Kissinger w Pekinie

Henry Kissinger.
Henry Kissinger. / foto: Wikimedia, Kasa Fue, CC BY-SA 4.0
REKLAMA

Powrót do przeszłości, biznes, polityczna gra. W takich kategoriach komentatorzy – mniej więcej – oceniali podróż Henry’ego Kissingera do Chin, której chińscy przywódcy oraz miejscowe media nadały nadzwyczajny status, niezmiernie rzadko widywany w Pekinie w stosunku do emerytowanych polityków, a tym bardziej w stosunku do tych, którzy bardzo dawno odeszli z polityki.

Pozornym paradoksem jest, że były sekretarz stanu USA 100-letni Kissinger był witany w Pekinie jak władca innego cesarstwa, podczas gdy obecny sekretarz stanu Antony Blinken został w czerwcu w stolicy Chin przyjęty zimno, a jego spotkanie z szefem państwa i partii komunistycznej przewodniczącym Xi Jinpingiem do niemal końca nie było potwierdzone. Ostatecznie Xi go przyjął, ale rozmowa trwała zaledwie pół godziny.

REKLAMA

Sekretarz skarbu USA Janet Yellen, która złożyła wizytę przed Kissingerem, a także były sekretarz stanu, a obecnie specjalny wysłannik prezydenta Stanów Zjednoczonych ds. Klimatu John Kerry, który przyleciał do Pekinu niemal w tym samym czasie, co stulatek, zostali przywitani bez żadnych dodatkowych ceremonii i nie zostali przyjęci przez Xi.

Kisisngera Xi przyjął jak starego przyjaciela. Nie należy się temu dziwić, ponieważ niezależnie od wszystkich innych spraw Kisisnger traktowany jest rzeczywiście w Chinach jak przyjaciel.

Dlaczego Chiny kochają Kissingera

Kissinger jest niemieckim Żydem. Urodził się jako Heinz Kisisnger 27 maja 1923 r. i w tym roku skończył 100 lat. W 1938 r. wyjechał z Niemiec jako uchodźca, uciekając przed terrorem nazistowskich Niemców, który odczuł dosłownie na własnej skórze. W USA, po latach, został profesorem i wykładowcą na najlepszym uniwersytecie świata – uniwersytecie harvardzkim.

Stamtąd wszedł do świata polityki, zostając najpierw doradcą ds. bezpieczeństwa USA, a potem sekretarzem stanu. Jako polityk Kissinger był postacią kontrowersyjną. Zarzucano mu m.in. popieranie Pakistanu w wojnie przeciw obecnemu Bangladeszowi, podczas której pakistańskie wojska dokonały jednej z największych zbrodni ludobójstwa w XX w. Nie przeszkodziło mu to w otrzymaniu Pokojowej Nagrody Nobla za negocjacje w sprawie zakończenia wojny wietnamskiej.

Jednakże najbardziej został zapamiętany jako główny negocjator rozmów z Chinami, które doprowadziły do tzw. odwrócenia sojuszu, czyli odciągnięcia ChRL od Związku Sowieckiego i przeciągnięcia tego państwa na stronę USA. Kissinger dwukrotnie udał się do Chin w 1971 r. (pierwszy raz potajemnie) w celu przygotowania oficjalnej wizyty prezydenta Richarda Nixona w Pekinie, w 1972 r. Ceną, którą USA zapłaciły za odwrócenie sojuszu, było zerwanie przez Waszyngton dyplomatycznych stosunków z Tajwanem oraz nawiązanie takowych z Pekinem i wprowadzenie ChRL w szeroko rozumiany świat międzynarodowej polityki.

Poparcie USA doprowadziło do uznania ChRL za przedstawiciela Chin w ONZ i dało im stałe miejsce w Radzie Bezpieczeństwa. Sukces ten przyniósł Kissingerowi światową sławę wybitnego polityka, niezrównanego dyplomaty i miano najlepszego amerykańskiego sekretarza stanu po II Wojnie Światowej.

Paradoksem jest, że to, co wtedy uznano za majstersztyk dyplomacji, obecnie jest uznawane przez znaczną część amerykańskiego establishmentu politycznego za strategiczną klęskę USA. W opinii tych ludzi Nixon i Kissinger są uważani za kreatorów polityki, która otworzyła Chinom drogę do stania się supermocarstwem w skali światowej.

Warto dodać, że Chińczycy doceniają tych, których uważają za swoich przyjaciół. Kiedy b. prezydent USA Richard Nixon przybył z prywatną wizytą do Chin, został powitany z pełnymi honorami na lotnisku, jak urzędująca głowa państwa. Można dodać, że kiedy japoński premier Kakuei Tanaka nawiązał dyplomatyczne stosunki z Chinami, to dobrze to zapamiętano w Pekinie i kiedy po ponad ćwierć wieku później jego córka Makiko Tanaka została ministrem spraw zagranicznych Japonii, to w Pekinie okazywano jej atencję, jakiej nigdy nie zaznali inni japońscy politycy.

