Brytyjczycy się obudzili. Ale teraz jest już za późno

Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
REKLAMA

Imigracja do Wielkiej Brytanii, zarówno nielegalna jak i legalna, niezmiennie utrzymuje się w trójce-czwórce najważniejszych problemów kraju w oczach Brytyjczyków – wynika z sondaży. I jest to kwestia, bez rozwiązania której rząd Rishiego Sunaka nie ma szans na wygranie następnych wyborów.

Tym, co skupia największą uwagę społeczną jest nielegalna imigracja przez kanał La Manche. Według statystyk brytyjskiego MSW, od początku roku do wtorku włącznie tą drogą, na małych łodziach lub pontonach, przedostało się do Wielkiej Brytanii 18 829 osób. To wprawdzie o prawie 17 proc. mniej niż w analogicznym okresie 2022 roku, ale ubiegły rok był rekordowy pod względem nielegalnej imigracji – przez kanał La Manche przedostało się 45 755 osób.

REKLAMA

Na dodatek zaledwie dwa tygodnie temu przekroczona została bardzo znacząca granica – liczba nielegalnych imigrantów, którzy przedostali się przez kanał La Manche od 2018 roku, gdy po raz pierwszy zaobserwowano to zjawisko, sięgnęła stu tysięcy.

Niekontrolowany napływ nielegalnych imigrantów oznacza, że władze nie są w stanie na bieżąco rozpatrywać ich wniosków o azyl, a to z kolei przekłada się na coraz dłuższą kolejkę czekających na wyjaśnienie swojego statusu, czyli przyznanie prawa do pobytu w Wielkiej Brytanii lub deportację. Jak podało w czwartek MSW, na koniec czerwca tego roku na rozparzenie wniosku czekało 175,5 tys. osób, z czego prawie 140 tys. dłużej niż pół roku. W obu przypadkach są to najwyższe liczby w historii i oznaczają one wzrost odpowiednio o 44 proc. i 57 proc. w stosunku do czerwca 2022 roku.

Im dłuższa kolejka, tym trudniej jest znaleźć zakwaterowanie dla nielegalnych imigrantów i tym wyższe są tego koszty. Od wielu miesięcy część nowo przybyłych jest tymczasowo umieszczana w wynajmowanych przez rząd hotelach, ale jest to rozwiązanie niemożliwe do utrzymania na dłuższą metę finansowo – obecnie mieszka w nich ok. 51 tys. osób, co kosztuje budżet państwa ok. 6 mln funtów dziennie, czyli 2,2 mld funtów rocznie. Do tego dochodzą koszty pośrednie wynikające z tego, że nie przyjeżdżają tam turyści.

Brytyjski rząd próbuje odejść od kwaterowania imigrantów w hotelach, wskazując, że jest to czynnik zachęcający kolejnych do przekraczania kanału La Manche, podczas gdy trzeba robić wszystko, by ich zniechęcać. Rozwiązaniem miały być zacumowane w portach i przystosowane do mieszkania barki, a także dawne bazy wojskowe, nieużywane ośrodki letniskowe czy akademiki. Jednak próba przeniesienia pierwszej grupy na barkę „Bibby Stockholm” zakończyła się spektakularnym fiaskiem – gdy po tygodniach opóźnień wreszcie trafiło tam pierwsze 39 osób, już po czterech dniach trzeba było ich stamtąd ewakuować z powodu bakterii legionelli.

Na razie w zawieszeniu jest też inny potencjalny czynnik zniechęcający, czyli deportacje do Rwandy na mocy umowy zawartej z tym krajem, bo Sąd Apelacyjny uznał w czerwcu, że nie może być ona uważana za kraj bezpieczny, zatem plan jest niezgodny z prawem.

