Dugin dla katolików

Abp Carlo Maria Vigano.
Abp Carlo Maria Vigano. / foto: screen YouTube
REKLAMA

Moim zdaniem (to oczywiście teza, przypuszczenie, dlatego porównałem go do Dugina) abp Viganò wykonuje znakomitą robotę z perspektywy rosyjskich służb specjalnych i ich prób naciskania na konserwatywną część zachodniej opinii publicznej – mówi Paweł Chmielewski, redaktor PCh24.pl, w rozmowie z Jakubem Zgierskim.

Jakub Zgierski: Obserwujemy taki negatywny trend, że wielu konserwatystów – czy może część konserwatystów, bo myślę, że nie jest jeszcze tak źle – mogłoby powiedzieć: Zachód jest stracony i powinniśmy zwrócić się np. ku Rosji. Istnieje zauważalna fascynacja Rosją jako takim rzekomym ośrodkiem kontrrewolucyjnym. Czasem nawet pojawiają się tezy, że to ostatni bastion przeciwko globalistom, utożsamianym z Wall Street czy Amerykanami – różnie można to nazywać, ale generalnie jest taka niezdrowa fascynacja Rosją. Nawet swego czasu prof. Jordan Peterson stworzył porównanie, że jest jakiś stary świat, czyli Rosja walcząca z tym postępem, a więc Ukrainą. Coś w tym stylu, trochę narracja wprowadzająca nas w porządek walki dobra ze złem. Wydaje mi się, że cała ta teoria jest bardzo grubymi nićmi szyta…

REKLAMA

Paweł Chmielewski: Nie jestem oczywiście ekspertem od Rosji, ale myślę, że jak każdy normalny Polak doskonale wiem, że wszelkie konserwatywne hasła, które płyną z Rosji, są tylko sztafażem, propagandowym kłamstwem, które ma właśnie do tego służyć, żeby jak na lep wziąć troszeczkę katolików, troszeczkę konserwatystów z Europy, ze Stanów Zjednoczonych, i to rzeczywiście działa. Gdy spojrzymy na takie bardzo konserwatywne kręgi, także katolickie, w Stanach Zjednoczonych albo we Włoszech czy Hiszpanii – one bardzo często mają taką skłonność, aby idealizować Rosję i w ogóle nie patrzeć za tę kurtynę, którą rosyjscy propagandyści nam prezentują. Im się wydaje, że rzeczywiście Joe Biden to zły człowiek, bo promuje aborcję itd., a Putin na pewno będzie dobry, bo mówi, że jest przeciwko temu. Nikt nie patrzy na to, co robi, a nie tylko mówi.

Jak wiadomo, w Rosji aborcja jest niezwykle rozpowszechnioną plagą, jest tam kompletna demoralizacja, degrengolada moralna, a co więcej – to jest absolutnie fundamentalne z katolickiej perspektywy – Rosja to kraj schizmatycki. Jeśli nawet Rosjanie budowaliby swoją tożsamość wokół chrześcijaństwa, czego po prawdzie w ogóle nie widzę – ale nawet jeżeliby to robili, no to mamy do czynienia jednak ze schizmą, czymś, co jest również heretyckie, bo prezentuje nam treści, które są niezgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego. I to jest dla mnie całkowicie absurdalne, że znajdują się tacy katolicy w Kościele, którzy z jednej strony właśnie walczą ze wszystkimi błędami, herezjami, a z drugiej strony – zaczynają twierdzić, że w Rosji jest jakaś nadzieja. Może i by była, gdyby Rosja się ucywilizowała, nawróciła na katolicyzm, ale ani na jedno, ani na drugie nie możemy liczyć. Widzimy to dosyć jednoznacznie.

Ciekawy przypadek dotyczy arcybiskupa Carlo Marii Viganò, który zasłynął mocnymi listami w sprawie tuszowania pedofilii czy generalnie krytykowaniem Kościoła – tego, co się dzieje w Watykanie za pontyfikatu Franciszka. Przeczytałem w Pana artykule interesującą rzecz, a nie znalazłem wcześniej o tym informacji w innych źródłach: 14 marca tego roku właśnie abp. Viganò pojawił się na Międzynarodowym Kongresie Rusofilów w Moskwie i generalnie można powiedzieć, że przedstawiał Rosję jako ostatnią nadzieję dla chrześcijaństwa, wpisując się w tę narrację o rzekomym konserwatyzmie. Stwierdził Pan, że to jest – można powiedzieć – Dugin dla katolików. Powiedzmy trochę więcej na ten temat. To dosyć ciekawa kwestia, myślę, że mało osób z naszego szeroko rozumianego środowiska o tym słyszało.

Arcybiskup Viganò jest postacią emblematyczną dla tego środowiska w łonie katolicyzmu, które odczuwa jakąś niezdrową fascynację Rosją. On rzeczywiście zasłynął ze swoich interwencji przeciwko papieżowi Franciszkowi, które tak naprawdę od samego początku były bardzo kontrowersyjne. Abp Viganò m.in. wzywał Franciszka do abdykacji. Takich rzeczy żaden zdrowo myślący konserwatysta nie robi, bo papieska abdykacja jest czymś złym. Jednak abp Viganò tak właśnie czynił. Ponadto brał udział w pewnych kongresach, na których występował również Aleksander Dugin. Krótko później zaczął głosić taką narrację – fascynującą z perspektywy socjologicznej – jakoby właśnie w Rosji była nadzieja na odbudowę świata chrześcijańskiego, na ocalenie całego Zachodu.

