Coraz więcej bankructw

Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay
REKLAMA

Gospodarka soc-demokratycznych Niemiec nadal stacza się w stronę wyraźnej już recesji. Każdego miesiąca tego roku upada coraz więcej piekarni, cukierni, sklepów, barów, restauracji, browarów i innych małych i średnich firm – nie tylko z branży spożywczej. Nadal ubożeje też i kurczy się niemiecka „klasa średnia”, co cieszy różnych niemieckich i „europejskich” lewaków i komunistów.

Z danych niemieckiego Urzędu Statystycznego ogłoszonych 11 sierpnia wynika, że w Niemczech w lipcu br. liczba firm, które ogłosiły niewypłacalność i bankructwo, wzrosła aż o prawie 24 procent w stosunku do czerwca br. (!). A w czerwcu wzrosła o 13,9 proc. w porównaniu do maja br. Główne przyczyny tej fali bankructw to oczywiście katastrofalna w skutkach „klimatyczna”, energetyczna, transportowa, podatkowa, socjalna i generalnie euro-komunistyczna polityka władz Unii Europejskiej i władz RFN – trwająca od kilkunastu lat. Ale oczywiście tego w Niemczech nie wolno głośno i publicznie mówić. Bo oficjalno-propagandowe główne przyczyny obecnego kryzysu niemieckiej gospodarki i życia społecznego – podawane w największych mediach – są całkiem inne: jest to „gospodarcze spowolnienie” w niemal całej Europie i w Chinach, ciągle „rosnące koszty kredytów” dla przedsiębiorstw i konsumentów, „wojna na Ukrainie” itd. Podobnie jak w propagandzie władz w Warszawie i w propagandzie „opozycyjnych” wobec nich mediów typu TVN itp., głównymi winowajcami stagnacji bądź rozwijającej się zapaści gospodarek większości krajów UE, w tym Niemiec i Polski, są od kilkunastu miesięcy rzekomo złe decyzje Europejskiego Banku Centralnego i centralnych banków państw UE czy USA dot. cyklu podwyżek stóp procentowych (w celu zduszenia wysokiej inflacji wywołanej wcześniej przez rządy). A także oczywiście „wojna Putina” i cała polityka „złych”, bo „autorytarnych” władz Rosji czy Chin. Donnerwetter!

REKLAMA

Według danych Urzędu Statystycznego, liczba upadłości firm w Niemczech znacząco rośnie już od sierpnia 2022 r. Najwięcej bankructw odnotowano w sektorze transportu i magazynowania towarów, co oczywiście ma ścisły związek z ogromnym wzrostem cen energii, paliw i „socjalnych” kosztów pracy, które miały miejsce od września 2021 r. Urząd zastrzega, że w jego statystykach uwzględniane są tylko te postępowania upadłościowe, w których już zapadła pierwsza decyzja sądu. A to oznacza, że wniosek o wszczęcie postępowania odnotowywanego w niemieckim GUS musiał zostać złożony około trzy-cztery miesiące wcześniej. Można się więc spodziewać, że dane o bankructwach firm publikowane jesienią br. będą jeszcze gorsze dla niemieckich przedsiębiorstw. Według ostatecznych danych za maj br., niemieckie sądy rejonowe ogłosiły 1478 upadłości przedsiębiorstw, tj. aż o 19 procent więcej niż w tym samym miesiącu ubiegłego roku. Roszczenia wierzycieli wyniosły blisko 4 miliardy euro – prawie dwa razy więcej niż w maju 2022 r. W maju br. odnotowano również 5679 upadłości konsumenckich.

Dla porównania: w połowie sierpnia br. unijny Eurostat podał, że wiosną br. już szósty kwartał z rzędu wciąż rosła liczba wniosków o upadłość przedsiębiorstw w krajach UE. W porównaniu z pierwszym kwartałem br. liczba upadłości we wszystkich 27 krajach UE, wraz z Niemcami, wzrosła średnio o 8,4 proc. i osiągnęła najwyższy poziom od początku zbierania takich danych w roku 2015. W czołówce liczby bankructw znalazły się: usługi gastronomiczne i hotelowe (kwartalny wzrost tej liczby aż o 23,9 proc.), a także transport i gospodarka magazynowa, gdzie liczba firm upadłych była wyższa o 15,2 proc. niż w poprzednim kwartale. A w porównaniu z IV kwartałem pomyślnego roku 2019 największe wzrosty liczby upadłych firm odnotowały „usługi noclegowe”, hotelowe i gastronomiczne (aż o 82,5 proc. (!) oraz sektory transportu i gospodarki magazynowej – o 56,7 proc. (wg DPA). Schlimm!

