Będą kary dla pacjentów? Inicjatywa trafiła do Niedzielskiego

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Do ministra zdrowia Adama Niedzielskiego trafiła inicjatywa, by karać tych pacjentów, którzy nie odwołują i nie przychodzą na umówione wizyty lekarskie. Projekt znalazł się w Sejmie.

Publiczna służba ochrony zdrowia raczy pacjentów wieloma patologiami. Jednym z problemów są gigantyczne kolejki do specjalistów. Na niektóre wizyty trzeba czekać latami.

REKLAMA

Nadzorcy systemu zrzucają winę m.in. na pacjentów wskazując, że ci nie stawiają się na wizyty. Z danych Porozumienia Zielonogórskiego wynika, że tylko w zeszłym roku pacjenci nie zjawili się 1,4 mln razy u lekarza, choć byli do niego zapisani.

Padł więc pomysł, aby karać tych pacjentów, którzy nie odwołają wizyty i nie stawią się do lekarza.

„W interesie publicznym wnoszę o podjęcie inicjatywy ustawodawczej, co najmniej istotnie redukując masowość niezrealizowania zamówionych wizyt lekarskich, będącego zagrożeniem życia i zdrowia wielu osób (niedostępność terminów wizyt dla innych)” – czytamy w petycji. Jej autorzy nie są oficjalnie znani.

Przewidziano kilka rodzajów kar. Ci pacjenci, którzy w ciągu roku dwukrotnie nie stawią się na umówioną wizytę, mieliby trafiać do Krajowego Rejestru Dłużników, co w praktyce wiąże się z niemożliwością zaciągnięcia kredytu czy zakupów na raty.

Inna z kar dla niestawiających się na wizytę zakłada korzystanie z publicznej służby ochrony zdrowia za dodatkową opłatą. Albo całkowite wykreślenie z systemu na rok. Nawet pomimo płacenia przez pacjenta składek.

Posłowie będą musieli zająć się petycją. Czy tego typu kary za niestawianie się na umówioną wizytę (i nieodwoływanie jej) staną się niebawem powszechne? Niedzielski w rozmowie z „Faktem” nie odciął się jednoznacznie od tego pomysłu. Zaznacza jednak, że nie jest zwolennikiem przerzucania odpowiedzialności za duże kolejki na pacjentów.

Resort zdrowia liczy, że problem załatwią elektroniczne usługi. Obecnie odwołać wizytę bardzo trudno. Dodzwonienie się do przychodni często graniczy z cudem, a mało komu chce się (bądź nie ma takiej możliwości) jechać specjalnie do placówki, by poinformować, że z wizyty nie skorzysta. Niekiedy też pacjenci zapominają o wizycie – wszak czekali na nią miesiącami czy nawet latami, więc w gąszczu spraw termin mógł po prostu umknąć.

REKLAMA