To jest o tyle ciekawe, i starałem się na to zwrócić uwagę w swoim artykule, że abp Viganò jest człowiekiem, który niesamowicie ostro potępia wszelkie herezje, np. odkrył niedawno Mszę trydencką, stwierdzając, że tylko Msza przedsoborowa jest prawdziwą Mszą, a nowa okazuje się niegodna, trzeba jej zakazać, bo to czysta herezja. Wszędzie tropi herezje, ale w ogóle nie widzi tej herezji właśnie w Rosji. Potrafił nawet w swoich wystąpieniach, np. w tym, o którym mówił Pan redaktor, nazwać Rosję „Trzecim Rzymem” albo zrobić takie nawiązanie do koncepcji Rosji jako „Trzeciego Rzymu”. Tymczasem z perspektywy katolickiej to jest koncepcja czysto heretycka, utworzona dawno temu w Rosji, zgodnie z którą Rzym upadł za swoje grzechy związane z papiestwem, tzn. sam fakt papizmu w Rzymie spowodował upadek Rzymu. Później mieliśmy ten drugi Rzym, jakim był Konstantynopol, no i wreszcie trzeci Rzym, jakim miałaby być Moskwa. Ten fakt niesienia tego rzymskiego sztandaru przez Rosję miał wynikać z tego, że papiestwo było źle oceniane przez Boga. I taką właśnie koncepcję abp Viganò uważa za właściwą i potrafi ją nawet głosić na spotkaniach z Rosjanami. To całkowicie go dyskredytuje.

Moim zdaniem – to oczywiście teza, przypuszczenie, dlatego porównałem go do Dugina – abp Viganò wykonuje znakomitą robotę z perspektywy rosyjskich służb specjalnych i ich prób naciskania na konserwatywną część zachodniej opinii publicznej. Weźmy sobie Aleksandra Dugina, do którego go porównałem, czyli znanego propagandzistę, który cieszy się głównie sympatią niekatolików. Mówi otwarcie, że Kościoła nie znosi, nie znosi katolickości, o Polsce, że powinna zniknąć, bo jest łacińska. Dugina czytają raczej ci, którzy katolikami nie są, i właśnie powstała pewna luka. Jak Rosja ma dotrzeć do tych radykalnych prawicowców na Zachodzie, którzy jednak są katolikami i z Duginem nie chcą mieć nic wspólnego? I tu się właśnie pojawia abp Viganò, który taką lukę doskonale wypełnia. Dlatego jestem niezwykle ostrożny w stosunku do tej postaci i do wszelkich jej wypowiedzi, które mogłyby być interpretowane na rzecz dobra Kościoła. Odnoszę wrażenie, że ten człowiek albo sam wykonuje podwójną pracę – tego oczywiście nie wiem – albo po prostu jest wykorzystywany przez rosyjski aparat propagandowy po to, aby mydlić oczy naiwnym katolikom na Zachodzie.

Na zakończenie chciałbym zapytać o Pana najnowszą książkę „Hejterzy. Stare herezje w nowych szatach” poświęconą takim nowoczesnym herezjom, które – zgodnie z tytułem – mają nowe szaty, ale tak naprawdę są starymi błędami i wypaczeniami, jeszcze ze starożytności czy średniowiecza. Są prezentowane jako coś odkrywczego, a mamy do czynienia z powtórką z rozrywki.

Otwieram tę książkę od opisu protestantyzmu, dosyć szerokiego, dlatego że protestantyzm jest absolutnie, niepodważalnie intelektualnym korzeniem wielu współczesnych błędów. W drugim rozdziale piszę z kolei o modernizmie, czyli konglomeracie herezji, które pojawiły się w XIX wieku w Kościele. Chciałem, aby te dwa pierwsze rozdziały pokazały nam pewną panoramę kulturową i intelektualną nie tylko w Kościele, ale w całym naszym świecie zachodnim. Okazuje się rzeczywiście, że te wszystkie błędy, nawet takie jak ideologia gender czy aborcjonizm, są zakorzenione w fundamentalnych błędach poznawczych albo antropologicznych: złym wyobrażeniu, kim jest człowiek, czym jest Bóg i jak powinniśmy budować relacje między naszym społeczeństwem świeckim a prawami naturalnymi, prawami Bożymi. Starałem się przedstawić cały konglomerat błędów na przestrzeni dziejów, wydobywając różne wątki, z którymi musimy się zmagać jako katolicy oraz obywatele po prostu. Mam nadzieję, że będzie to rzecz, która pomoże prześledzić tę intelektualną nić łączącą dzisiejsze szaleńcze pomysły z tym, z czym zmagano się już w przeszłości. Jak poznamy, że to, co się nam dziś prezentuje jako nowość i przyszłość, tak naprawdę było już głoszone 2 tys. lat temu, a do tego zostało zdemaskowane, to będziemy mogli skuteczniej stanąć do walki z wyzwaniami współczesności.

Dziękuję za rozmowę.

REKLAMA