Kołodziejczak nie chce pokazać dowodów na rozmowy z Morawieckim. „Proszę uwierzyć, że prawda jest po mojej stronie”

Michał Kołodziejczak / Foto: screen YouTube/RMF24
Michał Kołodziejczak / Foto: screen YouTube/RMF24
REKLAMA

Nie milkną echa konferencji prasowej Michała Kołodziejczaka, który twierdził, że Kornel Morawiecki miał go ostrzegać przed swoim synem. O spotkania z ojcem premiera i dowody na to, że rzeczywiście do nich doszło lider AgroUnii był pytany w RMF FM.

– Czy był pan przy łożu śmierci Kornela Morawieckiego? – pytał Tomasz Terlikowski, nawiązując do słów Kołodziejczaka z konferencji prasowej. Lider AgroUnii zapewniał, że „był dwa razy”. – Ale przy łożu śmierci? – dopytywał Terlikowski.

REKLAMA

– Byłem w szpitalu MSWiA, kiedy Kornel Morawiecki zaprosił mnie do siebie, by porozmawiać jeszcze o życiu politycznym. Wtedy on zaprosił też mnie do swojego mieszkania w międzyczasie (…). Był chory, to już był ostatni czas, kiedy on żył – twierdził Kołodziejczak.

– Były działacz Solidarności Walczącej Andrzej Kołodziej mówi, że pan po prostu oszukał. „Kornel Morawiecki nie spotykał się z Michałem Kołodziejczakiem, Kołodziejczak nie zaistniał na drodze politycznej Kornela Morawieckiego i to, co powiedział, jest wierutnym kłamstwem” – cytował dziennikarz.

– Ja nie będę udowadniał, że nie jestem wielbłądem – obruszył się Kołodziejczak. – To jest kłamstwo, co mówi ten człowiek. Widziałem się z Kornelem Morawieckim co najmniej trzy razy. Ja nie będę pokazywał wspólnych zdjęć – dodał. Pytany, czy ma zdjęcia z Kornelem Morawieckim, Kołodziejczak potwierdził.

Padło też pytanie, dlaczego Kornel Morawiecki miałby niepochlebnie wypowiadać się o swoim synu w obecności lidera AgroUnii. – Już dzisiaj nie zapytamy Kornela Morawieckiego. Powiedział wprost: Nie rozumiem decyzji swojego syna Mateusza, panie Michale, proszę uważać – twierdził Kołodziejczak.

– Ja nie będę przytaczał większej ilości tych rozmów, ale dzisiaj, kiedy ja jestem bezpardonowo atakowany przez obóz rządzący, będę pokazywał, jakich oni używają metod – grzmiał. Terlikowski zaś stwierdził, że skoro Kołodziejczak jest „bezpardonowo atakowany”, to powinien pokazać zdjęcie z Morawieckim.

– Jeżeli będzie trzeba, pokażę. (…) Nie będę na te insynuacje odpowiadał podobnymi rzeczami. Chciałbym politykę oczyścić z takich insynuacji, kłamstw i nieprawdy – dodał.

Terlikowski zwrócił uwagę, że to on zaczął, rzucając słowa o wypowiedzi Kornela Morawieckiego podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. Jak podkreślił dziennikarz, sprawa jest bardzo delikatna i dotyczy relacji między ojcem a synem.

– Panie redaktorze, chwila. Insynuacji to używa premier Mateusz Morawiecki, mówiąc o jakiejś prorosyjskości mojej (…), to są kłamstwa, więc ja pokazuję, jaki ten człowiek jest, co mówił o nim człowiek, który proponował mi cztery lata temu i pięć lat temu wspólny start w wyborach – twierdził.

Na uwagę, że bliscy współpracownicy Kornela Morawieckiego zaprzeczają, jakoby tak było, Kołodziejczak twierdził, że „może pokazać korespondencję z tymi współpracownikami SMS-ową”. – Ale ja bym nie chciał, żeby polityka tak wyglądała – grzmiał.

– Sam byłem przez Kornela Morawieckiego i jego najbliższych współpracowników zapraszany. Poznałem się z Kornelem Morawieckim pod Warszawą (…) to było kilka lat temu – twierdził.

Jak mówił w dalszej części programu, spotkań z Kornelem Morawieckim było „co najmniej kilka”. Paść miała także propozycja współpracy i wspólnych list wyborczych z ugrupowaniem Wolni i Solidarni. – Ale ja nie byłem tym zainteresowany – zaznaczył.

Pytany, czy na wszystko to ma dowody, Kołodziejczak potwierdził. – I jeżeli będzie trzeba, to je pan pokaże? – dociekał Terlikowski. – Jeżeli trzeba będzie, to pokażę – zapewnił. Nie doprecyzował jednak, jakie okoliczności mogłyby go do tego zmusić.

– Ja nie będę udowadniał, że ja wielbłądem nie jestem. Insynuacje, pomówienia, to jest idealny sposób tej władzy – twierdził. Na uwagę, że były działacz Solidarności Walczącej zaprzeczał, jakoby do takich spotkań miało w ogóle dochodzić, odparł: „Kiedy on to powiedział pół roku temu też po podobnej sytuacji, czy ponad pół roku temu, zadzwoniłem do niego, rozmawiałem i mówił: No tak musieliśmy zrobić”.

– Fakty są inne i jest jedna rzecz: z faktami się nie dyskutuje – grzmiał Kołodziejczak. – No ale fakty trzeba udowodnić – odparł Terlikowski.

– Fakty to są fakty. Jak trzeba będzie, udowodnię – szedł w zaparte lider AgroUnii. – Jeżeli jest słowo przeciwko słowu, to jest słowo przeciwko słowu, a jeśli są fakty, to muszą być dowody – wyjaśnił dziennikarz.

– Panie redaktorze, proszę uwierzyć, że prawda jest po mojej stronie – apelował Kołodziejczak. – Ja nie jestem od tego, żeby wierzyć, tylko od tego, żeby pytać – skwitował Terlikowski.

REKLAMA