Premier w ogniu krytyki. Media żądają dymisji. „Aby w przyszłości uniknąć jeszcze większego wstydu”

Warszawa, 25.04.2023. Premierzy Polski Mateusz Morawiecki (P) oraz Estonii Kaja Kallas (L) podczas konferencji prasowej po zakończeniu spotkania w siedzibie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie, 25 bm. (amb) PAP/Piotr Nowak
Premierzy Polski Mateusz Morawiecki oraz Estonii Kaja Kallas podczas konferencji prasowej po zakończeniu spotkania w siedzibie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Warszawie. Zdjęcie: PAP/Piotr Nowak
REKLAMA

Największe dzienniki w Estonii wezwały w piątek do dymisji premier Kai Kallas w związku z aferą dotyczącą związków jej męża z rosyjskim biznesem.

Dzienniki oskarżyły premier o hipokryzję, przypominając, że sama wielokrotnie wzywała do zakończenia prowadzenia z Rosją jakichkolwiek interesów, po tym, gdy kraj ten rozpoczął agresję przeciwko Ukrainie.

REKLAMA

„Postimees” w tekście zatytułowanym „Czas Kallas się skończył” napisał, że „niestety premier nie wykorzystała okazji, by dostarczyć mediom wyczerpującego wyjaśnienia”. „Wyraźnie zdenerwowana premier odmówiła odpowiedzi na pytania dotyczące działalności biznesowej męża. W środę i w czwartek nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi i nie ma podstaw, by sądzić, że ją usłyszymy” – przypomniano.

„Postimees chce zatem udzielić premier przyjacielskiej rady, żeby zaczęła się pakować już dziś, aby w przyszłości uniknąć jeszcze większego wstydu” – zasugerował dziennik.

„Eesti Paevaleht” ocenił, że „Kaja Kallas powinna złożyć wniosek o dymisję, co nie musi oznaczać opuszczenia urzędu – jeśli posłowie tak zdecydują, mogą przedłużyć jej mandat. Jedynym zagrożeniem dla premier byłby przewrót pałacowy wynikający z moralnego upokorzenia jej partii” – wskazano w tekście pod tytułem „Pozwólmy Kai Kallas usunąć się z urzędu”.

„Ohtuleht” w tekście „Okrężna logika Kai Kallas” zauważył, że „gdyby premier wybrała bezpośrednią i jasną komunikację, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej”. „Kallas miota się jak ryba w sieci, plącząc się w niej coraz bardziej z każdym kolejnym ruchem” – wskazano.

Sama premier Kallas powiedziała w czwartek, że „nie widzi potrzeby rezygnowania ze stanowiska, gdyż nie zrobiła niczego złego”. „Mój mąż również nie zrobił niczego złego i nie wiem, co dokładnie mi się obecnie zarzuca” – powiedziała w rozmowie z dziennikiem „Delfi”.

W środę estońska telewizja publiczna ERR poinformowała o kontynuowaniu współpracy z podmiotami rosyjskimi firmy transportowej, której współwłaścicielem jest mąż premier Kallas. „Przewozy do Rosji trwają od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę, a dyrektor nie chce podać informacji na temat liczby wykonanych od tego momentu kursów” – podała wówczas telewizja.

Kristjan Kraag, dyrektor zarządzający firmy, przyznał, że „ma ona tylko jednego estońskiego klienta, któremu pomaga wypełnić poprzednie, ważne i legalne umowy międzynarodowe z Rosją”. „Nie zawieramy obecnie nowych kontraktów na dostawy do tego kraju” – wyjaśnił.

„Podtrzymuję swoje wcześniejsze stanowisko dotyczące przerwania wszelkiej działalności biznesowej z Rosją, dopóki prowadzi ona agresję przeciwko Ukrainie. Mój mąż posiada udziały w firmie transportowej. Wyjaśnił, że firma ta pomaga swojemu estońskiemu klientowi zakończyć działalność w Rosji zgodnie z prawem i obowiązującymi sankcjami. Wszelkie inne pytania muszą być kierowane do tych firm” – skomentowała sprawę w środę estońska premier.

REKLAMA