Proponujemy system edukacji, w którym pieniądze idą za uczniem, a rodzice mają większy wpływ na to, jak wygląda szkoła, w której uczą się ich dzieci – zapowiada Konfederacja Wolność i Niepodległość, prezentując podczas konferencji prasowej w Sejmie postulat wprowadzenia bonu edukacyjnego.
– Konfederacja chce, by tak naprawdę każdego Polaka było stać na to, by wybrać system edukacji dla swojego dziecka, by tę edukację dostosować do potrzeb, do warunków i do możliwości swoich dzieci. By tak było należy wprowadzić bon edukacyjny, który będzie podążał za uczniem – stwierdziła kandydatka na posła Ewa Zajączkowska.
Według niej, „polskie szkoły będą wiedziały, jak przyciągnąć uczniów do swoich placówek”. – Tak to teraz wygląda w przypadku rekrutacji do szkół średnich. Więc bon edukacyjny i nasza propozycja jest unormowaniem tego, co gdzieś w zalążkach funkcjonuje w polskich szkołach i jest unormowaniem dobrych, konkurencyjnych praktyk w polskim systemie edukacyjnym – oceniła.
Zdaniem Zajączkowksiej, programy prezentowane przez partie takie jak PiS, Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga czy Lewica polegają głównie na „dosypywaniu pieniędzy do systemu edukacji”. – To nie spowoduje, że poziom nauczania w szkole się zwiększy, a zawód nauczyciela stanie się ponownie zawodem prestiżowym. Skończmy z tymi populizmami – zaapelowała.
Jak zastrzegła, partie polityczne, zamiast przerzucać się postulatami, powinny przeprowadzić reformę systemu edukacji i „pozwolić decydować rodzicom o tym, jak chcą kształcić swoje dzieci”.
– Dajmy rodzicom wybór, czy chcą postawić na edukację domową czy chcą jednak skierować dzieci do szkół. Dajmy nauczycielom większą swobodę w kształtowaniu programu nauczania, by nauczyciel który wykonuje swoją misję, nie ginął w urzędniczej papierologii, tylko mógł skupić się na tym, by uczyć dzieci myślenia przyczynowo-skutkowego, myślenia strategicznego czy myślenia krytycznego, bo teraz nauczyciele zbyt wiele czasu poświęcają na to, by wypełniać masę papierków – powiedziała.
Zajączkowska zaznaczyła, że obecnie młodzi ludzie nie chcą kształcić się na kierunkach nauczycielskich i nie chcą pracować w tym zawodzie. – To nie wynika wyłącznie z tego, że zarobki nauczycieli są niskie. A te z kolei są niskie, bo są odgórnie regulowane przez Ministerstwo Edukacji i Nauki (…). Wynagrodzenie nauczyciela powinno być zależne chociażby od jakości czy poziomu kształcenia dzieci czy nawet lokalizacji szkoły – wyjaśniła.
Przypomniała, że bony edukacyjne funkcjonują w państwach takich jak Holandia, Irlandia i Szwecja. – Jeśli coś sprawdziło się w innych państwach, dlaczego nie miałoby sprawdzić się w Polsce? – pytała.
– Chcemy ograniczyć rolę państwa do tego, by państwo kontrolowało placówki oświatowe, ale pod kątem realizacji minimalnego programu nauczania – mówiła.
Poseł Michał Urbaniak zaznaczył, że w programie wyborczym Konfederacji, nazwanym Konstytucją Wolności, zapisane jest, że w zreformowany systemie edukacji musi znaleźć się m.in. większe zaangażowanie rodziców, większe zaangażowanie nauczycieli i dostosowanie systemu do zdolności i możliwości dzieci.
– Nie może być tak, że w jednym systemie edukacji szkolą się dzieci o różnych umiejętnościach i nikt nie weryfikuje, czy to jest dobra droga dla tych dzieci – stwierdził.
Jak zastrzegł, w systemie edukacji, w którym „pieniądze idą za uczniem”, a rodzice mają większy wpływ na to, jak wygląda szkoła, w której uczą się ich dzieci, łatwiej jest dopasować edukację do potrzeb konkretnego ucznia.
– Bon edukacyjny to także możliwość otwierania mniejszych szkół, możliwość otwierania mniejszych placówek, przyjaznych zwłaszcza dla młodszych dzieci, także w mniejszych miejscowościach – poinformował.
Zdaniem Urbaniaka, obecny system edukacji mocno dyskryminuje rodziców, którzy wybierają edukację domową. – W zasadzie ci rodzice wypadają poza standardowy system edukacji i sami muszą organizować i płacić za tę edukację (…). Natomiast system bonu edukacyjnego pozwala na to, by także rodzice, którzy chcą uczyć swoje dzieci w systemie edukacji domowej, mogli skorzystać z pieniędzy z bonu edukacyjnego – wyjaśnił.
Podkreślił, że system edukacji oparty na bonie edukacyjnym jest „uczciwy”, ponieważ każdy, kto płaci podatki, ostatecznie korzysta z tych pieniędzy. – Oczywiście, jeżeli dzieci nie będą osiągać wyników w ramach edukacji domowej to po kolejnych niezdanych egzaminach będą musiały wrócić do jakiejś placówki standardowej – mówił Urbaniak.