Mniejsze niż zakładano efekty przynosi również zawarta w marcu umowa z Francją – już kolejna – zgodnie z którą brytyjski rząd przekaże jej w ciągu trzech lat 541 mln euro na zwiększenie i lepsze wyposażenie patroli po francuskiej stronie kanału, bo odsetek wyłapywanych przez francuską policję i straż graniczną przed wypłynięciem na La Manche wynosi nieco ponad 45 proc., czyli jest praktycznie taki sam jak rok wcześniej.

W cieniu nielegalnej imigracji bardzo szybko rośnie legalna, a jej skala jest zdecydowanie większa. Jak podało w czwartek MSW, w ciągu 12 miesięcy do czerwca włącznie wydano 1,47 mln wiz uprawniających do długoterminowego pobytu w Wielkiej Brytanii (czyli innych niż wizy turystyczne), z czego 657 tys. to wizy studenckie, a prawie 539 tys. – wizy uprawniające do pracy. W przypadku studenckich oznacza to wzrost o 34 proc., a pracowniczych – o 63 proc. w stosunku do wcześniejszych 12 miesięcy. Łączna liczba wydanych wiz jest niemal trzy razy większa niż było to przed brexitem, choć to przecież chęć kontrolowania imigracji była jednym z głównych powodów decyzji o wystąpieniu z Unii Europejskiej, a rządząca Partia Konserwatywna przed każdymi wyborami obiecuje obniżenie poziomu imigracji.

Z kolei jak ogłosił w maju brytyjski urząd statystyczny ONS, w 2022 roku do Wielkiej Brytanii przyjechało w celu długoterminowego pobytu 1,163 mln osób, a wyjechało z niej 557 tys., co oznacza, że saldo migracji osiągnęło rekordowy poziom 606 tys. W roku 2019, gdy odbyły się poprzednie wybory do Izby Gmin, saldo migracji wynosiło 219 tys.

W Wielkiej Brytanii problemy związane z dużym napływem imigrantów mają nieco inny charakter niż w takich krajach jak Francja, Niemcy, Szwecja, Belgia czy Hiszpania. Znacznie rzadziej mają miejsce takie zdarzenia jak zamieszki kilka miesięcy temu we Francji, których podłożem jest to, że osoby o korzeniach imigranckich faktycznie nienawidzą kraju zamieszkania i odrzucają całą kulturę zachodnią. Nie ma też wojen klanowych, o których regularnie informują media w Szwecji czy w Niemczech.

Z drugiej strony wszystkie zamachy terrorystyczne, które miały miejsce w ostatnich latach, przeprowadzone zostały albo przez osoby, które przyjechały do Wielkiej Brytanii, albo mają imigranckie korzenie, a we wszystkich przypadkach sprawcy działali z pobudek dżihadystycznych. Następnie – gdy w drugiej połowie zeszłego roku nastąpił lawinowy wzrost liczby Albańczyków nielegalnie przedostających do Wielkiej Brytanii, Dan O’Mahoney, specjalny pełnomocnik brytyjskiego rządu do walki z nielegalną imigracją na kanale La Manche, mówił, że albańskie gangi zaczynają dominować w każdej dziedzinie zorganizowanej przestępczości.

Trzecim poważnym problemem społecznym są przypadki odbywającego się na masową skalę i trwającego przez wiele lat wykorzystywania seksualnego nieletnich przez zorganizowane gangi, złożone głównie z mężczyzn pochodzenia pakistańskiego. Dwa największe miały miejsce w Telford w środkowo-zachodniej Anglii, gdzie proceder ten trwał od lat 70. XX wieku, a jego ofiarą padło ponad 1000 dzieci, i w Rotherham na północy Anglii – według raportu od lat 80. liczba poszkodowanych sięgnęła 1400, ale podobnych przypadków wyszło na jaw jeszcze kilka. Jak później dowiodły raporty, lokalne władze i policja przez całe lata bagatelizowały doniesienia o wykorzystywaniu nieletnich lub wręcz je tuszowały, obawiając się, że zostaną oskarżone o rasizm i że zajmowanie się tą sprawą zaogniłoby napięcia na tle etnicznym.

REKLAMA