We Francji odbywają się w sobotę „marsze gniewu” przeciwko „policyjnej przemocy”

Zamieszki we Francji.
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: PAP/Abaca
REKLAMA

Około stu lewicowych stowarzyszeń, związków zawodowych i partii politycznych wezwało do „marszów obywatelskich” na sobotę 8 lipca, aby potępić policję, „dyskryminację dzielnic robotniczych” i „rasizm”. Francuska lewica próbuje po śmierci małoletniego recydywisty w Nanaterre rozpalić ogień podobny do ruchu Balck Live Matter w USA. Politycy lewicy oskarżają nawet miejscową policję o „amerykanizację”.

Tego typu „marsze gniewu” z jednej strony mają pełnić rolę wentyla, który spuści powietrze z „buntu przedmieść”, ale z drugiej strony są okazją do wznowienia zarzewia rozruchów.

REKLAMA

Marsz w Paryżu został zakazany. Jego organizatorzy w gorącej atmosferze po ostatnich zajściach, chcieli uczcić śmierć także innego swojego „męczennika”, który miał zostać „zabity” przez policję. Chodzi o zmarłego 7 lat temu na posterunku policji , chorego na serce czarnoskórego recydywistę 24-letniego Adamy Traoré.

Zmarł wkrótce po aresztowaniu przez żandarmów w lipcu 2016 r. Marsz w regionie paryskim miał się odbyć w rocznicę tego wydarzenia. Prefekt Val-d’Oise zakazał tego wydarzenia w czwartek, a jego decyzja została potwierdzona w piątek wieczorem przez sąd administracyjny.

Nie będzie też marszu zaplanowanego na sobotę o godzinie 15 w Paryżu na Place de la République. Organizatorzy zapowiedzieli jednak, że się pojawią i można się spodziewać „dzikiej” manifestacji.

Na terytorium Francji odbędzie się jednak w sumie ponad trzydzieści innych demonstracji przeciwko „policyjnej przemocy”, w Lille, Marsylii, Nantes, Angoulême, Strasburgu, czy Saint-Nazaire w Bretanii.

Rzecznik rządu Olivier Véran krytykował organizacje, których „jedyną propozycją” po rozruchach w kraju jest „zwoływanie demonstracji na sobotę w dużych miastach, które jeszcze nie podniosły się po demolce”.

Źródło: Le Parisien/ AFP

REKLAMA