Afera na Lewicy. Wiceszefowa klubu zawieszona. Maciejewska nie wystartuje w wyborach. Taśmy „niedobre politycznie”

Beata Maciejewska/fot. screen YouTube/Janusz Jaskółka
Beata Maciejewska/fot. screen YouTube/Janusz Jaskółka
REKLAMA

Lewica zawiesiła wiceszefową klubu Beatę Maciejewską. Powodem miały być oskarżenie jej o mobbing przez byłego współpracownika i negatywne wypowiedzi o kierownictwie partii. Poseł w rozmowie z PAP utrzymuje, że została pomówiona i zgłosiła sprawę do sądu.

Jak poinformowała „Gazeta Wyborcza”, poseł Lewicy Beata Maciejewska została zawieszona w prawach członka partii i nie będzie kandydować w wyborach. Dodatkowo partia skierowała zawiadomienie do prokuratury po tym, jak były dyrektor jej biura nagrał ją. Sprawa wyszła na jaw po tym, jak polityk – z nieznanych wówczas nikomu przyczyn – nie uczestniczyła w pomorskiej trasie klubu Lewicy.

REKLAMA

Na nagraniach poseł Lewicy miała źle wypowiadać się o swoich współpracownikach, mobbingować ich i naruszać ich prawa pracownicze. Miała też negatywnie wypowiadać się o kierownictwie partii i współprzewodniczącym Włodzimierzu Czarzastym.

Rzecznik Lewicy potwierdza

Informacje potwierdził PAP rzecznik klubu Marek Kacprzak. – Beata Maciejewska nie jest wiceszefową klubu, bo od maja jest zawieszona zarówno w partii, jak i klubie, co oznacza, że nie pełni obecnie żadnych funkcji i nie reprezentuje Lewicy – powiedział.

– Jej przyszłość zależy od decyzji i postępowania prokuratury i od tego, kiedy sąd partyjny wyda w jej sprawie wyrok, ale kiedy to będzie, nie mogę przekazać, bo są to działania niezależne – dodał.

Pomówienia

Beata Maciejewska w rozmowie z PAP podkreśliła natomiast, że została pomówiona i odrzuca zarzuty o mobbing.

– Były dyrektor mojego biura przez wiele miesięcy nagrywał nasze wspólne rozmowy, czyli taką kuchnię polityczną – powiedziała i dodała, że od dwóch lat nie współpracowała z nim, a o nagraniach dowiedziała się na początku roku od kancelarii, która reprezentowała b. pracownika.

– Moja pełnomocniczka, która przesłuchała nagrania, przekazała, że nie świadczą one o jakimkolwiek przestępstwie i nie nadają się do sądu, ale wpływają one na mój wizerunek i wizerunek Lewicy, bo jest tam dużo moich takich, a nie innych wypowiedzi, które nie są zbyt dyplomatyczne czy parlamentarne – powiedziała.

Według Beaty Maciejewskiej, jej były współpracownik próbował zainteresować taśmami liderów Lewicy.

– Na 20 minutach nagrania są moje niepochlebne opinie na temat różnych osób czy zjawisk i jest jedno nagranie o tym, czy ja płacę podatki czy ich nie płacę w ramach mojej fundacji, co można przecież szybko sprawdzić – powiedziała.

– Problem tych taśm polega na tym, że one są niedobre politycznie, a nie to, czy ja popełniłam jakieś przestępstwo – twierdziła.

Sprawa w sądzie

– Wytoczyłam sprawę karną mojemu współpracownikowi, bo czuję się pokrzywdzona przestępstwem zniesławienia z art. 212 Kodeksu karnego, a sprawa jest już w sądzie w Warszawie – powiedziała Maciejewska.

– Jeśli chodzi o prokuraturę, to jestem do dyspozycji, ale od ponad dwóch miesięcy nikt się ze mną kontaktował. Dotąd też nie rozstrzygnął mojej sprawy sąd partyjny, a powinien to zrobić – zgodnie ze statutem – niezwłocznie – podkreśliła.

W ocenie poseł, w całej sprawie chodziło o to, aby ją odsunąć. – Uważam, że on nie działał sam, bo skąd człowiek, który zbierał na mieszkanie, przestaje być dyrektorem biura i wyjeżdża do Wielkiej Brytanii zarabiać na budowie, to jak to jest możliwe, żeby opłacał jedną z najdroższych kancelarii prawnych po dwóch latach niewidzenia mnie – dodała.

Według słów Maciejewskiej, taśmy miały być pocięte i zmontowane. – Jest tam na przykład taki fragment rozmowy, w którym mówię, że moja fundacja Przestrzenie Dialogu przez piętnaście lat nie była zarejestrowana w ZUS-ie, bo nie mieliśmy umów-zleceń i nie musieliśmy odprowadzać składek do ZUS. Zostało to jednak tak nagrane, że można wywnioskować, że moja fundacja przez piętnaście lat nie płaciła podatków, co jest nieprawdą. Wszystko można sprawdzić w urzędzie skarbowym – mówiła „Wyborczej”.

Taśmy Maciejewskiej

Nagrania z udziałem Beaty Maciejewskiej mają trwać blisko 30 godzin. Jak podają źródła, na które powołuje się „Wyborcza”, ich treść miało słyszeć zaledwie kilka związanych z partią osób. Do jednej z tych osób miał jednak dotrzeć portal PolskieRadio24.pl.

– Spotkałem się z [tu pada imię i nazwisko], byłym pracownikiem Biura Poselskiego Beaty Maciejewskiej, który poinformował mnie o niepokojących sygnałach wychodzących od parlamentarzystki. W czasie kilkugodzinnego spotkania miałem okazję zapoznać się z istotną treścią zarejestrowanych rozmów oraz historią współpracy z Beatą Maciejewską. W mojej ocenie obszerny materiał uprawdopodabnia formułowane zarzuty dotyczące możliwego mobbingu wobec pracowników. O tym problemie prawdopodobnie mogłyby też wypowiedzieć się liczne osoby, które w przeszłości pracowały z Beatą Maciejewską – twierdzi cytowane przez Polskie Radio źródło.

– Potwierdzam, że na taśmach, podczas rozmowy dot. relacji polskiego rządu z Unią Europejską pojawia się m.in. dosadny komentarz Beaty Maciejewskiej (prawie cytat): „My nie jesteśmy prounijni, proeuropejscy, my jesteśmy, k***a, antypisowscy” dot. wątpliwości ws. poparcia Lewicy dla Krajowego Planu Odbudowy – cytuje dalej swojego rozmówcę portal Polskiego Radia.

– Beata Maciejewska, jako bliska współpracowniczka Roberta Biedronia z czasów jego prezydentury w Słupsku, w dosadny sposób, z użyciem wulgaryzmów, wypowiadała się o czołowych politykach Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Wiosny, w tym o Włodzimierzu Czarzastym oraz Robercie Biedroniu – podał dalej informator.

Totalny odlot poseł Lewicy! Oskarża o TO Konfederację: „Mają czekać w Ukrainie, aż Putin ich wystrzela(…)?”

REKLAMA