W związku z powyższym i utrzymującą się drożyzną większości podstawowych towarów i usług, a także w związku ze wzrostem bezrobocia i przestępczości, a głównie liczby głośnych napadów afrykańskich i azjatyckich nożowników w dużych miastach, znacznie spadło zaufanie obywateli do rządu RFN. Spadło także z powodu trwającego napływu do Niemiec różnych nielegalnych i legalnych imigrantów z wielu stron świata – w sumie w skali 30-40 tys. miesięcznie. Np. wg danych policji w samym lipcu br. do Niemiec nielegalnie wjechało aż 10 714 osób – najwięcej od listopada 2022. Jak poinformował dziennik „Bild”21 sierpnia, już prawie dwie trzecie ankietowanych życzyło sobie nowego rządu – już nie chcą koalicyjnego rządu socjalistów z SPD, euro-komunistycznych Zielonych i FDP. Według badania instytutu Insa dla ww. gazety aż 64 procent ankietowanych zgodziło się z poglądem, że zmiana rządu dobrze zrobiłaby Niemcom, a tylko 22 proc. było przeciwnego zdania. I jedynie 15 procent pytanych uznało, że obecny rząd działa lepiej niż poprzedni – ten złożony z działaczy CDU/CSU i SPD. Ponadto aż rekordowe 70 procent ankietowanych wyraziło niezadowolenie z pracy samego kanclerza Olafa Scholza. Sehr schön und demokratisch! Dziennik „Leipziger Volkszeitung” skomentował to między innymi tak: „państwu i jego administracji już brakuje zdolności do reform i innowacji”. Richtig!

Nadal ubożeje i kurczy się niemiecka „klasa średnia”

Z przeprowadzonych w czerwcu i lipcu br. badań renomowanego monachijskiego instytutu Ifo wynika, że nadal dość szybko kurczy się i zanika niemiecka tzw. klasa średnia. Jednocześnie „powiększa się przepaść” pomiędzy coraz liczniejszymi obywatelami bogatymi a także coraz liczniejszymi i w sumie wielokrotnie liczniejszymi ubogimi – bo każdego dnia ubywa „średniaków”. Raport instytutu stwierdza także, że przedstawiciele niemieckiej klasy średniej stopniowo coraz częściej ubożeją, ponieważ są obciążani zbyt wysokimi podatkami – jednymi z najwyższych w całej Europie. A ponadto niemiecki system podatkowy, cały system poboru podatków i wielki biurokratyczny system zasiłków socjalnych w sumie sprawiają, że osobom o niskich dochodach już na ogół nie opłaca się podejmować jakiejś dodatkowej pracy, żeby stopniowo bogacić się i dołączać do „klasy średniej”. O ile jeszcze w roku 2007 roku badana klasa średnia stanowiła aż około 65 proc. całego niemieckiego społeczeństwa, o tyle jej obecny udział zmniejszył się do ok. 53 proc. To znamienny efekt lewicowej, socjalistycznej polityki kolejnych władz Republiki Federalnej i władz Unii Europejskiej.

Warto dodać, że do wspomnianej klasy średniej należą w Niemczech – wedle kilku klasyfikacji urzędowych i fiskalnych – te osoby, których tzw. dochód rozporządzalny netto wynosi od 17,5 tys. do 46,5 tys. euro rocznie w przypadku osoby nieżonatej czy niezamężnej i bezdzietnej; w przypadku małżeństw bezdzietnych to przedział od 26 tys. do 70 tys. euro rocznie netto, a rodzin z dziećmi – od 37 do 98 tys. euro.

Niemieckie przedsiębiorstwa znów ograniczyły produkcję

8 sierpnia okazało się, że w czerwcu br. niemieckie przedsiębiorstwa przemysłowe i inne kolejny miesiąc z rzędu dość mocno ograniczyły swoją produkcję i dostawy energii. Jak podał Federalny Urząd Statystyczny, przemysł w Niemczech, budownictwo i dostawcy energii łącznie wyprodukowały i dostarczyły o ponad 1,5 procent mniej dóbr niż w poprzednim miesiącu. Tymczasem różni eksperci okołorządowi ponoć spodziewali się spadku ich produkcji na poziomie jedynie ok. 0,5 proc. Nicht gut!

