Francuzi o naszej defiladzie i o referendum

Defilada
Defilada "Silna Biało-Czerwona" z okazji Święta Wojska Polskiego 2023. / foto: PAP
REKLAMA

We francuskich mediach odnotowano defiladę wojskową 15 sierpnia w Warszawie. Dla Paryża Polska jest od dawna krajem peryferyjnym, lekceważonym, zbyt proamerykańskim i „zacofanym” (przez długie lata podkładem pod relacje z Polską były wozy konne, a dodatkowo uważają nas za kraj na wskroś katolicki).

Defilada i pokaz siły militarnej zrobiły jednak swoje. „Polska marzy o militarnym supermocarstwie” – piszą z pewnym lekceważeniem, zadufani we własną „mocarstwowość”, ale zauważają, że Polska się zbroi, ma u siebie Amerykanów, „zamówiła w dużych ilościach czołgi i samoloty”. Ponieważ nie są to ciągle zakupy sprzętu „made in France”, na przychylność Paryża nie ma co tutaj liczyć, chociaż zauważają, że zbrojenia wywołują agresję Putina.

REKLAMA

W reportażu z Powidza można przeczytać, że tamtejszy „klimat coraz bardziej przypomina film „Mash” – amerykański serial z lat 70., którego akcja toczy się na tle wojny koreańskiej. „Hałas CH-47 Chinooków, dwuwirnikowych helikopterów zakłóca spokój tego miejsca. Polacy w strojach kąpielowych obserwują ich przez lornety. We wszystkich zakątkach kraju wszystko przypomina Polakom, że stoją na czele wojny z Rosją”. France Info stwierdza, że „Polska chce stać się największą armią w Europie”. „Z wojną na Ukrainie u jej granic i poczuciem, że może być następna na rosyjskiej liście, Polska od ponad roku zwiększa wydatki na zbrojenia” – dodają.

Najciekawsze są jednak komentarze samych czytelników. Pokazują mentalność wielu Francuzów, którym od lat Polska kojarzyła się właśnie z wozami drabiniastymi, a historię poznawali często w wersji podawanej przez tubylczych marksistów. W przekazywanych opiniach odbijają się nawet echa słynnego przedwojennego sloganu Francuzów – „nie chcemy umierać za Gdańsk”. I tak w komentarzach pod artykułem „Le Figaro” o defiladzie, można przeczytać, że „Polacy i Ukraińcy toczą poważny spór od ostatniej wojny.., a pozwolenie na skandaliczne zbrojenie się Polski to jeszcze jeden błąd Europy!”. „Niebezpieczny kraj podżegający do wojny!”. „Polska marzy tylko o jednym – odzyskać utracone terytoria – i od tego wszystko się zacznie”. Chyba jednak nas przeceniają…

Jak zwykle słychać też u Francuzów silny nurt antyamerykański: „kraje UE są pod amerykańską dominacją, nic dziwnego”. „Otrzymują dziesiątki miliardów z UE i kupują całą swoją broń z USA lub Korei”. „Dotacje europejskie są wykorzystywane przez Polaków do kupowania pozaeuropejskiego sprzętu wojskowego… Bądźmy dalej „skubani” na poziomie podatków (dla tych, którzy ich nie płacą wiele) na rzecz nie-Europejczyków. Smutna Francja, smutna Europa…”. „Amerykańska placówka, oczywiście za nasze pieniądze” – dodaje kolejny autor. „Krótko mówiąc, otrzymują dotacje z Europy (tj. przelewy podatkowe głównie z Francji i Niemiec) i kupują amerykańskie i południowokoreańskie. Kiedy skończymy z tą grabieżą naszych zasobów?” – pisze kolejny czytelnik przekonany, że kraj z „wozami drabiniastymi” żyje z jego podatków.

Są jednak też i inne głosy: „Poszkodowani w 1939 r. zrozumieli lekcję i nie chcą, aby to się powtórzyło”. „Dziwnie jest widzieć tyle flag, ludzi dumnych ze swojego kraju i prezydenta, którego nikt nie wygwizduje podczas parady (aluzja do Macrona – przyp. aut.). „W tym czasie we Francji drag queens promują LGBT w przedszkolach”. „Polska armia wydaje się potężniejsza od naszej. Czasy się zmieniają”. „Polska przoduje w obronie cywilizacji, Francja w globalizacji…”.

