Dramatyczna akcja w Turcji. Polacy ratują amerykańskiego speleologa

Flaga Turcji
Flaga Turcji. Zdjęcie ilustracyjne. / Foto: Pixabay
REKLAMA

Trzech ratowników Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (GOPR) specjalizujących się w ratownictwie jaskiniowym w środę dotarło Turcji, a kolejni trzej dotrą tam wieczorem – w jaskini w górach Taurus na głębokości ok. 1000 m utknął 40-letni amerykański speleolog – przekazał ratownik GOPR Paweł Konieczny.

Ratownicy GOPR z grupy Beskidzkiej, Jurajskiej, Sudeckiej oraz Krynickiej, wśród których jest także ratownik medyczny, dołączają do międzynarodowej akcji. Na miejscu, oprócz ratowników tureckich, są także Bułgarzy i Węgrzy. Do Turcji mają także dotrzeć ratownicy jaskiniowi z Włoch i Słowenii. Akcję zorganizowano na wniosek European Cave Rescue Association oraz Türkiye Magaracilik Federasyonu.

REKLAMA

„Są to ratownicy GOPR specjalizujący się w ratownictwie jaskiniowym, w większości instruktorzy ratownictwa. Wiemy, że na głębokości ok. 1000 m w jaskini Morca utknął na wskutek nagłego zachorowania czterdziestoletni speleolog ze Stanów Zjednoczonych. Według relacji, poszkodowany krwawi z przewodu pokarmowego i nie jest w stanie samodzielnie wyjść na zewnątrz. Gotowość do działań zgłosiło 19 ratowników GOPR” – powiedział PAP ratownik GOPR Paweł Konieczny.

Akcje ratownicze w jaskiniach są szczególnie trudne i wymagają specjalnych umiejętności i specjalistycznego sprzętu. Jak wyjaśnił ratownik GOPR, trudności jakie mogą napotkać na miejscu ratownicy jest kilka.

„Trudnością jest samo środowisko jaskini, jej głębokość, niskie temperatury i duża wilgotność. Amerykański speleolog jest bardzo głęboko, czyli ok. 1000 m, a żeby do niego dotrzeć potrzeba pokonać kilka tak zwanych studni jaskiniowych oraz przejść przez tak zwane meandry, czyli kręte i wąskie przejścia. Nawet nie wiemy, czy w tych meandrach zmieszczą się nosze jaskiniowe, więc może być to wielodniowa akcja” – wyjaśnił Konieczny.

Według relacji, poszkodowany Amerykanin oczekuje na miejscu co najmniej kilkadziesiąt godzin. O zdarzeniu poinformował ratowników jego towarzysz, który powrócił na powierzchnię. W jaskini nie ma żadnej łączności, więc o problemach może poinformować tylko osoba, która zdoła wyjść, lub kiedy zostanie przekroczona tak zwana godzina alarmowa, do której eksploratorzy powinni samodzielnie wyjść na zewnątrz.

(PAP)

REKLAMA