Na kursie i na ścieżce

Jarosław Kaczyński.
Jarosław Kaczyński. / foto: PAP
REKLAMA

Jarosław Kaczyński jest na najlepszej drodze do przegrania wyborów. Cała energia partyjnych działaczy skupia się dziś na promowaniu wizerunku PiS jako partii, która ma blisko 40 proc. poparcia, cieszy się niesłabnącą miłością Polaków i że generalnie jest super. Koncepcja, że PiS wygra wybory dzięki przysłowiowemu „malowaniu trawy na zielono”, jest więcej niż śmieszna.

Politycy PiS mają problemy, aby zebrać na swoich piknikach kilkaset osób, ale z uporem godnym lepszej sprawy lansują w mediach, iż niepodzielnie rządzą polską sceną polityczną. Założenie jest proste. Badania wykazują, że ogromna większość niezdecydowanych w ostatnim momencie głosuje na tego, kto ma wygrać wybory. Kaczyński i spółka liczy na to, że kłamstwo o prowadzeniu w sondażach i kłopotach największej partii opozycyjnej wystarczy, aby wygrać wybory. Przypomina to naiwną wiarę w to, że wystarczy stłuc termometr, aby nie mieć gorączki.

REKLAMA

Duma do wynajęcia

Człowiekiem, który zapewnia paliwo do tej opowieści, jest 47-letni Marcin Duma, właściciel sondażowi IBRiS i United Surveys. W 2013 r. sondaże sprzedawał pod marką Homo Homini, ale przydarzyła mu się głośna wpadka. Odchodzący z PiS w 2013 r. Przemysław Wipler założył stowarzyszenie Republikanie. Zlecił Dumie przeprowadzenie sondażu, z którego miało wynikać, że nowo powstali Republikanie mogą liczyć na 19 proc. poparcia i są trzecią siłą polityczną w Polsce. Duma przesadził. Wybuchł skandal i musiał się on z tego wyniku mocno tłumaczyć.

Na łamach „Rzeczpospolitej” opowiedział, w jaki sposób zmanipulował pytanych, aby uzyskać taki wynik. Wystarczyło przed właściwym pytaniem o preferencje polityczne zadać szereg pytań, z których wynikało, że panaceum na wszystkie bolączki Polaków jest powstające stowarzyszenie Republikanie. Wipler opowiadał później tę historię (nagranie krąży po internecie) na spotkaniach wyborczych, dodając, iż bycie „trzecią siłą polityczną w Polsce” kosztowało go zaledwie 6,8 tys. zł plus VAT. O Marcinie Dumie z internetu możemy się dowiedzieć, że pracował za „dobrej zmiany” przynajmniej dla dwóch spółek skarbu państwa: PKN Orlen i TVP.

W 2018 roku jego sondażownia IBRiS próbowała przekonywać Polaków, że Patryk Jaki ma szanse w starciu z Rafałem Trzaskowskim w Warszawie. Przez całą kampanię wyborczą IBRiS zawyżał notowania Patryka Jakiego i zaniżał notowania Trzaskowskiego. Trzy tygodnie przed wyborami podał: 38 proc. – Trzaskowski, Jaki – 35,2 proc. Na bazie tych sondaży TVP Info, Polskie Radio i pisowskie media mówiły o sensacji w Warszawie. Przekaz propagandowy był tak silny, że pamiętam, iż sam wówczas pobieżnie tylko przyglądając się kampanii wyborczej, zaczynałem uważać, iż Jaki prowadzi doskonałą kampanię, a Trzaskowski musi szorować po dnie. 21 października 2018 r. Duma zaliczył spektakularną wpadkę. Trzaskowski dostał 56,67 proc., Jaki 28,53 proc.

Dziś Duma stara się przekonać Polaków, że „efekt marszu 4 czerwca minął”. Że PiS znów jest na czele, a Polską będzie rządzić koalicja PiS i Konfederacji.

Podobne „malowanie trawy na zielono” wykonuje dla PiS Andrzej Gajcy z Onet.pl. Ten dziennikarz to bardzo ważne „aktywo” obecnej władzy. Po kompromitacji Michała Kolanko z „Rzeczpospolitej”, który pojawił się na w ujawnionych mailach Michała Dworczyka, szefa Kancelarii Premiera, jako doradca wizerunkowy rządu, obóz władzy nie ma wielu wpływowych dziennikarzy, którzy w prywatnych mediach, nie kojarzonych z obozem wspierali by ich narrację. Gajcy na podstawie tajnych badań PiS, które miał widzieć na własne oczy, napisał tekst, że PiS, mimo wpadek, zachowuje pozycję lidera i zbliża się do poparcia na poziomie 40 proc. To oczywiste kłamstwa.

