
Wydawca portalu nczas.com Radosław Piwowarczyk był gościem Dominika Cwikły na antenie wRealu24. Rozmowa dotyczyła m.in. spadków Konfederacji w sondażach.
Piwowarczyk przywołał artykuł „Sondażokracja” Jana Pińskiego, w którym autor przypomniał, iż w roku 2013 sondażownia Homo Homini ogłosiła, „że na partię Republikanie Przemysława Wiplera, który wtedy opuścił partię PiS w Sejmie i zakładał Stowarzyszenie Republikanie, chce zagłosować… 19 proc. Polaków”. Zaskakujący wynik osiągnięto dzięki temu, że „pytania o preferencje partyjne zostały zadane po pytaniach naprowadzających”.
– Spadek Konfederacji jest widoczny nie tyle w pojedynczych sondażach, co w średniej sondażowej (…). Powodów jest kilka – wskazał Piwowarczyk.
– Na pewno jeden z takich powodów, to jest powód, który dotyka te wszystkie mniejsze partie. W sierpniu gra na polaryzację, którą uprawiają i PiS i Platforma, przynosi skutki. Zarówno PiS/Zjednoczona Prawica, jak i Koalicja Obywatelska rosną w sierpniu, natomiast tracą wszystkie trzy mniejsze partie: Konfederacja, Lewica i Trzecia Droga – wyjaśnił.
Zwrócił też uwagę na możliwe odwracanie się Konfederacji od stałych wyborców. Jak mówił, na ten problem wskazywał już kilka miesięcy temu w swoim artykule pt. „Konfederacja z wyrwanymi zębami”. Było to „nawiązanie do wypowiedzi Korwin-Mikkego, który kiedyś powiedział, że gdyby dopasował się do systemu, to miałby «zęby wyrwane» i można byłoby go «pokazywać w telewizji», gdyż i tak niczego by nie zmienił”.
– Wtedy były już objawy tego, że Konfederacja zmienia swój przekaz, on jest dużo łagodniejszy niż był wcześniej. Zobaczmy chociażby sprawę Unii Europejskiej (…), zamiast wychodzenia z Unii Europejskiej, jak było to na samym początku, to teraz po przeczytaniu programu Konfederacji przypomina mi to trochę politykę, przynajmniej ze sfery propagandowej, PiS-u, czyli „my tutaj w Brukseli będziemy walczyć o nasz interes, nie oddamy ani guzika, będziemy prowadzić realną politykę wobec Unii Europejskiej”, ale zostaniemy w tej Unii dalej – wskazał.
Zdaniem Piwowarczyka, zmiana przekazu dotyczy też spraw gospodarczych. – Niby jest to jedyne ugrupowanie wolnorynkowe w tych wyborach, które głosi jakieś hasła wolnościowe, ale też już Mentzen pytany o likwidację podatku PIT albo o likwidację ZUS mówi, że to jest „żart”, że to trzeba obniżyć trochę, trochę uprościć, ZUS dobrowolny dla przedsiębiorców, ale ogólnie to on musi zostać, nie da się tego zlikwidować – wyliczał.
– To jest przekaz mętny, przekaz partyjki głównego nurtu. Nie jest tak wyrazisty, antysystemowy, jak był wcześniej – ocenił.
– Jeżeli chodzi o Konfederację to jest też inna przyczyna, która pewnie też jakiś wpływ ma, bo też było niezadowolenie – czyli „spadochroniarze” na listach. Osoby, które się tutaj pojawiają, które np. były wcześniej w klubie PiS jak pani Siarkowska, czy wracający do polityki pan Wipler, który zastępuje brata Mentzena, który wygrał prawybory wcześniej – dodał.
Podał też przykład Jakuba Banasia, „do którego po pierwszej konferencji podchodził nawet optymistycznie”. – Ostatnio miał taki występ w TVN24. Został zapytany o „piątkę Mentzena” oczywiście, musiał się z tego tłumaczyć, robił to bardzo nieporadnie. Mi to przypomniało – z poprzednich czasów Przemysława Wiplera w partii KORWiN (…), kiedy na listy też były wciągane takie osoby, np. była tam pani Miriam Shaded – taki program, kiedy ona poszła do mediów i tam była pytana o wypowiedzi Korwina o kobietach i też to jej tłumaczenie było strasznie nieporadne – przypomniał.
– Widać było, że – podobnie jak teraz Banaś – te osoby nie są w środowisku, nie są przygotowane na tłumaczenie się z takich wypowiedzi – dodał.
– Wydaje mi się, że tych czynników, które wpływają na to, że Konfederacja obecnie słabnie, jest co najmniej kilka – ocenił.
– Wydaje mi się, że Konfederacja po prostu tak sobie wymyśliła tę kampanię – wskazał. – Mówił o tym już dawniej Sławomir Mentzen (…). Opowiadał, jak się buduje partię: najpierw musi być partia skrajna, postawiona po jednej albo po drugiej stronie , z hasłami skrajnymi, a potem trzeba stopniowo przechodzić do centrum. Wydaje mi się, że to, co teraz obserwujemy to jest właśnie taka nieudolna próba realizacja takiej polityki – ocenił.
Prowadzący dopytywał, „czy to jest właśnie tylko próba zgarnięcia tego umiarkowanego elektoratu, ale gdy się powiększy liczba posłów będą realizować to, co mówiono pierwotnie (…) czy jednak wraz ze zmianą narracji będzie zmiana nastawienia i jak już wejdą dużą liczbą posłów do Sejmu to będą de facto podtrzymywać to, co jest zamiast – jak to się mówi jeszcze – «wywracać stolik»?”.
Piwowarczyk stwierdził, że zmiana narracji „albo zostanie rozegrana dobrze i wtedy Konfederacja faktycznie miałaby szansę na 15-20 procent spokojnie, przy takiej dobrej kampanii wycelowanej w centrum przy jednoczesnym nie straceniu wyborców”. – Druga opcja byłaby taka, że nie zyskają nowych wyborców, a jednocześnie zrażą część starych tym łagodniejszym tonem i efekt będzie taki, że poparcie jeszcze im spadnie (względem obecnych sondaży – przyp. red.) – powiedział.
– Obecnie widzimy, że jest to (skręt w stronę centrum – przyp. red.) robione trochę w sposób nieudolny (…). Natomiast nawet gdyby Konfederacji udało się wprowadzić kilkudziesięciu posłów, zyskać kilkanaście procent w tych wyborach, to ona później nie będzie mogła do tego wrócić, bo będzie zakładnikiem tych wyborców. Jeżeli Konfederacja po wyborach zaczęłaby z powrotem głosić hasła, które schowała na czas kampanii, to automatycznie poparcie jej zjedzie, całe to centrum, o które walczyła, się od niej odwróci. Wejście na tę ścieżkę, wydaje mi się, że to jest wejście bez odwrotu – skwitował.