
Wydział FSB wszczął też postępowanie karne przeciwko Prigożynowi na podstawie artykułu 279 Kodeksu karnego („Organizacja zbrojnego buntu”). Wygląda jednak na to, że z dużej chmury spadł niewielki deszcz, a cały bunt wydaje się rozgrywką bardziej polityczną, niż militarną.
Źródło: PAP/ AFP