Jaka jest prawda?

Prawda, jak wiemy, nie leży po środku, ale tam, gdzie leży. W ostatnich latach najmniejsze błędy w sondażach przedwyborczych notowała firma Kantar (przed wyborami w 2019 r. było to 3,19 punktów procentowych błędu, czyli w normie – dla porównania IBRiS miał błąd 12,36 proc.) W jej sondażach różnica między PiS a Koalicją Obywatelską jest już na poziomie błędu statystycznego. Raz prowadzi jedna, raz druga partia. W ostatnich sondażach Kantara Konfederacja ma ok. 8 proc. poparcia z tendencją w górę. Lewica ma 7 proc., a Trzecia Droga (PSL i partia Hołowni) – 5 proc.

Z moich rozmów z ludźmi z PiS wynika, że nastroje są pogrzebowe. Wiadomo, że do rządzenia PiS potrzebowałby już nie tylko Konfederacji (której liderzy twierdzą, że takiej koalicji nie będzie), ale jeszcze Lewicy lub Trzeciej Drogi. Problem w tym, że przy takich wynikach koalicja PSL i Hołowni wymaga zdobycia minimum 8 proc. poparcia, bo taki jest próg dla koalicji wyborczych.

Na dwa miesiące przed wyborami (zostały ogłoszone na 15 października) PiS ma fatalną sytuację. Nie dość, że przegrywa z opozycją, to Kaczyński nie ma żadnego planu, który mógłby mu przynieść zwycięstwo. Stąd miotanie się od koncepcji do koncepcji. Było już szczucie na Niemców, potem obrona Jana Pawła II, podniesienie 500 plus do 800 plus, szczucie na imigrantów (których żaden rząd nie wpuścił do Polski więcej niż władza PiS) – nic nie zaskoczyło.

Teraz Kaczyński próbuje sterować wyborami Polaków przy pomocy specjalnie dobranych pytań w referendum, które ma towarzyszyć wyborom. Ponieważ kwestia imigrantów rzekomo wpychanych do Polski przez Unię Europejską, a faktycznie przyjmowanych i zapraszanych do Polski przez rząd PiS w rekordowych ilościach, nie zadziałała, Kaczyński ogłosił, że zapyta się Polaków czy chcą wyprzedaży przedsiębiorstw państwowych. Pytanie ujawnił Kaczyński w spocie wyborczym w piątek 11 sierpnia. Znów wtopa. – PiS chce pytać w referendum o „przedsiębiorstwa państwowe”. Obecnie jest ich 18. W 2017 roku (najstarsze dane, które są dostępne) było ich 34. Za rządów PiS liczba przedsiębiorstw państwowych zmniejszyła się prawie dwa razy – skomentowała Alicja Defratykam, prowadząca portal ciekawliczby.pl

Mózgiem zwycięskich kampanii wyborczych PiS w 2015 i w 2019 r. był prof. Waldemar Paruch, bliski przyjaciel i doradca Jarosława Kaczyńskiego. Paruch zmarł 8 maja 2022 r. (urodził się w 1964 r.) na chorobę nowotworową. Od tego momentu w PiS nie są w stanie wymyślić sensownej narracji. Profesor Paruch był mistrzem w wymyślaniu cynicznych gier PiS. Dzięki wyciekowi tzw. maili Michała Dworczyka (szefa kancelarii premiera) wiemy dokładnie, jak cyniczny. „Musimy przykryć tematem uchodźców sprawę polexitu, a innego tak mocnego nie mamy. Polacy muszą dyskutować o uchodźcach, a nie o polexicie” – pisał 18 października 2018 r. m.in. do premiera Mateusza Morawieckiego, ale także do Dworczyka.

Właśnie Paruch wymyślał tematy zastępcze i strategie, którymi grał PiS. Dziś bez jego doradztwa i wiedzy z Pegasusa, którym Kaczyński szpiegował opozycję w poprzednich wyborach, szef PiS jest bezradny. Kampania wyborcza PiS jest słaba i bezbarwna. Kaczyński nie wie, jak i czym przekupić wyborców. Desperacja sięgnęła takiego poziomu, że Kaczyński chce zebrać największe nazwiska na listach wyborczych i tak walczyć o głosy. Europarlamentarzyści, jak bardzo popularna była premier Beata Szydło, nie palą się jednak do powrotu.

REKLAMA