Dostrzeżono też temat referendum i okazuje się, że Francuzi są nim… zachwyceni. Ich nikt nie chce pytać o przyjmowanie imigrantów, nawet jeśli służyłoby to doraźnej polityce. We Francji dyskusje o instytucji referendum ciągle trwają, ale kolejne rządy unikają takich rozwiązań, przynajmniej od czasu przegranego referendum w sprawie ratyfikacji traktatu ustanawiającego Konstytucję dla Europy w 2005 roku. „Konstytucja Europy” wówczas padła i było to ostrzeżenie, że oddawanie głosu bezpośrednio „ludowi” może przynosić niespodzianki. Warto tu przypomnieć, że ostatni projekt wydłużenia wieku emerytalnego francuski rząd przeforsował już nawet z pominięciem parlamentu. Francuzi powoli przyzwyczajają się, że najważniejsze dla nich sprawy trzeba „załatwiać” na ulicy, chociaż skutki bywają tu opłakane.

Nic dziwnego, że informacja o zorganizowaniu w Polsce referendum przy okazji wyborów parlamentarnych, została powitana nad Sekwaną niemal entuzjastycznie. Zwłaszcza dotyczy to pytania o „przyjmowanie imigrantów”. Wszyscy wiedzą, że gdyby w tej sprawie oddać głos Francuzom, wynik byłby przesądzony. Entuzjazm dla „demokracji w Polsce”, widać głównie w mediach prawicowych i komentarzach czytelników. Oficjalna wersja mediów „mainstreamowych” jest bowiem ciągle „politycznie poprawna”. Dla przykładu portal telewizji BFM informował, że „polscy wyborcy będą musieli głosować w sprawie »przyjęcia tysięcy nielegalnych imigrantów« do kraju”, bo „wraz ze zbliżającymi się październikowymi wyborami parlamentarnymi rządzący w Polsce nacjonalistyczni populiści coraz otwarciej grają kartą antyeuropejską w nadziei na zmobilizowanie swojego najbardziej lojalnego elektoratu”.

Jednak już w portalu prawicowego tygodnika „Valeurs Actuelles” ocena referendum jest zupełnie inna. Przypomina się, że chodzi o „przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki w ramach mechanizmu przymusowej relokacji narzuconej przez europejską biurokrację”. Chodzi tu o opis sytuacji, już bez etykietowania polskiego rządu „nacjonalistami” i „populistami”. W komentarzach jeden z internautów pisze wprost, że „Polska to demokracja, a we Francji Macron zrobił wszystko, by nie dać ludziom możliwości wyrażenia swojej opinii i wyboru polityki, w tym dotyczącej migracji. Francja nie jest już demokracją”. Inny pisze, że niestety, we Francji by coś osiągnąć „trzeba wyjść na ulice milionami”, a kolejny dodaje: „Polacy mają liderów innego szczebla niż my. Oby Polacy przywrócili Europie właściwe cele w tej drażliwej sprawie”.

Są też „gratulacje dla Polski, Węgier i Szwecji oraz wszystkich krajów, które zdały sobie sprawę z niebezpieczeństwa arabsko-muzułmańskiego”. Pada też opinia, że „jeśli chodzi o imigrację, to Macron WIE, że 80 proc. Francuzów uważa, że jest już zbyt wielu obcokrajowców, ale chce jeszcze więcej mieszkańców Afryki Północnej i więcej Afrykanów, więc nigdy nie przeprowadzą referendum”. Jest nawet samokrytyka: „wina leży po stronie tchórzliwych Francuzów, nasze dziewczyny są gwałcone, nasi chłopcy są zabijani, a Francuzi myślą tylko o organizowaniu białych marszów, musimy siłą wyrzucić 80 procent muzułmanów z naszego kraju, nawet jeśli oznacza to wojnę”. Ktoś inny dodaje, że „polski rząd słucha swoich obywateli, a we Francji rząd Macrona nie dba o opinię większości swoich obywateli”. Warto zwrócić uwagę, abstrahując od politycznego i wyborczego podłoża naszych pytań referendalnych, że nawet tego typu pytania nad Sekwaną raczej nigdy nie padną.

Zginął generał odpowiedzialny za odbudowę Notre Dame

Pogrzeb generała Jeana-Louisa Georgelina odbywa się w jego rodzinnej wiosce Aspet 31 sierpnia. Wcześniej odbyła się Msza św. Paryżu i hołd narodowy na Placu Inwalidów z udziałem Emmanuela Macrona i premier Élisabeth Borne. Generał Jean-Louis Georgelin był powołany przez prezydenta Macrona na szefa-koordynatora odbudowy katedry Notre-Dame w Paryżu. Zginął podczas wędrówki pieszej w Pirenajch, w Ariege.

