We Francji mieszkańcy piszą petycje o ponowne otwieranie sklepów zdemolowanych podczas zamieszek

Zamieszki we Francji.
Zamieszki we Francji. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: PAP/EPA
REKLAMA

Boulogne-sur-Mer to miejscowość i gmina we Francji w regionie Hauts-de-France, w departamencie Pas-de-Calais. W czasie fali ostatnich zamieszek splądrowano tam i zniszczono m.in. magazyn sieci „Lidla”. Bandyci sforsowali żelazną portierę i okradli sklep w nocy z 29 na 30 czerwca.

Od tego czasu magazyn w dzielnicy Chemin Vert pozostaje zamknięty, a sieć nie podała żadnej daty ewentualnego wzowienia działalności sklepu. Mieszkańcy zaczęli więc zbierać podpisy pod petycją o uruchomienie potrzebnego im magazynu.

REKLAMA

Pod petycją szybko zebrano już około 1000 podpisów, w tym lokalnych przedsiębiorców. Mieszkańców wspiera mer Frédéric Cuvillier, który planuje wkrótce spotkać się z regionalnym zarządem grupy Lidla, aby omówić dalsze losy sklepu.

„Zamknięcie sklepu to prawdziwa tragedia dla okolicy” – mówił przed kamerami TV BFM jeden z mieszkańców. Petycja została złożona w ratuszu. Boulogne sur mer próbuje leczyć „rany” po zamieszkach, ale życie wraca do normy dość powoli.

Wart dodać, że to nadmorskie miasto nie jest w żadnej czołówce osiedli imigranckich i „stref bezprawia”. Imigranci i zamieszki dotarły jednak i tu i skutecznie straszą m.in. biznes i handel. To tylko jedna z wielu sytuacji tego typu we Francji, gdzie zrobiło się spokojniej, ale każdy zdaje sobie sprawę, że kraj nadal jest tykającą powoli bombą, której przecież nikt nie rozbroił.

Źródło: Valeurs

REKLAMA