Demonstracje przeciw „przemocy policyjnej” we Francji ze słabą frekwencją [VIDEO]

Paryż
Paryż. Zdjęcia ilustracyjnie. / foto: Pixabay
REKLAMA

Według francuskiego MSW tylko 5900 osób demonstrowało we Francji w sobotę pod hasłem „walki z przemocą policyjną”. Największa, ale nielegalna demonstracja odbyła się w Paryżu. Przybyło na nią 2000 osób, w tym deputowani lewicy.

W całej Francji odbyło się około 30 tego typu zgromadzeń. 640 osób zebrało się w Nantes, 400 w Strasburgu, 200 w Bordeaux, sto w Dijon, 450 w Vénissieux (koło Lyonu). W Lille prefektura zakazała demonstracji. W Marsylii zebrało się według prefektury 750 osób, w tym poseł Zbuntowanej Francji Manuel Bompard. W Angoulême było prawie 300 osób domagających się „sprawiedliwości” dla Alhousseina Camary, 19-letniego Gwinejczyka śmiertelnie postrzelonego przez policjanta podczas próby uniknięcia kontroli drogowej w połowie czerwca.

REKLAMA

W Paryżu pojawili się posłowie LFI (Zbuntowana Francja) Mathilde Panot, Eric Coquerel i Louis Boyard, a także sekretarz Zielonych (EELV) Sandrine Rousseau, którzy towarzyszyli w zdelegalizowanym przez prefekturę marszu organizatorom, wspierając tym samym jawne łamanie prawa.

Wśród organizatorów była Assa Traoré, założycielka komitetu „Sprawiedliwość dla Adamy”. Chodzi o jej brata-recydywistę, który siedem lat temu zmarł na posterunku policji na serce. Przez lewicę uważany jest za prekursora historii George’a Floyde’a w USA.

Podczas sobotniej manifestacji w Paryżu zatrzymała kolejnego brata Assy Traore. Przeciw niej samej wszczęto dochodzenie. Assa przemawiała na Placy Republiki, ale tłumów nie było, a wszystkie tego typu manifestacje były pod szczególnym nadzorem policji. To oczywiście efekt „dmuchania na zimne” po fali ostatnich zamieszek.

Uczestnicy skandowali hasła „Sprawiedliwość dla Nahela”, ale też „***** policję”. Obyło się jednak bez większych incydentów. W sumie zatrzymano dwie osoby, w tym Youssoufa, jednego z braci Assy Traoré, który jest podejrzewany o uderzenie policjanta. Poniżej film z momentu zatrzymania:

Źródło: Le Figaro/ Valeurs

REKLAMA