Kaczyński na kursie i ścieżce

Jarosław Kaczyński. / foto: PAP
REKLAMA

Kaczyński nie widzi innej szansy na utrzymanie władzy, niż koalicja z Konfederacją. Choć kampania wyborcza jeszcze oficjalnie nie ruszyła (nie ma ogłoszonych list wyborczych), są już pierwsi przegrani.

Topnieje w oczach popularność „Trzeciej drogi”, czyli Szymona Hołowni (Polska 2050) i Władysława Kosiniaka-Kamysza (PSL). Radykalizacja głównych graczy na scenie politycznej zgodnie z przewidywaniami „morduje” poparcie dla mniejszych.

REKLAMA

Z poparcia na poziomie 15 proc. tandem Hołownia-Kosiniak przesunął się w rejon progu dla koalicji wyborczych – 8 proc. Wciąż jednak twardo obaj liderzy odrzucają sojusz z Donaldem Tuskiem. Taka sytuacja (radykalizacja walki wyborczej) odpowiada Jarosławowi Kaczyńskiemu. Przestaje mu bowiem brykać Zbigniew Ziobro i jego Suwerenna Polska, które jeszcze kilka miesięcy temu znana była jako Solidarna Polska (zmiana nazwy była konieczna, bo sprawozdanie partii odrzucił sąd i gdyby startowała samodzielnie, to nie mogłaby otrzymać dotacji).

Konfederacja w większości sondaży ma dwucyfrowy wynik. Liderzy ugrupowania Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen nieoczekiwanie zaczęli jednak mówić, że dopuszczają koalicję z PiS pod warunkiem, że partia Kaczyńskiego chciałaby realizować program Konfederacji. Zaczęło się wyborcze szaleństwo. Z boku rywalizacji jest balansująca na granicy progu wyborczego 5 proc. Lewica Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga. Ta lewica chętnie (poza Zandbergiem) weszłaby na listy bloku wyborczego KO. Tusk jednak wygląda na to, że z samą lewicą jednoczyć się nie chce.

Na 3,5 miesiąca przed wyborami wygląda na to, że PiS nie ma szans na utrzymanie samodzielne władzy. Może liczyć tylko na stworzenie rządu z częścią polityków Konfederacji. Częścią, bo duża część nigdy nie zaakceptuje takiego egzotycznego sojuszu. PiS prowadzi bowiem bolszewicką politykę względem prawa i podatków. Czyli podnosi wszystkie podatki, które może i niszczy praworządność (wola prezesa Kaczyńskiego jest prawem – zdają się głosić działacze PiS).

Konsolidacja, czyli 17 proc. Konfederacji

Może dojść jeszcze do pewnych przetasowań. PSL może pójść razem z Koalicją Obywatelską. Raczej nie pójdzie na wspólnej liście z nimi Szymon Hołownia. Problem lidera Polski 2050 ma podłoże ambicjonalne. Gdy po pierwszej rundzie kampanii wyborczej Małgorzata Kidawa-Błońska okazała się kompletnym niewypałem, to Hołownia sugerował Platformie Obywatelskiej, aby nie wystawiała Rafała Trzaskowskiego. Dla dużej części wyborców konserwatywnych niechętnych PiS, Trzaskowski był barierą nie do przejścia. Hołownia był przekonany, że jeżeli przejdzie do drugiej tury, to pokona Andrzeja Dudę. Liderzy PO uznali jednak, że postawienie na Hołownię nic im nie daje, a upokarzająca klęska, którą zafundowałaby im Kidawa-Błońska mogła trwale zmienić polską scenę polityczną. Trzaskowski bez większych problemów pokonał Hołownię w rywalizacji o drugą turę wyborów. Hołownia jednak do dziś ma żal, że politycy Koalicji Obywatelskiej postawili na interes partii, a nie na odsunięcie Andrzeja Dudy od prezydentury.

Dlatego właśnie torpedował wspólną listę, próbując trochę zaklinać rzeczywistość. Teraz pojawiły się sondaże, których „Trzecia droga”, jak okrzyknięto sojusz Hołowni i PSL, notuje poparcie 7-9 proc., czyli na granicy progu wyborczego dla koalicji. Hołownia po prostu jest wściekły. Liczy wciąż na cud sondażowy, że bez jego partii nie da się sklecić rządu. Wówczas, mimo znacznie mniejszej liczby głosów, które otrzyma jego blok, będzie decydować, kto będzie rządził Polską. Ta chęć wzięcia rewanżu na Koalicji Obywatelskiej za to, że przeszkodziła mu wygrać wybory prezydenckie (tak uważa Hołownia), wpływa wyraźnie na jego decyzje. W tle jest też kampania wyborcza w 2025 r. Hołownia wciąż marzy o tym, że może uda mu się sięgnąć po prezydenturę.

W „Gazecie Wyborczej” ukazał się sondaż Kantar Public, na zlecenie fundacji Forum Długiego Stołu, na osobnych próbach po 1000 ankietowanych, co by było, gdyby demokratyczna opozycja wystartowała w wyborach na trzech listach, a co, gdyby poszła do wyborów zjednoczona. Wyszło, że tylko zjednoczona opozycja może zyskać nieznaczną większość nad PiS i Konfederacją – 232. Oczywiście wrzucenie całej opozycji na jedną listę oznacza duży napływ wyborców (przynajmniej deklaratywny) dla Konfederacji.

