Giertych wystartuje do Senatu? Biedroń: To „ojciec chrzestny Konfederacji”

Roman Giertych Źródło: PAP
Roman Giertych Źródło: PAP
REKLAMA

Trwa zamieszanie ws. startu Romana Giertycha do Senatu. Polityk miał wystartować w ramach paktu senackiego, ale ostatecznie znalazł się poza nim. Teraz grozi, że wystartuje mimo wszystko, a Lewica próbuje łączyć go z Konfederacją.

9 sierpnia lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że na listach do Senatu, które część opozycji wystawia w ramach paktu senackiego, nie pojawi się nazwisko Romana Giertych.

REKLAMA

Wcześniej pojawiały się doniesienia, jakoby polityk miał wystartować właśnie od ludowców. Start Giertycha blokuje Lewica, a Robert Biedroń wcześniej stwierdził, że Giertych to „ojciec chrzestny Konfederacji i wprowadzał Młodzież Wszechpolską na salony polskiej polityki”.

Romana Giertych najpierw napisał w swoich mediach społecznościowych, że w taki razie rezygnuje ze startu:

„Skutecznie zablokowali mój start do Senatu w ramach paktu. Zapowiedzi państwa Zandberga i Biejat, że nawet gdybym się podjął startowania w okręgu wskazanym przez pakt (proponowano mi Olsztyn), to oni i tak po cichu wystawią mi lewicowego kontrkandydata uczyniły mój start w takiej formule bezsensownym. Gdyż oznaczały, że Lewica stawia veto do tego stopnia, że w moim przypadku pakt ich nie obowiązuje” – czytamy na Twitterze polityka.

Po kilku godzinach jednak przemyślał sprawę i dodał kolejny wpis, w którym oświadczył, że „nie czuje się w żaden sposób związany posłuszeństwem wobec decyzji paktu”.

Giertych w Warszawie mógłby konkurować zarówno z kandydatem PiS-u, jak i z kandydatką Lewicy – posłanką Biejat, co mu wyraźnie odpowiada.

„Czytałem te niezliczone komentarze na temat mojej rezygnacji z ubiegania się ze startu (…) Skoro Lewica, Partia Razem i osobiście pani poseł publicznie deklarowali, że nawet gdybym wystartował z paktu senackiego to oni wystawią mi kontrkandydata (…) Skoro oni publicznie deklarowali łamanie ewentualnych ustaleń paktu w którym uczestniczyli, to ja tym bardziej nie muszę się nimi specjalnie przejmować (…) Pan Zandberg z panią Żukowską i Biejat nie mają prawa przecież pozbawiać mnie praw obywatelskich” – stwierdził.

Giertych wciąż nie podjął ostatecznej decyzji i napisał, że musi jeszcze „zlecić badania”. „W ciągu najbliższych kilku dni podejmę decyzję analizując przede wszystkim, czy rozbicie głosów opozycyjnych nie zagrozi w tym okręgu zwycięstwem PiS. Wydaje się, spoglądając na wyniki wyborcze w Warszawie, że nawet podział głosów opozycji dokładnie na pół nie skutkuje możliwością zwycięstwa PiS, ale muszę zlecić badania, abym w sumieniu był pewien, że taki wariant nie grozi”.

Giertych skrytykował także lewicową posłankę Biejat: „Chwaliła się, że w wyborach prezydenckich w II turze w 2015 r. oddała głos nieważny. Odpowiada więc (…) za wszystkie tragiczne konsekwencje karykaturalnej prezydentury Andrzeja Dudy (…) Pani Biejat wielokrotnie w Sejmie wspierała PiS w głosowaniach. Jej lewicowość nie ma wyglądu Millera, tylko raczej Macierewicza z czasów, gdy ten biegał z koszulką ideologów komunistycznych. I nie przeszkadzała jej wspierać największego polskiego koncernu pod wodzą pana Obajtka. Nie ma żadnej gwarancji, że w godzinie próby nie przejdzie, jak jej koleżanka pani Pawłowska, do PiS„.

REKLAMA