Ks. bp Olivier Ribadeau-Dumas, rektor katedry Notre-Dame, celebrował w jego intencji Mszę św. w kościele Saint-Germain-l’Auxerrois w Paryżu i mówił, że był to „człowiek służby, człowiek wiary i geniusz wojskowy”. Gen. Georgelin to były szef sztabu Sił Zbrojnych Francji, absolwent szkoły wojskowej Saint-Cyr, osoba wierząca. Zmarł w wieku 74 lat. „Przeżył swoje życie w trosce o służbę innym, Narodowi, ożywiony głęboką wiarą” – wspominał rektor Notre-Dame. Sodał, że generał nadzorował „złożony i gigantyczny projekt odbudowy Notre-Dame, z miłości do Francji i z miłości do Kościoła”. „Mieliśmy razem z nim ten wyjątkowy cel, jakim było zwrócenie katedry zwiedzającym i oddanie jej wiernym” – powiedział biskup Ribadeau-Dumas.

Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Francji Hugues de Woillemont, w wywiadzie dla agencji AFP zapewniał, że nie należy się troskać o terminy odbudowy paryskiej katedry. Generał Georgelin nadzorował odbudowę Notre-Dame po pożarze z 2019 roku, a projekt renowacji i odbudowy ma zostać ukończony za pięć lat. „Notre-Dame traci głównego budowniczego swojego odrodzenia” – wspominał generała prezydent Macron.

Dlaczego nie ma jeszcze interwencji w Nigrze?

Oficjalnie to Unia Afrykańska wykazuje powściągliwość w sprawie możliwej interwencji wojskowej w Afryce Zachodniej. W rzeczywistości może to być tło dla sporu amerykańsko-francuskiego. W przeciwieństwie do Francji, USA prowadzą rozmowy z wojskową juntą, która przejęła władzę w Nigrze i obaliła prezydenta Mohameda Bazoumę. Waszyngton być może obawia się powtórzenia scenariuszy z Mali i Republiki Środkowoafrykańskiej, gdzie wezwano „na pomoc” najemników Prigożyna.

W Nigrze wyraźnie widać różnice polityczne pomiędzy Francją a jej amerykańskim „sojusznikiem”. Paryż wspiera sąsiednie kraje afrykańskie, zwłaszcza z grupy ECOWAS, które grożą Nigrowi interwencją wojskową i wprowadziły sankcje ekonomiczne na rząd wojskowych. Sekretarz stanu USA Antony Blinken gra jednak „kartą dialogu” z rządzącą w kraju od 26 lipca juntą. W Niamey 7 sierpnia pojawiła się Victoria Nuland, asystentka Antony’ego Blinkena. Negocjacje z nowym rządem mają oddalić widmo pojawienia się na miejscu rosyjskiej Grupy Wagnera, gotowej nieść i w tym kraju „bratnią pomoc”, co stało się już w Mali i w Burkina Faso, gdzie także władzę przejęła armia, a także w Republice Środkowoafrykańskiej.

Amerykańska dyplomacja stara się zachęcić do „pokojowego rozwiązania”. Pozwoliłoby to pozostawić w Nigrze około 1000 żołnierzy USA, w tym 100 „specjalsów”, i zarazem oddalić widmo pojawienia się Rosjan. Bazy USA mają tu strategiczne znaczenie dla obecności amerykańskiej w regionie i kontrolowania pośrednio sytuacji także w Libii, Czadzie, Nigerii, a nawet Algierii. Wywołuje to niechęć Paryża, który traci w tym regionie coraz mocniej swoje wpływy i jest wręcz wypychany z gry o Afrykę. Francja nie przestaje domagać się przywrócenia obalonego prezydenta Mohameda Bazouma, a wydaje się, że USA są gotowe nową władzę być może nawet uznać. Obalony prezydent Nigru Mohamed Bazoum pozostaje w odosobnieniu w Pałacu Prezydenckim, a junta groziła mu ostatnio wytoczeniem procesu za „zdradę stanu”. Według Departamentu Stanu USA, Mohamed Bazoum miał również możliwość rozmowy telefonicznej we wtorek 8 sierpnia z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem. Niepokój budzi zapowiadany proces Bazouma. Nie można też wykluczyć, że w przypadku interwencji wojskowej państw Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS), życie prezydenta mogłoby być zagrożone.

Po 80 latach przyznali się do rozstrzelanie jeńców

Mała ciekawostka historyczna. Przez 80 lat we francuskim mieście Meymac (departament Corrèze) nikt nie przyznawał się do niezbyt chlubnego epizodu z czerwca 1944 r. Okazuje się, że miejscowy ruch oporu dokonał tam egzekucji 47 wziętych do niewoli żołnierzy niemieckich. Sprawę ujawnił po latach, blisko 100-letni mieszkaniec, a wówczas młodociany członek „Resistance”.