Chińczycy mają w tym swój interes. Okazywanie uznania i sympatii tym politykom, z którymi zrobili dobry interes, ma być zachętą dla innych, szczególnie w USA. Przykładem jest czerwcowa wizyta współzałożyciela Microsoftu Billa Gatesa, swego czasu przez wiele lat najbogatszego człowieka na ziemi. On również został przyjęty przez Xi Jinpinga i też uzyskał status „starego przyjaciela”.

Biznes

Kissinger po odejściu z polityki założył firmę Kissinger Associates zajmującą się doradztwem geopolitycznym i lobbingiem. Jego szczególne uznanie w Chinach i kontakty z elitami tego państwa spowodowały, że był postrzegany jako mający nieporównywalne z żadnym innym zagranicznym ekspertem wpływy w Kaju Smoka, a przede wszystkim jako ktoś, kto może otworzyć wrota do gospodarczego rynku tego kraju. Z jego pomocy i pośrednictwa korzystały największe koncerny świata.

Jednocześnie był uważany za guru dyplomacji. Jego książka „On China” (wydana po polsku „O Chinach”) jest głęboką refleksją nad cywilizacją chińską i wezwaniem obu mocarstw, żeby zaniechały strategicznej rywalizacji o dominację, która według Kissingera oparta na sprzeczności interesów i antagonizmie doprowadziłaby do najgorszych, niekontrolowanych przez nikogo scenariuszy.

Kissinger to amerykański mąż stanu wzywający do współpracy, a nie do konfrontacji, czyli czyniący to, czego najbardziej pragną chińscy przywódcy, uważający, że ChRL potrzebuje spokoju w relacjach z USA, co najmniej do czasu, kiedy stanie się równorzędnym partnerem USA na arenie międzynarodowej.

Kissinger w Pekinie

Amerykański ex-dyplomata, który ze względu na swoje dokonania i wygląd porównywany jest niekiedy do symbolu mądrości mistrza Yoda z Gwiezdnych Wojen, został najpierw przyjęty przez ministra obrony Li Shangfu. To prestiżowy cios dla rządu prezydenta Joe Bidena, ponieważ chiński minister znajduje się na nieformalnej, amerykańskiej liście persona non grata, czyli na liście osób mających zakaz wjazdu do USA. Spotkanie to odbyło się, jak nietrudno przewidzieć, w bardzo przyjaznej atmosferze. Li Shangfu powiedział, że Chiny zawsze dążyły do zbudowania trwałych i stabilnych relacji z Ameryką i co interesujące dodał, iż liczy, że takie stosunki będą obowiązywały także pomiędzy obiema armiami. Rzecz jasna Armia Chin nie może się jeszcze pod względem jakości równać z US Army, więc jest naturalne, że chiński minister jest zainteresowany tym konsensusem. Amerykański gość powtórzył swoje znane stanowisko, że oba państwa powinny dążyć do eliminacji sprzeczności między nimi, pokojowo współpracować i przede wszystkim unikać konfrontacji, ponieważ ani USA, ani Chiny nie powinny wzajemnie uważać siebie za przeciwnika.

Kolejne spotkanie przyjaciel Chin odbył z Wang Yi. To obecnie najwyższy rangą przedstawiciel ChRL odpowiedzialny za politykę zagraniczną, który poprzednio przez dekadę do końca ubiegłego roku był ministrem spraw zagranicznych. Wang od ubiegłego roku został członkiem Biura Politycznego KPCh, a potem szefem komisji spraw zagranicznych KC KPCh, czyli osobą, która kreuje (w porozumieniu z przewodniczącym Xi) chińską politykę zagraniczną i jest najwyższym urzędnikiem odpowiedzialnym za nią. W nomenklaturze chińskiej podlega mu minister spraw zagranicznych, który jest wykonawcą strategii opracowanej przez ww. komisję.

Następcą Wang Yi na stanowisku ministra spraw zagranicznych został Qin Gao, ale on kilka tygodni temu niespodziewanie zniknął. Nie podano oficjalnie żadnego powodu i w końcu już po wizycie Kissingera został odwołany ze stanowiska ministra, którym został ponownie Wang Yi. Skupił on w ten sposób w swojej osobie dwa najważniejsze stanowiska związane z polityką zagraniczną, zapewne nie na długo, ponieważ przewodniczący Xi nie dopuści do tak nadmiernego wzmocnienia władzy jednego człowieka z jego otoczenia, a poza tym w tradycji komunistycznej nie ma zwyczaju, żeby jedna i ta sama osoba odpowiadała za dany resort z pozycji partyjnej i państwowej.