I tak w wariancie, jaki jest obecnie, wyniki wyborów mają wyglądać tak: PiS – 37,5 proc., KO – 33,6 proc., Konfederacja – 12 proc., Trzecia Droga – 9,9 proc., Lewica – 7 proc. W mandatach daje to PiS 190, a Konfederacji 47 posłów. A połączone siły opozycji mają mniejszość. Jeżeli całość opozycji startuje na jednej liście, to wyniki wyborów wyglądają następująco: jedna lista opozycji – 48,4 proc. PiS – 34,5 proc. Konfederacja – 17,1 proc. Na mandaty przestawia się to następująco: dzisiejsza opozycja – 232 mandaty, PiS 159 i Konfederacja 47 posłów.

I tylko takie rozwiązanie daje większość w wariantach opozycji. Zabrakło jednak sprawdzenia wariantu Koalicji Obywatelskiej z „Trzecią drogą” (Hołownia i PSL) i Lewicą osobno. Taki wariant zapewne nie pompuje tak bardzo Konfederacji. Po tych sondażach Hołownia i Kosiniak-Kamysz odrzucili w zasadzie wspólną listę, ale piłka wciąż jest w grze. Buntują się bowiem struktury PSL. Wiele wskazuje na to, że jeżeli sojusz Hołownia i Kosiniak wystąpi razem, to na listach PSL jako partia, a nie koalicja. Obawa bowiem jest, że wynik typu 7,98 proc. mógłby pozbawić ich wejścia do parlamentu (taki wynik miało w 2015 r. SLD, dzięki czemu PiS z poparciem zaledwie 37,5 proc. zdobył samodzielną większość, bo nie weszła wówczas do Sejmu partia Janusza Korwin-Mikke – Wolność).

PiS ewidentnie próbuje pozyskać poparcie wśród Konfederacji. Na listy wpychane są osoby, które nie mają więcej wspólnego z PiS niż z Konfederacją (np. związane z Partią Republikańską, koalicjantem PiS). Trwa przekupywanie działaczy Konfederacji wizją posad w spółkach skarbu państwa. Pojawiają się szantaże i groźby pod adresem tych polityków Konfederacji, którzy publicznie deklarują brak zgody na poparcie koalicji z PiS. Przedstawiciele wywiadu, z którymi rozmawiałem, szacują, że PiS ma 50 proc. szansy na utrzymanie władzy w koalicji, czyli po przejęciu posłów Konfederacji i jakiś innych.

Autorzy „Sondażu obywatelskiego” nie doceniają jednej rzeczy. PiS ma obecnie tendencję spadającą, a opozycja rosnącą. A w samym PiS coraz częściej słychać głosy, że Kaczyński po to wrócił do rządu, aby ogłosić stan wyjątkowy przy granicy z Białorusią i w ten sposób odsunąć na kilka miesięcy wybory. Plotki w tej sprawie są tak silne, że na Twitterze (portal wymiany krótkich informacji i komentarzy) pojawiło hasło: #WyboryalboMajdan, czyli, że brak wyborów spowoduje masowe protesty.

Wariant „Sondażu obywatelskiego”, w którym rząd może utworzyć ten, kogo wesprze Konfederacja, daje też szansę „Planowi Sommera”. Redaktor Naczelny „Najwyższego Czasu” zaproponował bowiem parę tygodni temu, aby po wyborach Konfederacja poparła mniejszościowy rząd Koalicji Obywatelskiej i pozwoliła na wyrzucenie propagandzistów PiS m.in. z TVP, gdzie od trzech lat przedstawiciele Konfederacji nie mają wstępu. Taka taktyka jest dużo bardziej korzystna dla Konfederacji niż kompromitująca koalicja z socjalistycznym PiS. Pozbawiona zaplecza propagandowego partia Kaczyńskiego rozleci się pod wpływem prokuratorskich śledztw i zarzutów. Elektorat zaś w znacznym odsetku przepłynie do Konfederacji. Koalicja z PiS musi zaś oznaczać sondażową katastrofę Konfederacji, której elektorat jest bardzo antypisowski.

Groźby, które obecna władza formułuje wobec Konfederatów (o szantażowaniu go sprawą prokuratorską brata pisał lider Konfederacji Sławomir Metntzen), stracą swoją moc, gdy po ogłoszeniu wyników wyborów zainteresowani będą mieć immunitety. Szykuje się bardzo gorąca jesień. Największym błędem, moim zdaniem, tych wszystkich sondaży jest nie branie pod uwagę tendencji. A te dla Kaczyńskiego są po prostu fatalne. Używając słynnej metafory związanej z katastrofą smoleńską, Jarosław Kaczyński jest dziś „na kursie i ścieżce”, a lądowanie PiS (Zjednoczonej Prawicy, która nie jest ani prawicą, ani nie jest zjednoczona) może być fatalne…

REKLAMA