Piąty rozbiór – wcześniej czy później?

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Podczas gdy propaganda rządowa karmi nas trzema fundamentalnymi politycznymi mitami, „koń jaki jest, każdy widzi”:
* ani Polska nie jest po akcesji do UE państwem suwerennym,
* ani Ukraina nie broni Polski przed Rosją,
* ani nasze uczestnictwo w NATO nie gwarantuje nam bezpieczeństwa wobec Rosji.

Mit 1. To nie Rosja wypłukuje powoli, systematycznie naszą suwerenność po roku 2004, ale czyni to skutecznie Berlin via UE. Przed rosyjskimi wpływami (uzależnienie energetyczne) potrafiliśmy się obronić – bynajmniej wcale nie dzięki Unii Europejskiej, a raczej wbrew niej.

REKLAMA

Przed wpływami niemieckimi – nie, a nawet postępują one w tempie zatrważającym (sama tylko „energetyka ekologiczna”, z finansowymi jej konsekwencjami, może być gorsza niż korzystanie z rosyjskich surowców energetycznych)! Jeśli więc powołujemy – i słusznie – komisję nadzwyczajną do wyjaśnienia wpływów rosyjskich, to przydałaby się i komisja wyjaśniająca wpływy niemieckie w Polsce – przed i po akcesji do UE.

Warto by na przykład wyjaśnić, dlaczego śp. prezydent Lech Kaczyński podpisał ratyfikację traktatu lizbońskiego bez zapytania Trybunału Konstytucyjnego, czy przypadkiem jego treść nie narusza konstytucyjnego zapisu, popartego przysięgą prezydencką, że jako prezydent „będzie strzegł suwerenności Polski”.

Nie mówiąc już o stosownym, komisyjnym – a jakże, czemu nie? – wyjaśnieniu, kto nakreślił plan „transformacji ustrojowej” w Polsce zrealizowany przez Balcerowicza… Jeśli już „szeroka opinia publiczna” ma wiedzieć, jak było i kto za to odpowiada – żeby przy wyborczych urnach dokonywać właściwych wyborów – to czemu sobie żałować tej wiedzy o najnowszej historii Polski?…

Mit 2. Ukraina nie broni Polski przed Rosją, ale uczestniczy w amerykańskim planie strategicznym „osłabiania Rosji”. Czy z korzyścią dla Ukraińców?… Dla gospodarki Ukrainy, dla jej ewentualnej suwerenności?… Czy głównie z korzyścią dla obecnej ekipy rządzącej Ukrainą „taką, jaka ona jest”?… To się dopiero okaże, ale dzisiejsze analizy i prognozy wskazują raczej na tę drugą ewentualność.

Zapewne osłabiona Rosja byłaby mniej groźna dla Polski i Europy, a dla Stanów Zjednoczonych zwłaszcza, lecz czy „osłabianie Rosji” ma być priorytetem akurat polskiej polityki zagranicznej? Bylibyśmy więc mocarstwem, chociaż utraciliśmy już na rzecz Berlina gros własnej suwerenności?… Czy nie przydałaby się zatem kolejna komisja dla wyjaśnienia, w jakich to okolicznościach i pod czyimi wpływami (kto i dlaczego im uległ!) doszło w 2016 roku do podpisania umowy z Ukrainą, z której treścią opinia publiczna mogła się zapoznać dopiero kilka lat później?

Z treści tej umowy wynika jednoznacznie, że to nie Ukraina ma bronić Polski przed Rosją, ale Polska ma zrobić bardzo wiele, żeby wspomagać Ukrainę w przypisanej jej przez Amerykę roli osłabiania Rosji. Ma mianowicie nieodpłatnie przekazywać Ukrainie sprzęt wojskowy i uzupełniający.

Uzależniając się od Berlina poprzez członkostwo w UE, uzależniamy się jednocześnie, równolegle od Waszyngtonu, jakże podlegającego wpływom żydowskiego lobby politycznego, zdecydowanie wrogiego Polsce. Do czego prowadzi takie podwójne (a właściwie potrójne) uzależnienie? Czy aby nie do kolejnego wariantu rozbiorowego?

Mit 3. Zbigniew Brzeziński, jako doradca ds. bezpieczeństwa aż trzech amerykańskich prezydentów-Demokratów, wyjaśnił kiedyś PAP-owi „amerykańskie warunki” co do zastosowania osławionego art. 5 Paktu NATO:

– Owszem – powiedział – zaatakowanie jednego z członków NATO spowoduje wypowiedzenie wojny przez Stany Zjednoczone agresorowi, ale konkretne działania militarne uzależnione zostaną od dwóch czynników: kraj zaatakowany ma bronić się przez przynajmniej dwa tygodnie, a poza tym decyzja o podjęciu działań militarnych przez Stany Zjednoczone uzależniona zostanie od „amerykańskiej oceny sytuacji międzynarodowej i stanu opinii publicznej”.

Jakkolwiek by patrzeć, przypomina to sytuację z roku 1939, gdy mieliśmy francusko-angielskie „gwarancje”, ale brak jakichkolwiek działań militarnych – aż ponieśliśmy klęskę…

Uwzględniając wszystko razem, tę obsuwająca się szybko po równi pochyłej polską suwerenność, trudno oprzeć się refleksji, że polityczny spór między PiS (z przyległościami) a PO (z przyległościami) w sprawie polskiej polityki zagranicznej dotyczy w istocie tylko kwestii: czy rezygnować z pozostałych resztek suwerenności wcześniej, szybciej, pod kontrolą niemiecką i na niemieckich warunkach, do czego zmierza PO – czy później, wolniej, pod kontrolą amerykańską i na amerykańskich warunkach, do czego zmierza PiS?

REKLAMA