Sytuacja wokół Nigru zaostrza się [ANALIZA]

Wagnerowcy osłaniający konwój prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej.
Wagnerowcy osłaniający konwój prezydenta Republiki Środkowoafrykańskiej. Zdjęcie ilustracyjne. / foto: domena publiczna
REKLAMA

W Nigrze zakończono francuską operację ewakuacyjną, która objęła ponad 1000 osób. Nastroje antyfrancuskie jednak rosną. Tysiące zwolenników wojskowego zamachu stanu, który obalił prezydenta Mohameda Bazouma, gromadziło się w czwartek w Niamey. Demonstranci wymachiwali rosyjskimi flagami na Placu Niepodległości z okazji narodowego święta kraju.

Pucz wspiera organizacja M62, koalicja „suwerennych organizacji społeczeństwa obywatelskiego”. Paryż tymczasem poprosił Niamey o zapewnienie bezpieczeństwa swojej ambasadzie. Do „natychmiastowego uwolnienia” prezydenta Bazouma wezwał prezydent USA Biden. Stany Zjednoczone zarządziły częściową ewakuację swojej ambasady i podniósł poziom alarmu z poziomu 3 do 4, odradzając obywatelom amerykańskim podróżowanie do tego kraju. Także Wielka Brytania ogłosiła, że „tymczasowo zmniejszyła liczbę swoich pracowników w ambasadzie w Niamey”.

REKLAMA

Z kraju Francuzi ewakuowali 1079 cudzoziemców, z czego 577 to Francuzi, a pozostali pochodzą z 50 różnych innych krajów. Od wtorku armia francuska nadzorowała łącznie loty pięciu samolotów.

Władzę obecnie sprawuje były szef gwardii prezydenckiej w Nigrze, generał Abdourahamane Tiani. Ma wsparcie junt wojskowych Mali i Burkina Faso. Jednak inne kraje z grupy ECOWACS (wspólnoty gospodarczej państw Afryki Zachodniej) grożą mu sankcjami, a nawet interwencją militarną. Sąsiednia Nigeria przestał zaopatrywać Niger w elektryczność i od środy odcięła dostawy prądu. Nigeria zaspokaja 70% potrzeb Nigru.

Kraje ECOWACS ogłosiły ultimatum dotyczące „przywrócenia porządku konstytucyjnego”. Zawieszono transakcje finansowe z Nigrem. Na stole jest też „opcja wojskowa”. Senegal już ogłosił, że wyśle ​​swoich żołnierzy, jeśli ECOWAS zdecyduje się na interwencję. Poinformowała o tym w czwartek 3 sierpnia minister spraw zagranicznych Senegalu Aïssata Tall Sall.

Po stronie „suwerenności” Nigru stoją wojskowe rządy Burkina Faso i Mali. Swoje trzy grosze może tu wtrącić i Rosja, która w tym regionie Afryki od pewnego czasu prowadzi swoją intensywną propagandę, głównie antyfrancuską.

Francja, dawna potęga kolonialna, stała się niepożądana w Sahelu, regionie rozciągającym się od Senegalu po Czad. Armia francuska została wyparta z Burkina Faso i Mali, a rozpoczęta w 2014 roku operacja Barkhane do walki z terroryzmem islamistycznym została przerwana rok temu także w Nigrze. Tymczasem Rosja poszerza swoje wpływy i podsyła tu m.in. pomoc w postaci najemników z Grupy Wagnera.

Moskwa ma tu „historyczne” wpływy, od czasu gdy Związek Sowiecki wspierał „walkę narodowo-wyzwoleńczą” ludów Afryki. W czasach „zimnej wojny” Sowieci wyszkolili wielu afrykańskich przywódców i członków elit także Nigru. Rosja podkreśla, że nigdy nie była krajem kolonialnym w Afryce.

Największe wpływy Moskwa ma w Mali. ZSSR szkolił malijską armię po uzyskaniu niepodległości i założył w kraju szkołę dla nowych urzędników państwowych. Do dziś wielu agentów i żołnierzy mówi po rosyjsku. Na przykład, pułkownik Sadio Camara, mianowany ministrem obrony po przewrocie sierpniowym z 2020 r., szkolił się właśnie w Rosji.

W Mali Rosja miała najbardziej pozytywny wizerunek na świecie. 84% obywateli najbardziej ufało pomocy z tego kierunku. Także rząd uważa, że Rosja może przywrócić tu bezpieczeństwo i że jest to bezinteresowna pomoc.
Przez ostatnie lata rozluźniły się więzi Afryki Zachodniej z Francją. Wielu młodych ludzi widzi w dawnej metropolii obecne u siebie obce bazy wojskowe, obecność franka CFA, który uważają za narzędzie neokolonializmu gospodarczego, „upadek moralności”, rasizm. Politykę profrancuską postrzegają w kontekście „zdrady elit politycznych”, co wspomaga jeszcze wszechobecna korupcja polityków. Stąd autentyczne poparcie dla przewrotów wojskowych.

Do tego dochodzi rosyjska propaganda na portalach społecznościowych i w mediach, czasami oparta o plotki i fałszywe informacje. Francja przedstawiana jest jako „imperialistyczny kraj plądrujący bogactwa kontynentu”. Moskwa wspiera też panafrykanizm, który „nawołuje do solidarności między wszystkimi narodami afrykańskimi” i przeciwstawiany jest Zachodowi.

Przeciwwagą dla zachodniego systemu ma być model rosyjski. „Rosja słucha naszych realnych potrzeb, nie narzuca nam niczego w zamian. Nie rozmieszcza żołnierzy na naszym terenie i jeśli potrzebujemy broni, ona nam ją daje” – mówił np. Yssoufou Niamba, panafrykanista z Burkina Faso. Rzeczywiście, Rosja jest czołowym eksporterem broni na ten kontynent.

Dodatkowo, kraje Afryki nie mogą zrozumieć odwrotu Zachodu od tradycyjnych wartości społecznych i rodzinnych. Zostały tutaj przyniesione przez kraje kolonialne, które teraz od takich wartości się odwróciły. Moskwa wykorzystuje ten dysonans i prezentuje się jako ostoja tradycyjnego systemu społecznego. Tej iluzji ulega zresztą wielu członków prawicowych elit także na Zachodzie Europy. Uzależnianie np. pomocy rozwojowej od uznawania w Afryce „praw LGBT”, czy wprowadzania aborcji bywa dla Afrykańczyków szokujące.

Europa i USA same sobie zapracowały na bunt Afryki, dokonując samozniszczenia europejskich wartości. Teraz, paradoksalnie, wykorzystują to Rosja i komunistyczne Chiny.

Źródło: France Info/ AFP/ Le Figaro

REKLAMA