Problemem są organizacje, które chcą „seksualizować, deprawować, zniekształcać sumienia i umysły dzieci”

Przemysław Czarnek
Przemysław Czarnek. / Foto: PAP
REKLAMA

Wychowanie seksualne w polskiej szkole jest i będzie, bo jest potrzebne; ale szkoła jest miejscem pracy nauczycieli – zapowiedział w Sejmie szef MEiN Przemysław Czarnek. Dodał, że problemem są organizacje, które chcą „seksualizować, deprawować, zniekształcać sumienia i umysły dzieci”.

W piątek odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy Prawo oświatowe, który zabrania w przedszkolu oraz szkole podstawowej działalności stowarzyszeń i innych organizacji promujących zagadnienia związane z seksualizacją dzieci.

REKLAMA

Czarnek podziękował 250 tys. osób, które „widząc, co robią prezydenci miast PO w Gdańsku, Poznaniu, Warszawie i innych miastach, chcą ochronić swoje dzieci i chcą jednoznacznego zakazu demoralizacji i deprawacji dzieci”.

Odnosząc się do zarzutów posłów opozycji, że projekt ustawy zmierza ku ograniczeniu wychowania seksualnego w szkołach, szef MEiN zapewnił, że „wychowanie seksualne w polskiej szkole jest i będzie, bo jest potrzebne”.

„Ale szkoła jest miejscem pracy nauczycieli. W szkole pracują nauczyciele. Jeżeli chce pracować w szkole ktokolwiek inny, to niech powie, czego chce uczyć. Dlaczego nie chcecie, żeby ci, którzy chcą uczyć, oprócz nauczycieli w szkole, nie mówili, czego chcą uczyć? Jaki to jest problem, powiedzieć społeczeństwu: chcę iść do szkoły jako fundacja taka, stowarzyszenie takie i chcę wasze dzieci uczyć tego, tego i tego z tych i tych materiałów?” – pytał.

Zdaniem Czarnka, problem jest, że organizacje te „rzeczywiście chcą seksualizować, deprawować, zniekształcać sumienia i umysły tych małych dzieci i tych młodzieńców”.

„Dlatego nie chcą tego powiedzieć wprost. Bo gdyby powiedzieli, to żaden rodzic nie podpisałby oświadczenia o zgodzie na ot, żeby jego dziecko chodziło na te zajęcia. Transparentność działania organizacji pozarządowych w szkołach to jest nasze działanie, które podejmowaliśmy już dwukrotnie” – ocenił.

Jak zastrzegł, obecnie 250 tys. rodziców powiedziało: „chcemy transparentności, bo chcemy wiedzieć, czego się uczy w szkołach, na zajęciach pozalekcyjnych”. „Tym rodzicom trzeba pomóc” – stwierdził Czarnek.

(PAP)

REKLAMA