Kamiński o zamieszkach we Francji: „Polska zmierza dokładnie w tę samą stronę”

Krystian Kamiński. Fot. Twitter/Konfederacja
Krystian Kamiński. Fot. Twitter/Konfederacja
REKLAMA

W ostatnich dniach kolejny już raz doszło do zamieszek we Francji. Pretekstem do nich stało się zastrzelenie przez policjanta 17-letniego Francuza z algierskiej rodziny. Chłopak nie chciał zatrzymać się do kontroli. Ostatnie wydarzenia skomentował na Twitterze poseł Konfederacji Krystian Kamiński.

„27 czerwca doszło na paryskim przedmieściu Nanterre do zastrzelenia przez policjanta 17-letniego Nahela Merzouka, obywatela Francji z rodziny Algierczyków. Tego dnia chłopak w niebezpieczny sposób jeździł mercedesem. Ignorując polecenie zatrzymania, uciekał przed policjantami drogowymi. W czasie ucieczki stworzył już poważne zagrożenie dla zdrowia i życia innych obywateli, przejeżdżając, chociażby na czerwonym świetle. Zatrzymał się na skutek korku samochodowego. W czasie kontroli wyłączył silnik, a następnie ponownie odpalił, co wywołało wyciągnięcie broni przez jednego z dwóch funkcjonariuszy, który strzelił do chłopaka, po tym gdy samochód ruszył. Merzouk zdołał ruszyć, ale rozbił się blisko miejsca zdarzenia. Zmarł po godzinie mimo interwencji lekarzy” – przypomniał.

REKLAMA

„Chłopak nigdy nie był prawomocnie karany, jednak był notowany w rejestrze działań kryminalnych. Na 15 wzmianek na temat jego zachowań związanych z łamaniem prawa, pięć dotyczyło niezatrzymania się do kontroli drogowej. Według policji zdarzyło mu się używać fałszywych tablic rejestracyjnych, miał również, według policji, styczność z narkotykami. Jedna ze spraw została skierowana do sądu dla nieletnich. Merzouk nie dożył pierwszej rozprawy” – dodał Kamiński.

„Dostępne jest nagranie tragicznego incydentu. Policjant, który zastrzelił Merzouka został już aresztowany pod zarzutem zabójstwa. Nagranie wywołuje poważne zastrzeżenia co do sposobu działania aresztowanego policjanta. Ważnym kontekstem zdarzenia jest wysoka we Francji częstotliwość uciekania kierowców z punktu kontroli drogowej w sposób czasami groźny dla życia bądź zdrowia funkcjonariuszy. Ocenę należy jednak zostawić francuskiemu wymiarowi sprawiedliwości, który, jak się okazuje, zadziałał w tej sytuacji natychmiast” – wskazał.

Masowe zamieszki

„To jednak nie wystarczyło, wielu rówieśnikom zastrzelonego chłopaka wywodzącym się z imigracyjnych diaspor, bardzo licznie zasiedlających przedmieścia wielkich francuskich miast. Masowe zamieszki młodzieży pochodzenia imigranckiego nie są we Francji niczym nowym. Jednak ogólnokrajowy wymiar obecnych, liczba rannych ludzi, w tym policjantów i żandarmów, liczba zniszczonych lokali mieszkalnych, usługowych, samochodów firmowych i prywatnych sprawia, że ta kryminalna rebelia przerosła chyba już po tygodniu wielkie, trzytygodniowe zamieszki z jesieni 2005 roku, które jeszcze pamiętam” – zaznaczył.

„Piszę o rebelii, bo zakres tego co się dzieje dociera już chyba do granic wydolności francuskich sił bezpieczeństwa. Staje się kwestią bezpieczeństwa narodowego” – wyjaśnił polityk.

„Państwo urzędowej antyetniczności”

„Przy okazji zamieszek we Francji znów usłyszeliśmy koncert poprawności politycznej ze strony socjal-liberałów, w tym kontekście brzmiący już bardzo fałszywie. Znów wybrzmiały te wszystkie komunały próbujące szukać winnych we wszystkich, tylko nie w sprawcach ran, zniszczeń, chaosu. Że to rzekomo państwo francuskie odpowiada za gettoizację imigrantów czy ich potomków. Że przecież to Francuzi, bo urodzili się we Francji, więc jak można łączyć kwestię zamieszek z imigracją. Że to właśnie rodowici Francuzi odpowiadają za biedę i alienację te zamieszki urządzających” – podkreślił.

„Narracje serwowane nam przez socjal-liberałów jak na dłoni ukazują nam miałkość ich ideologicznych manii. Republika Francuska już od dekad jest państwem urzędowego kosmopolityzmu, z zasady niejako negującym jakiekolwiek znaczenie kultury i tożsamości etnicznej. Sam Emmanuel Macron powiedział w czasie kampanii wyborczej w 2017 roku: «Kultura francuska nie istnieje sama w sobie. Nie ma czegoś takiego jak jedna kultura francuska. Kultura we Francji jest różnorodna»” – przypomniał.