W związku z powyższym, główny ekonomista Commerzbank AG Jörg Krämer powiedział, że niemiecka gospodarka „prawdopodobnie ponownie skurczy się w drugiej połowie tego roku”. Między innymi dlatego, że sam przemysł wyprodukował aż o 1,3 procenta mniej dóbr w czerwcu br. niż w poprzednim miesiącu. Zanosi się też na dalszy spadek zamówień przedsiębiorstw, więc perspektywy ekonomiczne dla przemysłu „pozostają ponure”, stwierdził Krämer. Z kolei Niemiecka Izba Przemysłowo-Handlowa (DIHK) potwierdziła swoją lipcową prognozę o utrzymującej się tendencji spadkowej. Bo wciąż „wysokie ceny energii, rosnące stopy procentowe i niedobory wykwalifikowanych pracowników – w połączeniu ze spowolnieniem rozwoju gospodarki świata nadal hamują niemiecki przemysł” – wyjaśniał ekspert DIHK Jupp Zenzen. Dodał, że nie spodziewa się poprawy, gdyż druga połowa tego roku „również może być trudna dla przemysłu i budownictwa” (wg dw.com).

W związku z tymi i innymi słabymi danymi z gospodarki, rząd Niemiec znów znalazł się pod presją parlamentarnej opozycji i części prasy. Np. CDU/CSU domaga się natychmiastowego wprowadzenia „programu awaryjnego”, który miałby objąć przede wszystkim obniżenie podatków od energii elektrycznej i obniżenie opłat sieciowych od przedsiębiorstw. A także miałby złagodzić firmom zasady amortyzacji i obniżyć podatek z tytułu zakupu gruntu. Z kolei federalny minister finansów Christian Lindner z FDP zapowiada od lipca pakiet podatkowych ulg dla firm. Ale realizacja tych słusznych żądań i zapowiedzi wydaje się odległa. Bo główny udział we władzy federalnej mają kierownictwa lewicowych SPD i Zielonych – mocno niechętne tym rozsądnym postulatom, a za to chętne do wrzucania w przysłowiowe błoto, czyli w ich szaloną politykę „klimatyczną”, imigracyjną i socjalną kolejnych dziesiątek miliardów euro z pieniędzy zabranych wcześniej podatnikom.

W tej niewesołej sytuacji coraz więcej doświadczonych ekonomistów i kierowników przedsiębiorstw bije na alarm, też niektórych z kręgu polityczno-gospodarczego establishmentu RFN, jak np. Wolfgang Reitzle, członek rad nadzorczych kilku dużych firm, w tym Axel Springer SE. Na łamach swojej „Die Welt” wyraził on między innymi wielce „niepoprawną” opinię, że „teraz szkodzi nam przede wszystkim polityka klimatyczna [..]”, więc „trzeba zatrzymać ten zgubny trend”. Bo „Niemcy już upadają i to nie dopiero od czasu epidemii koronawirusa czy wojny na Ukrainie”, ale już znacznie wcześniej, gdyż „Niemcy nie należą już do pierwszej dziesiątki krajów Europy pod względem produktu krajowego brutto na mieszkańca”, „od prawie 20 lat nie inwestowano w przyszłość kraju i w jego infrastrukturę, rozbudowywano natomiast państwo opiekuńcze, a w urzędach panuje biurokracja”. Więc „w tak krytycznej fazie politycy powinni bić na alarm”, ale nie robią tego jednak, bo od lat skupiają się na kwestiach ochrony klimatu – stwierdził Wolfgang Reitzle. Dodał, że „żaden inny kraj na świecie nie ma głupszej polityki klimatycznej od polityki władz Niemiec”. Jako przykłady tych niemądrych decyzji wskazał m.in. wyłączenie wszystkich niemieckich elektrowni atomowych i zastąpienie tej energii prądem produkowanym przez francuskie elektrownie atomowe oraz przez niemieckie elektrownie węglowe. Sehr richtig!

REKLAMA