
Wypowiedź byłego szefa MSZ Jacka Czaputowicza wywołała sporo emocji. Polityk twierdził bowiem, że Polska wobec Ukrainy prowadzi politykę „hien i szakali”. Do tych słów odniósł się poseł i kandydat Konfederacji w nadchodzących wyborach Dobromir Sośnierz.
– Są państwa jak lwy – bardzo silne, są państwa przebiegłe jak lisy i są państwa takie jak hieny, czy szakale. I my prowadzimy teraz politykę szakali, hien – grzmiał w Polsat News Jacek Czaputowicz.
– Nie chcę tu użyć mocnych słów, ale tutaj też mi przychodzi na myśl takie właśnie szmalcownictwo polityczne, w pewnym sensie, w jakie my tutaj się niedługo być może wpiszemy – dodał.
Były szef MSZ odnosił się do ostatnich napięć na linii Warszawa-Kijów, do których pretekstem stały się słowa prezydenckiego ministra Marcina Przydacza.
Na antenie TVP Przydacz bowiem „ośmielił się” przypomnieć, że „to, co najważniejsze dziś, to obrona interesu polskiego rolnika”. – Jesteśmy w okresie żniw. Polskie zboże musi zostać zebrane, musi zostać zmagazynowane i dystrybuowane po odpowiedniej, godnej cenie – wskazał.
– Jeśli chodzi o Ukrainę, Ukraina naprawdę otrzymała dużo wsparcia od Polski. Myślę, że warto by było, żeby zaczęła doceniać to, jaką rolę przez ostatnie miesiące i lata dla Ukrainy pełniła Polska. Stąd też takie, a nie inne decyzje, jeśli chodzi o ochronę granic – podkreślał minister w Kancelarii Prezydenta.
To zapoczątkowało serię wezwań do MSZ-ów, najpierw ambasadora RP w Kijowie Bartosza Cichockiego, a później przedstawiciela ukraińskiej ambasady w Polsce.
O słowa byłego szefa polskiej dyplomacji Jacka Czaputowicza w „Debacie Dnia” pytany był m.in. poseł Dobromir Sośnierz. – Wydaje mi się, że pan Czaputowicz się tutaj mocno zagalopował, zwłaszcza w tych swoich alegoriach – ocenił.
– Wydaje mi się, że (Czaputowicz – przyp. red.) trochę myli fakt, że stosunki międzynarodowe często bywają oparte na różnych szorstkich relacjach, nie zawsze są miłe i to nie powinno aż tak bardzo niepokoić nas, nakręcać – dodał.
– Oczywiście taka sytuacja jest bardzo trudna do nawigowania, bo z jednej strony można zostać oskarżonym o to, że próbuje się wykorzystać bardzo trudną sytuację sąsiada, żeby coś na nim wymóc, a z drugiej strony trzeba zabezpieczać swoje interesy – wskazał Sośnierz.
– Ta szorstkość jest jednak wbudowana w politykę międzynarodową, bo każde państwo zabezpiecza przede wszystkim swoje interesy. Polityka międzynarodowa zawsze ma charakter transakcyjny a nie oparty na jakichś romantycznych zrywach, czy wartościach – wbrew temu, co się czasem twierdzi – zaznaczył.
– Oczywiście należy to robić w miarę możliwości delikatnie, żeby nie narobić więcej szkód niż pożytku, ale mimo wszystko o te interesy należy się taktowanie upominać w ten, czy inny sposób, zwłaszcza jeśli się prowadzi politykę taką, jak my prowadzimy, czyli jednak z dużym zaangażowaniem wspiera się sąsiada – wyjaśnił.
Wskazał też, że „oczekiwanie jakiejś tam wdzięczności niczym nagannym w polityce międzynarodowej nie jest”. Jednocześnie zastrzegł, iż „istnieje niezerowe ryzyko, że my tu się będziemy poświęcać, a potem korzyści zgranie ktoś inny, bo jak przyjdzie pokój, to Ukraina pójdzie jednak się sprzymierzyć z Niemcami a nie z Polską”. Jak dodał, „powinniśmy się starać swoje interesy zabezpieczyć”.