Współpraca V4 w tarapatach. Iskrzy na linii Budapeszt-Praga

Victor Orban / Fot. PAP/EPA
Victor Orban / Fot. PAP/EPA
REKLAMA

Rząd Czech skrytykował premiera Orbana. To reakcja na wystąpienie przywódcy Węgier w Băile Tușnad w Rumunii. Băile Tușnad (węg. Tusnádfürdő) to najmniejsze miasto Rumunii, uzdrowisko, które zamieszkuje mniejszość węgierska. Merem jest tu Zoltan Zolya z Unii Demokratycznej Węgrów w Rumunii.

Viktor Orban zaatakował ideę „federalizmu europejskiego” i mówił, że „federaliści zaatakowali grupę wyszehradzką i wszyscy widzimy rezultat: Czesi przeszli (na stronę federalistów), Słowacja dryfuje, a tylko Polacy i Węgrzy się trzymają”.

REKLAMA

Na wypowiedź Orbana zareagował rząd premiera Petra Fali. Jego rzecznik Václav Smolka oświadczył, że „Czechy to suwerenny kraj, którego rząd broni swoich interesów narodowych. To my decydujemy, co promujemy, wspieramy lub co chcemy zmieniać w UE”.

Złośliwie dorzucił, że „Premier Orbán był przyzwyczajony do czegoś innego, bo Andrej Babiš był zależny od niego w polityce europejskiej. W tym sensie można zrozumieć jego frustrację”. Chodzi tutaj o wsparcie jakiego szef węgierskiego rządu udzielił w czasie czeskiej kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi ugrupowaniu ówczesnego premiera Babisa. Tak zinterpretowano wówczas wizytę Orbana w Pradze.

Wymiana zdań pomiędzy Pragą a Budapesztem jest odbiciem pewnych trudności współpracy V4, które zarysowały się w czasie czeskiej prezydencji Grupy. Praga zastopowałą inicjatywę regionalną, m.in. czekając na wynik iwyborów w Polsce i na Słowacji.

Wspomniane przez czeski rząd słowa Orbana padły w czasie jego wystąpienia programowego w Siedmiogrodzie podczas Letniego Wolnego Uniwersytetu i Obozu Studenckiego w Băile Tuşnad. Viktor Orbán wygłosił przemówienie, które jest krytykowane także za wypowiedź dotyczącą imigracji.

Węgierski premier stwierdził, że w „kotlinie karpackiej” mogą współistnieć narody, lecz jest przeciwny „mieszaniu się ras”, tak jak ma to miejsce w Europie Zachodniej. Orbán wskazał, że najważniejszymi wyzwaniami w najbliższych latach pozostaną demografia, imigracja i kwestie gender, a dopiero na czwartym miejscu wymienił wojnę rosyjsko-ukraińską.

Zaznaczył, że to „nie jest nasza wojna”, a Węgry pozostają członkiem NATO, którego Rosja „nigdy nie zaatakuje”. Zaakcentował też, że Ukraina nie wygra tego konfliktu, zaś sankcje są boleśniejsze dla Zachodu niż dla Rosji. Dodał, że celem działań należy uczynić nie wygranie wojny, lecz zawarcie pokoju.

Orbán mówił też właśnie o wadze współpracy wyszehradzkiej, a jej problemy zrzucił na Pragę i Bratysławę, które „nie chcą już wchodzić w konflikty z Brukselą”. Mówiłtakżę o „zawirowaniach” w stosunkach węgiersko-polskich. Stwierdził również, że interes strategiczny obu tych państw jest zbieżny (trzymanie Rosji „z dala od siebie”, przetrwanie suwerennej i demokratycznej Ukrainy), a różnica dotyczy „odruchu serca”.

„My postrzegamy wojnę jako konflikt dwóch narodów słowiańskich, do którego nie chcemy się włączać, a Polacy uważają go za swoją wojnę, którą niemalże sami też toczą”. Biorąc pod uwagę tę rozbieżność, „musimy spróbować zachować najwięcej, jak się da, z przyjaźni węgiersko-polskiej i sojuszu strategicznego na okres po wojnie” – dodał premier.

REKLAMA