16 sierpnia rozpoczęły się wykopaliska w poszukiwaniu ciał zabitych Niemców, celem ich godnego pochówku. Ich rozstrzelanie było tajemnicą „głęboko zakopaną” aż na 80 lat, która specjalnej chluby francuskiemu ruchowi oporu nie przynosi. Miejsce zagrzebania ciał żołnierzy niemieckich zastrzelonych przez bojowników ruchu oporu w czerwcu 1944 r. wskazał były jego członek, a dziś prawie stuletni Edmond Réveil. Wówczas miał 18 lat. To epizod historii wyzwalania Francji. W czerwcu 1944 roku ruch oporu postanowił zdobyć okupowane przez Niemców miasto Tulle. Zaatakowano miejscowy garnizon i do niewoli trafiło 47 żołnierzy niemieckich oraz kobieta oskarżona o kolaborację. „Przywieźliśmy ich jako więźniów z Tulle. Nie mieliśmy pomieszczeń, aby ich trzymać, a Niemcy nadal byli w okolicy” – tłumaczył fakt „rozwałki” pan Reveil. Prace archeologiczne zaplanowano na dziesięć dni. Jeśli ciała zostaną ekshumowane, eksperci spróbują je zidentyfikować przed zwróceniem ich rodzinom celem godnego pochówku.

Kolejne problemy z olimpiadą Paryż 2024

Sekwana ma być areną pływacką igrzysk olimpijskich w 2024 roku i symbolem ekologicznych przemian, czyli przywrócenia czystości dawniej mocno zanieczyszczonej rzece. Tymczasem już trzeci raz trzeba było odwołać przedolimpijskie zawody testowe, które chciano rozegrać na Sekwanie. Tym razem chodziło o pływanie po Sekwanie w zawodach triathlonu. Jednak 20 sierpnia żaden triathlonista w Sekwanie nie zanurkował. Podobnie jak dzień wcześniej, powodem odwołania zawodów na rzece była zła jakość wody.

W niedzielę miały się odbyć zawody sztafety mieszanej triathlonu jako próba przed Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu 2024. Jak ogłosili organizatorzy, wyniki analizy wody w rzece „nie dają niezbędnych gwarancji prawidłowego przebiegu zawodów”. Ostatecznie zamiast triathlonu, był… „duathlon”, czyli tylko bieg i jazda na rowerze. Międzynarodowa Federacja Triathlonu zastosowała podobne rozwiązanie także w zaplanowanych dzień wcześniej zawodach. Do olimpiady pozostał niecały rok, a organizatorzy mają ze swoim „ekologicznym” pomysłem problem. Na początku sierpnia odwołano zawody pływackie na Sekwanie, bo – podobnie jak teraz – wykryto w wodzie zbyt wysokie stężenie bakterii Escherichia Coli (E. coli). Na razie nie ma mowy o „planie B”, a władze miasta zapewniają, że za rok będzie lepiej…

„Rasistowski” klip o rugby

„Postępowcy” okrzyknęli filmik promujący powołanie zawodników do francuskiej kadry rugby na mistrzostwa świata w tej dyscyplinie jako „rasistowski” i godny propagandy „Petaine’a”. Zidiocenie niektórych wyznawców polit-poprawności nie ma granic.

„Petainistyczny klip” polegał na tym, że na mapie Francji pojawiły się przybliżenia miejscowości, w których różni ludzie (przyjaciele zawodników, rolnicy, rodziny, ludzie starsi i młodzi) zapowiadali występ takiego i takiego zawodnika. W sumie do składu reprezentacji rugby powołano ich 33. Problem w tym, że prezentacja ma być „rasistowska”, bo zarówno zawodnicy, jak i ich „zapowiadacze”, byli na ogół biali. W dodatku były to obrazki z francuskiej prowincji, chociaż to tam rugby jest najpopularniejszym sportem.

Puchar Świata w rugby rozpocznie się 8 września i budzi duże emocje wśród Francuzów, bo jest to dyscyplina dla nich nie mniej ważna niż choćby piłka nożna. 21 sierpnia pojawiła się prezentacja kadry pod hasłem „zjednoczeni dla marzenia”, ale w sieci społecznościowej X film nazwano szybko „super rasistowskim wideo”. Jeden z internautów napisał: „są tu tylko biali ludzie, jest kręcony na wsiach, i śmierdzi Frontem Narodowym”. Niejaki Gilles R. dodał, że to „klip Pétaina”, innym nie podobało się zbyt dużo… bieli. „Chyli się Francja w trudne czasy”, tyle, że przed… bóstwem różnorodności i wielokulturowości. Dyscyplinom sportowym też nie odpuszczą.

REKLAMA