Spotkanie Kissingera z osobą mającą tak ogromne wpływy nie było przypadkowe. Może o tym świadczyć fakt, że niewiele informacji o tym spotkaniu przedostało się do mediów, co może oznaczać, że omawiano jakieś ważne sprawy. Chińczycy traktują Kissingera jako swojego lobbystę i można przypuszczać, że starają się skonsolidować amerykański świat biznesu w celu wywarcia nacisku na amerykańskich polityków, żeby doprowadzić do odprężenia w relacji pomiędzy oboma państwami. Jak wiadomo, wielki amerykańskich biznes, w tym globalne korporacje, ciągle są zaangażowane w wielomiliardowe inwestycje w Chinach i nie na rękę jest im polityka prezydenta Bidena, taka jak np. odcięcie Chin od dostaw pół-przewodników.

Spotkanie Xi – Kissinger

Za taką interpretacją sytuacji przemawia m.in. fakt, że Xi Jinping przyjął „starych przyjaciół” Gatesa i Kissingera reprezentujących amerykański biznes, a nie przyjął amerykańskich polityków Janet Yellen i Johna Kerry.

Szczególnie spotkanie z Xi z Kissingerem miało wyjątkową oprawę. Odbyło się ono w znanym pekińskim kompleksie Diaoyutai składającym się z kilkudziesięciu pensjonatów i willi, mającym status Państwowego Domu Gościnnego, gdzie lokuje się wpływowych gości zagranicznych. W tym samym miejscu ponad pół wieku temu Henry Kissinger rozmawiał z ówczesnym premierem ChRL Zhou Enlaiem.

Podczas tego spotkania, w obecności Wang Yi, Xi Jinping powiedział, że „ Chiny i Stany Zjednoczone ponownie znajdują się na rozdrożu, nie wiedząc, gdzie iść, a obie strony muszą podjąć nowe decyzje. Patrząc w przyszłość, Chiny i Stany Zjednoczone mogą osiągnąć „wspólny sukces i dobrobyt”.

Wang Yi dodał: „Polityka USA wobec Chin wymaga dyplomatycznej mądrości, takiej jak Kissinger i politycznej odwagi, takiej jak Nixon i że okrążenie lub przekształcenie Chin jest obecnie niemożliwe”.

Dlatego też Pekin nadał tak wielkie medialne znaczenie wizycie Kissingera, który przecież w interesach swojej firmy i swoich klientów był w Chinach około 100 razy, a więc chińskie władze wielokrotnie miały możliwość uczczenia jego pobytu. Teraz Kissinger jest im potrzebny przede wszystkim nie jako lobbysta czy aktywny gracz, ale jako osoba będąca symbolem porozumienia, do którego dążą, stawiając na relacje ze światem amerykańskiego biznesu.

Perspektywy

Faktem jest, że obecny stan stosunków pomiędzy oboma mocarstwami jest gorszy niż kilka miesięcy temu, do czego, jak uważają Chińczycy, przyczyniła się ubiegłoroczna wizyta ówczesnej przewodniczącej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi na Tajwanie oraz decyzja o zakazie eksportu półprzewodników do Chin podjęta przez administrację Bidena i przez część amerykańskich sojuszników, np. w ostatnich dniach przez Japonię. Chińczycy odpowiedzieli na to zapowiedzią ograniczenia eksportu dwóch metali ziem rzadkich, a niewykluczone, że jest to dopiero początek chińskich restrykcji. Nie jest to równorzędna odpowiedź w stosunku do embarga na dostawy półprzewodników, ale stopniowe ograniczenie dostaw dla klientów z wybranych zachodnich państw spowoduje dotkliwe problemy w wielu gałęziach tzw. przemysłu wysokich technologii.

Chińczycy ponadto znacznie zmienili pojęcie szpiegostwa w swoim prawodawstwie. Teraz ono jest niezmiernie szerokie, wykraczające znacznie ponad jego tradycyjną definicję, a ponadto jest niejasne, co umożliwia jego szeroką interpretacje. Na Zachodzie uważa się, że w przypadku nieosiągnięcia konsensusu co do dalszej współpracy w skali globalnej między USA a Chinami, powyższa zmiana prawna może być wykorzystana do spacyfikowania ogromnego zachodniego biznesu w Chinach, który w takiej sytuacji stałby się zakładnikiem politycznych rozgrywek zachodniego świata z Chinami.

Chiny żądają od USA załatwienia różnych spraw, ale spotkały się z odmową. Takie stanowisko miał m. in. zaprezentować w Pekinie John Kerry. Zapewne do poprawy stosunków nie przyczyni się włamanie do skrzynki mailowej amerykańskiego ambasadora w Chinach Nicholasa Burnsa, o co są posądzani hakerzy współpracujący z Pekinem. Jak stwierdzili Amerykanie, nie jest to jedyne włamanie się do narzędzia korespondencji wyższych amerykańskich urzędników. Miano również włamać się do skrzynki Daniela Kritenbrinka, asystenta sekretarza stanu USA ds. Azji Wschodniej oraz do sekretarz handlu Giny Raimondo.

REKLAMA