W istocie elity tego kraju od dawna ukształtowały go, jako państwo urzędowej antyetniczności, w którym zabronione jest nawet zbieranie danych właśnie o pochodzeniu i tożsamości jego mieszkańców. W którym sfery opiniotwórcze, artyści, szkoła, uniwersytet biczują najczęściej własną historię, ukazując ją głównie przez pryzmat faktycznych lub fikcyjnych przewin kolonialnych. W którym od dekad rozwinięta jest hojna polityka wsparcia socjalnego. W którym dzieci z diaspory Algierczyków mogą poznawać w szkole historię arabskich emiratów Maghrebu, a dzieci imigrantów z Afryki Zachodniej dzieje Songhaju. Jest bardzo niewiele państw na świecie, które realizowały recepty multikuluralizmu tak gorliwie jak Francja, które starały się tak bardzo udowodnić, że pochodzenie i wychowanie rodzinne nie ma żadnego znaczenia, które zapewniły imigrantom i ich potomkom tak wielkie wsparcie oraz perspektywy materialne i tak wielkie uznanie dla tożsamości i kultury. Wszystko kończy się płonącymi przedmieściami, wulgarnymi okrzykami i gestami, które są niczym innym jak głośną deklaracją: «Nie jesteśmy i nie będziemy tacy jak wy… bo nie chcemy»” – skwitował.

„Wstrząsające, ale nie zaskakujące”

„Otóż imigranckie dzielnice we Francji nie są efektem przymusu państwa czy masowych aktów prześladowania ze strony rodowitych Francuzów. Są efektem naturalnej dla większości ludzi dążności do życia w otoczeniu ludzi do siebie podobnych, dla siebie zrozumiałych, zachowujących się i oceniających rzeczywistość podobnie i zachowujących się podobnie w danych sytuacjach, w skrócie posiadających tę samą kulturę i tożsamość. I właśnie wobec nich człowiek najczęściej kształtuje swoją lojalność grupową, nie wobec aktu urodzenia czy paszportu wydanego przez urzędnika takiego, czy innego państwa. Nie wobec obywatelstwa. Samo demoliberalne państwo, wbrew postulatom polityków partii Razem, ma bardzo ograniczone możliwości kształtowania czyjejś tożsamości i lojalności. Cele takie wytyczały sobie i realizowały państwa totalitarne. Wiemy jakimi środkami i za jaką cenę” – dodał.

„To, co dzieje się we Francji, jest wstrząsające, ale nie zaskakujące” – ocenił Kamiński.

Imigranci w Polsce

„Jeszcze bardziej wstrząsające i zaskakujące, że Polska zmierza dokładnie w tę samą stronę. Polska jest od kilku lat państwem przyjmującym największe liczby imigrantów w Unii Europejskiej, znacznie większe niż Francja czy Niemcy. Sami dokładnie nie wiemy, ilu ich jest, bo wraz ze zniesieniem obowiązku meldunkowego i radykalną liberalizacją polityki imigracyjnej przez PiS, struktury państwa nie są w stanie dokładnie policzyć Ukraińców przebywających w Polsce i odróżnić rzeczywistych uchodźców od imigrantów ekonomicznych” – zaznaczył.

„Szacunkowe liczby wahają się od 2 do 3 milionów. To jednak nie wszystko. Tylko w zeszłym roku Polska wydała 135,5 tys. zezwoleń na pracę dla imigrantów z państw zamieszkanych przez muzułmanów. Rok wcześniej było ich 59 tys. Nowe instalacje zakładów Orlenu w Płocku ma budować kilka tysięcy imigrantów sprowadzonych z Azji. Obecnie rząd PiS planuje ułatwić przedłużanie pobytu w Polsce imigrantom z następujących państw: Arabii Saudyjskiej, Iranu, Kataru, Kuwejtu, Turcji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Pakistanu, Indii, Tajlandii, Kazachstanu, Uzbekistanu, Wietnamu, Nigerii i Mołdawii” – zwrócił uwagę Kamiński.

„Od razu odrzucam w tym kontekście slogan – «przecież pracują i płacą podatki», «to tylko na czas określony». Każdy, kto zna historię masowej imigracji do Europy wie, że pierwsze pokolenie Algierczyków i Tunezyjczyków we Francji, dziadkowie palących ją dziś radośnie chuliganów, to byli ciężko pracujący robotnicy. Pierwsza fala Turków w Niemczech miała być gastarbeiterami, którzy wjechali do RFN na mocy – wydawałoby się – restrykcyjnej umowy międzyrządowej, z rodzaju takich, jaką rząd PiS zawarł w 2018 roku z władzami Uzbekistanu. Wszyscy oni mieli przyjechać, nakręcić gospodarkę i wrócić do domu. Nie wyjechali, mimo dopłat do tego, jakie zaoferował im kanclerz Helmut Kohl. Zostali i zgodnie z prawem sprowadzili rodziny” – wskazał.

„Plaga gwałtów w samochodach zamawianych przez aplikacje, którą to usługę zdominowali imigranci z Kaukazu i Azji (ciężko pracujący imigranci!), jest zapowiedzią tego, z czym możemy mieć do czynienia już wkrótce. Jeśli się nie opamiętamy i nie stworzymy rządu natychmiast zmniejszającego imigrację oraz wdrażającego mechanizmy deportacji tych, którzy stracili podstawy prawne do przebywania na terytorium Polski” – dodał.

„Największy problem związany z imigracją to nie problem czy odbywa się za formalnym zezwoleniem, czy bez, nie problem pracy i socjalu. Najbardziej fundamentalny i długofalowe problemy wynikają z kwestii kultury i tożsamości. Bo mało kto, chce się wyrzec swojej tożsamości i swojej kultury. Nawet w zamian za dobrą pracę. A problem ten ma koszty materialne. Jak pokazuje przykład Francji” – skwitował Krystian Kamiński.

REKLAMA